W mroku i w ciszy

Autor garściami czerpie z katalogu tropów, tematów i motywów powieści wiktoriańskiej. To punkt odniesienia, potrzebny mu do snucia własnej, już współczesnej historii o możliwościach emancypacji. A przy tym odsłania ukryte "życie ciała.

02.08.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

O powieści Michela Fabera "Szkarłatny płatek i biały" napisano już wiele. Spierano się, czy dostaliśmy zgrabnie napisany pastisz powieści wiktoriańskiej, kolejny już w powodzi podobnych dzieł, jakimi obrodziła ostatnio literatura brytyjska, czy też może wiktoriański sztafaż "Szkarłatnego płatka..." jest zaledwie cechą przygodną, a monumentalną powieść należałoby uznać za tekst na wskroś współczesny.

Sam autor nie najlepiej czuje się z wiktoriańską metką. W rozmowie z Agnieszką Wolny-Hamkało stwierdził, że jego powieść tylko przypadkiem ukazała się w czasach wzrostu zainteresowania epoką wiktoriańską. "Szata, w którą opowieść zostanie ubrana, w ostatecznym rozliczeniu nie jest ważna" - powiedział. Słusznie, ale w literaturze nic nie może być przypadkowe. Jeśli Faber osadził powieść w czasach wiktoriańskich, co więcej, jeśli zobrazował w niej postawy charakterystyczne dla ówczesnej kultury, a wreszcie jeśli wyraźnie nawiązał w narracji do literatury XIX wieku, to wiktoriańskość "Szkarłatnego płatka..." należy traktować jako niezbywalną część jego literackiego projektu. I nie chodzi tu o to, że pisarz przejął konwencje, światopogląd czy scenografię tamtej epoki, że, innymi słowy, stworzył dzieło świadomie anachroniczne. Można zasadnie dowodzić, że wiktoriańskość jest koniecznym punktem odniesienia potrzebnym autorowi do snucia własnej, już współczesnej historii o możliwościach emancypacji.

Pęknięta epoka

Epoka wiktoriańska ma dla powieściopisarzy szczególny powab - to przecież złoty wiek powieści, znaczony takimi nazwiskami jak Dickens, Thackeray, siostry Brontë, George Eliot, Thomas Hardy. Nic dziwnego, że pisarze brytyjscy gromadnie do niej wracają - od Johna Fowlesa po Juliana Barnesa, od Angeli Carter po Jeanette Winterson, od Grahama Swifta po Sarah Waters.

To epoka kusząco pęknięta. Z jednej bowiem strony lata panowania królowej Wiktorii są nadal nostalgicznie wspominaną epoką bujnie rozwijającego się imperium i poczucia dumy, że jest się Brytyjczykiem. Dumie tej towarzyszył, w początkowym okresie, niespotykany optymizm poznawczy, wiara w błogosławioną moc przedsiębiorczości, zachłyśnięcie się zdobyczami techniki i nauki. Optymizmowi położył kres kryzys światopoglądowy, do którego ojcostwa przyznają się między innymi Darwin, Marks i Nietzsche.

Z drugiej strony epokę tę nękały liczne, nieznane dotychczas problemy społeczne, będące pokłosiem rewolucji przemysłowej i nowej kapitalistycznej gospodarki. Benjamin Disraeli, pisarz i premier rządu królowej Wiktorii, dostrzegał w brytyjskim społeczeństwie nie jeden, ale dwa odrębne narody: uprzywilejowanych i biednych. Podobne pęknięcie charakteryzowało tę epokę w kwestiach obyczajowych. Zawrotną karierę zrobił termin respectability, łączący w sobie pojęcie poważania i przyzwoitości. Ta wiktoriańska przyzwoitość rozumiana była dość specyficznie, na co wskazuje etymologia słowa "respekt", w której odnajdujemy łaciński czasownik "patrzeć". Moralność była pochodną postrzegania. Być moralnym, a więc poważanym, znaczyło być postrzeganym (jeśli można sparafrazować sentencję biskupa Berkeleya).

To przekonanie, że istota rzeczy zależy od jej oglądu, że tylko to, co jest widziane, podlega ocenie, a czego nie widać, pozostaje poza nawiasem mowy, doprowadziła do etycznej i poznawczej schizofrenii. Moralność tamtej epoki przybrała imię hipokryzji, obowiązywała wyłącznie w świecie społecznie widzialnym, na obszarze oficjalności i życia publicznego. Poza nim traciła władzę. Odbijało się to w sferze poznawczej, gdyż podziemny świat seksualności, prostytucji i pornografii, osłonięty płaszczem nocy i milczenia, oficjalnie nie istniał. Warte przytoczenia są tu - wcale nie naiwne - słowa królowej Wiktorii, która zapytana o legalność miłości lesbijskiej, stwierdziła, że niepotrzebne jest w tym zakresie żadne ustawodawstwo, bo coś takiego jak miłość lesbijska w Anglii po prostu nie istnieje.

Tymczasem ten podziemny świat rozwijał się jak rzadko kiedy. Jak pokazuje w swoim głośnym studium "Inni wiktorianie" Steven Marcus, epoka ta była czasem największego rozkwitu pornografii. Prostytucja przybrała niewyobrażalne wcześniej rozmiary, głównie w wyniku wielkich przetasowań społecznych i rozpadu dawnych struktur. I nie były to światy rozłączne, gdyż między nimi kursowali ci sami ludzie, tacy jak powieściowy pan Rackham.

W "Szkarłatnym płatku i białym" Faber celnie pokazuje ciągłość między dwoma światami, wprowadzając do domu szacownego przedsiębiorcy młodą prostytutkę. W wiktoriańskiej noweli "Doktor Jekyll i pan Hyde" Roberta Louisa Stevensona te dwa światy były rozdzielone: przejście z jednego do drugiego wymagało przeistoczenia się i przekroczenia wyraźnego progu. U Fabera nie ma żadnych progów, niepotrzebne też są żadne mikstury. Świat, w którym nogę od stołu uznawano za nieprzyzwoitą i zakrywano płótnem, a podczas nalewania herbaty z czajniczka wstydliwie przysłaniano dłonią lejek, jest tym samym światem, w którym, jak przypomina Fowles, trzynastoletnią dziewczynkę można było kupić za dwa szylingi, a co sześćdziesiąty dom w Londynie był domem publicznym.

Faber i Fowles

Bez względu na intencje autora "Szkarłatny płatek i biały" wpisuje się w szereg współczesnych powieści wiktoriańskich. Jedną z pierwszych w tym szeregu i do tej pory najgłośniejszą jest oczywiście "Kochanica Francuza" Johna Fowlesa. Fowlesa zainteresowała epoka wiktoriańska na tyle, na ile stanowiła negatyw czasów, w których powstawała jego własna powieść, a był to czas rewolucji seksualnej i kontrkulturowej rewolty. Fowles ze skrupulatnością socjologa lub historyka kultury odtwarza rzeczywistość wiktoriańską i zderza ją ze świadomością lat sześćdziesiątych XX wieku. A czyni to na dwu płaszczyznach: obyczajowej i metaliterackiej. Purytański etos epoki wiktoriańskiej, podszyty hipokryzją i niechęcią wobec cielesności, którą uosabiała świadoma swojego ciała, a tym samym niebezpieczna kobieta, kontrastował z nowo osiągniętą swobodą obyczajową epoki przyzwolenia.

Na tej drugiej, metaliterackiej płaszczyźnie doszło natomiast u Fowlesa do zderzenia konwencji dziewiętnastowiecznego realizmu z poststrukturalistyczną czy postmodernistyczną świadomością literacką. Fowlesowi w "Kochanicy Francuza" potrzebna była porządnie skrojona powieść wiktoriańska, głęboko osadzona w nawykach literackich i w powszechnym odbiorze uznawana za niekwestionowany paradygmat, by na jej przykładzie dokonać wiwisekcji realizmu. Stąd obok Karola Marksa, "Kochanicy Francuza" patronuje inny myśliciel, Roland Barthes. Krytyka teorii społecznych spotkała się tu z krytyką teorii literatury.

Powieść Fabera ma pod tym względem skromniejsze ambicje. Barthes nie jest już tu obecny ani duchem, ani słowem. Faber pisze w sposób nieodbiegający od powszechnych przekonań na temat tego, czym jest lub powinna być tradycyjna, realistyczna powieść. Narracja toczy się w chronologicznym porządku, postaci wprowadzane są konwencjonalnie: krótką charakterystyką, opisem cech zewnętrznych i rysem biograficznym. Wszystkie, nawet przekraczające granicę psychicznej normy, zachowują się w sposób psychologicznie prawdopodobny. Rzadkie sceny nierealistyczne nie zaburzają podstawowego toku narracji, mają swoje siedlisko w snach i urojeniach konkretnych postaci i poza przypisane im miejsce nie wychodzą. Czytelnik stąpa po pewnym gruncie empirycznie weryfikowalnej rzeczywistości.

W porównaniu z powieścią Fowlesa brak w "Szkarłatnym płatku..." wyraźnej refleksji metaliterackiej. Faber nie komentuje swojej pracy, nie demaskuje się jako jedyny i arbitralny twórca powieściowej rzeczywistości. Sprawdzonymi metodami buduje iluzję rzeczywistości, pozwala czytelnikowi w nią wejść i przyjąć ją za obiektywnie odtworzony obraz realnego świata. Nie rozbija jej, jak czynił to Fowles, implantowaniem "ciał obcych": dokumentów z epoki czy fragmentów prac naukowych. Jedynym wyjątkiem są kierowane do czytelnika słowa wszechwiedzącej narratorki, rodzaj uwodzicielskiej gry z jego oczekiwaniami i przyzwyczajeniami. Jednak w drugiej połowie powieści Faber jakby się tą grą znudził, czytelnik jako partner niemal znika z pola widzenia narratorki, ba, znika też sama narratorka.

Można zrozumieć tę różnicę. Dla Fowlesa Barthes et consortes to ekscytujące nowinki zza kanału La Manche. Dziś metaliterackie rozdziały "Kochanicy Francuza" mogą drażnić prostodusznością, tak bardzo te koncepcje spowszedniały. Dzisiejszy autor nie musi wytaczać dział teorii krytycznej przeciwko realizmowi, zakłada, że jego czytelnik tę krytykę już sobie przyswoił, wobec czego można bez obawy posądzenia o naiwność sięgnąć do realizmu jako jednej z wielu równoprawnych konwencji, bez obowiązku przypominania, że postacie wyrastają z innych postaci, język jest nieprzezroczysty, rzeczywistość płynna, a narracja rządzi się swoimi prawami.

Życie ciała

O ile Fowles zakłócał realistyczną iluzję komentarzem metaliterackim, o tyle Faber zaburza tradycyjną narrację, prowadzoną pozornie w duchu dziewiętnastowiecznego realizmu, elementem tej tradycji obcym. Jest nim nieobjęta żadnym tabu cielesność, której Faber nie sprowadza do sfery seksu. Przeciwnie, erotyka w tej powieści o prostytutce wydaje się stosunkowo wstrzemięźliwa, a klinicznym lub stylizowanym scenom miłosnym daleko do nieokiełznanych erupcji namiętności. Tej wstrzemięźliwości nie ma w przypadku opisów innych cielesnych zachowań i fizjologicznych funkcji ciała. Choć Faber nie próbuje nimi epatować, wprowadza do powieści pełen ich repertuar: oddawanie moczu, wypróżnianie, wymioty, krew z nosa, krwawienie miesięczne, wysypka, swędzenie, podmywanie się. Ciało u Fabera żyje, pracuje, zmienia się, a autor chce to wszystko bez fałszywego wstydu opisać. Nie bez powodu jednym z najczęściej występujących rekwizytów jest nocnik.

W zasadzie zgodziłbym się z przedrukowanym na okładce książki komentarzem z "Guardiana", że powieść Fabera opowiada o tym, o czym "pisałby Dickens, gdyby wolno mu było mówić o wszystkim". Notka jednak sugeruje nieocenzurowaną erotykę bądź też podziemny, nęcący transgresją świat. Tymczasem prawdziwej transgresji tu nie znajdziemy: na ośmiuset stronach tej powieści ani razu nie pojawi się duch Boskiego Markiza. Faber odkrywa nie to, co przeklęte i potępieńcze, zbrodnicze i perwersyjne. Więcej miejsca poświęca opisom codziennych czynności fizjologicznych, które mimo swojej zwyczajności są w literaturze nieobecne. John Fowles w "Kochanicy Francuza" odsłaniał półświatek wiktoriański, o którym nie przeczytamy w żadnej z głośnych powieści tamtej epoki; Faber odsłania te obszary życia, dzisiejszego życia, o których nie przeczytamy w wielu współczesnych powieściach, nie zobaczymy ich też w produkowanych dziś filmach. Ukryta prostytucja, o której nie rozmawiano, choć istniała, jest więc synonimem ukrytego "życia ciała", które literatura przemilcza.

To "życie ciała" dobrze zna główna bohaterka, prostytutka Sugar, w pełni je akceptuje i potrafi do własnych celów wykorzystać. Jej przeciwieństwem jest Agnes, żona Rackhama, która wychowana w lęku przed cielesnością nie wie, czym jest menstruacja i comiesięczne krwawienia uznaje za stygmaty. Lęk i ignorancja doprowadzają ją do wycofania się w urojony świat. Trzecia postać to Sophie, małoletnia córka Agnes i Rackhama, która dopiero uczy się siebie i swojego ciała.

Te trzy złączone przez los kobiety: żonę, córkę i kochankę, łączy coś więcej niż mężczyzna, wokół którego organizuje się ich życie. Wszystkie trzy są kobietami nieistniejącymi, przeznaczono im miejsce na poddaszu życia, w ukryciu, w mroku i ciszy. Poddaszem Sugar jest półświatek burdeli. Poddaszem Agnes - pokój, w którym zamyka się lub jest zamykana, by swoim rzekomym obłędem nie niepokoiła gości. Sophie zaś trzymana jest z dala od matki, która nie chce przyjąć prawdy o własnym macierzyństwie, i z dala od ojca, zajętego swoimi sprawami. To kobiety odsunięte, wstydliwie przemilczane.

***

Faber garściami czerpie z katalogu tropów, tematów i motywów powieści wiktoriańskiej. Wykorzystany przez niego temat szlachetnej, choć upadłej kobiety wywodzi się wprost z dziewiętnastowiecznej literatury. Taką upadłą kobietę, o nieprzeciętnej wrażliwości, inteligencji i zmyśle moralnym, znajdziemy w "Tessie d'Urberville" Hardy'ego i w jej dwudziestowiecznym pastiszu - "Kochanicy Francuza". Sugar ze "Szkarłatnego płatka..." rozwija ten typ postaci: jest nie tylko wrażliwa i czuła, błyskotliwa i oczytana, silna i niezależna, ale też twórcza - pisze powieść. Kiedy Rackham wykupuje ją z domu publicznego, a faktycznie nabywa dla siebie, staje się ona jego partnerką nie tylko w łóżku, ale też w rozmowach o poezji i w prowadzeniu interesów.

Podobnie zarysowana postać jest dobrze znana w literaturze. Faber dokonuje wyłomu gdzie indziej. Otóż taką kobietę pisarze obsadzali zazwyczaj w roli muzy, dzięki której mężczyzna rozwijał się duchowo, poznawał siebie i podejmował decyzje ważące na całym jego późniejszym życiu. Tak było u Fowlesa. U Fabera podobnej przemiany nie widać - Rackham nie szlachetnieje dzięki Sugar, jego życie nie staje się ani bogatsze, ani bardziej dramatyczne. Tak jak bez trudu wykupił ją z domu publicznego i zatrudnił jako guwernantkę córki, tak samo bez trudu potrafił ją odprawić, kończąc apodyktycznie związek w chwili, kiedy zaczynał zagrażać stabilności jego dotychczasowego życia.

W powieści Fabera to kobieta, prostytutka Sugar, przechodzi transformację. Dojrzewając w mroku i w ciszy, porzuca resentyment i sny o zemście. A swoją wolność odnajduje w spontanicznej i bezinteresownej pomocy udzielanej innym lokatorkom wiktoriańskich poddaszy.

Michel Faber, "Szkarłatny płatek i biały", przeł. Maciej Świerkocki, Warszawa 2006, Wydawnictwo W.A.B.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jerzy Jarniewicz - polski filolog angielski, profesor nauk humanistycznych (2015), poeta, krytyk literacki i tłumacz (głównie literatury anglojęzycznej, m.in. Jamesa Joyce’a, Philipa Rotha, Craiga Raine’a).

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (32/2006)