Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„W dłuższej perspektywie to nam nie zbuduje PKB – mówił o rządowym Programie 500 plus. – Państwu bardziej niż konsumpcja potrzebne są inwestycje i oszczędności. A przypominam, że 500 plus jest na kredyt (…) Jesteśmy we własnym gronie i nie musimy mówić sobie tylko pięknych słów”.
Ale już nazajutrz, tłumacząc się z tej wypowiedzi, Morawiecki – w „pięknych słowach”? – zapewniał, że był i jest zwolennikiem programu, który według niego jest doskonałą inwestycją, a nawet że 500 plus stanowi „najlepszy wydatek inwestycyjny, jaki Polska poczyniła po 1989 roku”.
Nieco mniejsze – ale jednak – pęknięcie widać też w wypowiedziach na temat obniżenia wieku emerytalnego. Jeszcze w maju Morawiecki mówił, że ten ruch „to obietnica wyborcza, i to twarda obietnica”. A choć zastrzegał, że są rozważane różne warianty (w domyśle: choćby konieczność wypracowania odpowiedniego stażu, by przejść wcześniej na emeryturę), owa „twarda obietnica” – złożona w listopadzie podczas exposé Beaty Szydło, i złamana już co do terminu, który początkowo wyznaczono na styczeń 2016 r. – zakładała przecież prosty powrót do „starego” progu wiekowego (60 dla kobiet i 65 dla mężczyzn). Teraz – jak podaje „Gazeta Wyborcza” – wicepremier Morawiecki, wspierany przez ministra finansów Pawła Szałamachę oraz ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina, mówi wersji powrotu do starego wieku emerytalnego „nie”.
Niezależnie od tego, jaka będzie przyszłość wicepremiera – doniesienia z obozu władzy są niejednoznaczne: Morawiecki ma zaufanie prezesa Kaczyńskiego, a jednocześnie silną opozycję w partyjnym aktywie – widać wyraźnie, że wyczerpuje się strategia lawirowania między dwoma rozjeżdżającymi się coraz bardziej przekazami. Im dalej w las – czytaj: im dłużej PiS rządzi, i im więcej musi wydać pieniędzy – tym trudniej odgrywać jednocześnie dwie role: lojalnego rzecznika spełnienia wyborczych obietnic i twardego rządowego księgowego, który tym obietnicom – z powodów finansowych – musi się przeciwstawiać. Wygląda na to, że wicepremier będzie musiał wybrać, gdzie czuje się „we własnym gronie”. ©℗