Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chyba wszyscy rzeźbiący w materii non-fiction, tej prasowej, książkowej, filmowej, znają ów dylemat – a w każdym razie znać go powinni. Na ile można wykorzystać czyjeś życie w imię rzetelnej dokumentacji zjawiska? I jak bardzo można przy tym spoufalić się z bohaterem?
Za formę szczególnie dyskusyjną uchodzi reportaż wcieleniowy, kiedy autor udaje uczestnika zdarzeń, żeby poczuć na własnej skórze bezdomność, ciężką pracę w fabryce czy bycie osobą innej rasy. Robili to z powodzeniem Günter Wallraff i Jessica Bruder; we Francji zaś dziennikarka Florence Aubenas, której książka „Le quai de Ouistreham” jest zapisem doświadczeń w roli sprzątaczki pracującej na promie w dotkniętym kryzysem normandzkim mieście. Emmanuel Carrère, zajmujący się dotychczas głównie pisaniem, nakręcił na tej podstawie film fabularny. Zadbał o paradokumentalną prawdę i równocześnie przeniósł tę historię na poziom pisarskiej autorefleksji. Sproblematyzował w ten sposób naszą pozycję jako współodczuwających z losem skrzywdzonych i poniżonych.
„Między dwoma światami” odwraca sytuację znaną z amerykańskiego serialu „Sprzątaczka”. Tam też był najpierw literacki reportaż, lecz tworzyło go w pierwszej kolejności znojne życie autorki. We francuskim filmie to uznana już i dojrzała wiekiem autorka przywdziewa pewnego dnia roboczy fartuch i gumowe rękawice. Okazuje się, że nie jest aż tak znana, by łatwo dała się rozpoznać. Nie licząc urzędniczki z pośredniaka, należącej jednak do zupełnie innej klasy niż petenci z kolejki, bo ci raczej nie czytują zatroskanych społecznie reportaży. Marianne staje więc pośród nich, szukając pracy przy „obsłudze obiektów”, zwanej także „konserwacją powierzchni płaskich”, a tak naprawdę w poszukiwaniu materiału do książki.
Ambitna pisarka chciałaby znaleźć bezpośrednie dojście do tych wszystkich „niewidocznych” sprzątających biura, sklepy i kempingi, do świata mimowolnych beneficjentów opieki społecznej, zatrudnianych na śmieciówkach, za minimalną płacę. Wciela się w postać społecznie zdegradowaną: porzuconą przez męża kobietę, która nigdy nie musiała pracować, w domu miała panią do sprzątania i na skutek nowych okoliczności musi utrzymywać się sama. Jeśli chodzi o prawdziwość samego filmu, duża tu zasługa Juliette Binoche. Jej wyważona podwójna gra pozwala zobaczyć w nim coś więcej niż opowieść o francuskim prekariacie.
Oglądamy zatem w napięciu przebieg tej wcieleniówki. Przyznajmy: szytej grubymi nićmi, wystarczyłoby przecież skorzystać z internetu, by zdemaskować Marianne. Tymczasem przechodzi ona na naszych oczach kolejne stopnie wtajemniczenia w branżę. Zalicza niezbędne kursy, uczące obsługi szorowarki do podłóg, profesjonalnych uśmiechów i zmiany pościeli w półtorej minuty. A przy okazji dowiaduje się, jak stracić auto z powodu braku ubezpieczenia, jak sobie radzić z komunikacyjnym wykluczeniem i zasuwać na trzy zmiany, mając na utrzymaniu małe dzieci.
Pierwszego przykładu dostarcza jej bezrobotny Cédric (Didier Pupin), z którym Marianne wdaje się w dyskretny romans. Dwóch ostatnich lekcji udziela zadziorna Chrystèle (Hélène Lambert), którą pisarka wypatrzyła sobie jeszcze w urzędzie pracy, widząc w niej materiał na pierwszorzędną bohaterkę. Rychło też zaprzyjaźnia się z samotną matką i razem podejmują katorżniczą pracę przy sprzątaniu kajut na promie pływającym do brytyjskich wybrzeży i z powrotem.
Tu właśnie historia wkracza w ryzykowne etycznie rejony. Wszakże Chrystèle pozwoliła zbliżyć się do siebie starszej koleżance w codziennej niedoli, a nie pisarce w przebraniu, wpraszającej się do domu na kawę i notującej ukradkiem jej słowa. Im bardziej Marianne uczestniczy w jej prywatnym życiu, tym większego odczuwa „moralniaka”, bowiem podkradając życie Chrystèle, jednocześnie, tak zwyczajnie po ludzku, czuje się z nią związana. Tylko co zrobić z tą bliskością, kiedy książka o losie sprzątaczek ujrzy wreszcie światło dzienne i maskarada będzie musiała się zakończyć?
Idąc śladem twórców z nurtu realizmu społecznego, Kena Loacha czy braci Dardenne, „Między dwoma światami” stara się trzymać stronę mieszkańców mniej uprzywilejowanego świata. Pielęgnuje drobne gesty solidarności, daje bohaterom prawo do godności, w epizodzie z transseksualną Justine podważa zaś obyczajowe stereotypy związane z biedą. Reżyser zadbał także, by gwiazdorstwo Binoche nie przesłoniło innych bohaterów, świetnie zagranych przez naturszczyków (wyróżnia się zwłaszcza ekspresyjna Lambert). To na nich spoczywa pierwsze i ostatnie spojrzenie kamery, to oni zajmują czołowe miejsca w napisach końcowych.
Niektórzy, chociażby młodziutka Louise Pociecka, noszą na ekranie swoje imiona i poniekąd grają siebie. Scenariusz Carrère’a unika zresztą ostrej polaryzacji, a najcieplej wypadają w filmie te momenty, kiedy Marianne wspólnie z Chrystèle i innymi sprzątaczami łapią chwile beztroski: odpoczywają i błaznują, kontestując panujący porządek. Wtedy akurat nie ma żadnego udawania. Rzec by można: pisarka wychodzi na chwilę ze wszystkich swoich ról.
Ale na dłuższą metę to tylko inteligenckie mrzonki. Syty głodnego nie zrozumie, nadużycie pozostanie nadużyciem i nie da się tak łatwo zasypać klasowej przepaści. Marianne wypełniła jednak swoje zadanie, oddawszy głos anonimowym osobom wykonującym za nas najczarniejszą robotę. Jej książka wywołała zapewne pożyteczny rezonans. Dlatego, zdaje się mówić Carrère, pisarze do piór, sprzątający do mopów, bo karnawał nie może trwać wiecznie. Byle tylko również ci ostatni dostawali uczciwą zapłatę, mieli poczucie socjalnego bezpieczeństwa i perspektywę zawodowego awansu, nie mówiąc o podstawowym szacunku.
Jeśli pobrzmiewa w tym manifest, to międzyludzki, jakkolwiek bez ignorowania społeczno-ekonomicznego tła. Powstał film wierny żywym ludziom, realnym miejscom i konkretnym szczegółom, zdecydowanie bardziej „instrukcja dla pań sprzątających” i ich przygodnych klientów niż „szczeliny istnienia”, szukające metafizycznych sensów w mechanicznej krzątaninie.
Jeśli ktoś będzie opuszczał kiedyś hotelowy pokój i pod wpływem tego seansu pomyśli przez chwilę o tych, którzy zaraz będą musieli go oporządzić – za marne grosze, w błyskawicznym tempie – będzie to dla filmu mały sukces. Co nie zwalnia z głębszej refleksji o potrzebie systemowych zmian. ©
MIĘDZY DWOMA ŚWIATAMI (Ouistreham) – reż. Emmanuel Carrère. Prod. Francja 2021. Dystryb. Aurora Films. W kinach od 10 czerwca.