Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przez pierwsze wieki chrześcijaństwa mało kto zastanawiał się nad kresem życia Maryi. Umysły wierzących zaprzątały inne sprawy, przede wszystkim związane z nauką o naturze Chrystusa - jego Bóstwie i Człowieczeństwie. Pierwszy kwestię śmierci Maryi postawił żyjący w IV w. Epifaniusz z Salaminy. Zajął się nią z powodu sekty kollyridianów, którzy czcili Maryję, składając jej ofiary z małych placków (“kolyrides") i wierząc, że otrzymała ciało duchowe. Epifaniusz zauważył, że w Piśmie Świętym nie ma żadnej wzmianki na temat odejścia Matki Jezusa. “Co do mnie - pisał - nie ośmielę się o tym mówić, obracam tę sprawę w myślach i milczę". Milczenie zostało przerwane w V w. przy okazji Soboru Efeskiego, który zajął się kwestią Bożego macierzyństwa Maryi. Po raz pierwszy Jej osoba stanęła wówczas w centrum refleksji Kościoła.
W tym czasie powstało i rozpowszechniło się wśród wiernych wiele apokryfów opisujących cudowne przejście Maryi do nieba (Transitus). W VI w. na Wschodzie przyjęło się święto Zaśnięcia (15 sierpnia). Termin nie mówił jeszcze o wniebowzięciu, ale wskazywał na tajemniczą inność końca ziemskiego życia Maryi. Dopiero w VIII stuleciu pojawiły się homilie, które zwracały uwagę na nierozłączny związek życia Maryi z odkupieńczym dziełem Jezusa. “Jakże rozkład ciała mógłby obrócić w proch i popiół Ciebie, któraś wyswobodziła człowieka z ruiny śmierci poprzez wcielenie Twego Syna?" - pytał German z Konstantynopola. Podobnie argumentowali Andrzej z Krety i Jan Damasceński. Nauka ta została powszechnie przyjęta przez teologów średniowiecznych z jednym wyjątkiem: w IX w. Paschazy Radbert, podpisując się jako św. Hieronim, odrzucił wniebowzięcie z powodu jego bajkowego, apokryficznego pochodzenia. Szybko jednak autorytetowi Pseudo-Hieronima został przeciwstawiony autorytet anonimowego Pseudo-Augustyna, za którym pójdą teologowie scholastyczni i nowożytni - Albert Wielki, Bonawentura, Tomasz z Akwinu, Franciszek Salezy, Piotr Kanizjusz. Nauka o Wniebowzięciu bez przeszkód dotrwa do XX w.
W 1946 r. Pius XII skierował do biskupów list, w którym pytał, czy ich zdaniem “Wniebowzięcie cielesne Najświętszej Dziewicy może być ogłoszone za dogmat wiary" i czy oni, a także duchowieństwo i wierni życzą sobie tego? Pozytywnie odpowiedziało 1191 biskupów - jedynie sześciu wyraziło wątpliwości. Przy tak dużej jednomyślności papież 1 listopada 1950 r. ogłosił konstytucję apostolską “Munificentissimus Deus", w której zawarł definicję dogmatyczną Wniebowzięcia: “...powagą, Pana Naszego Jezusa Chrystusa, świętych Apostołów Piotra i Pawła oraz Naszą ogłaszamy, orzekamy i określamy, jako dogmat objawiony przez Boga: że Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej". Definicja nie zajmuje stanowiska w kwestii naturalnej śmierci Maryi ani jej pogrzebu (Jan Paweł II w 1997 r. w środowych katechezach wypowiedział się za naturalną śmiercią Maryi). Użycie strony biernej - “została wzięta" - podkreśla, że Maryja nie swoją mocą została zbawiona. Przez lapidarne “z duszą i ciałem" papież daje do zrozumienia, że nie chce wchodzić w trudne problemy cielesno-duchowej jedności człowieka. Unika także słowa “niebo". Przypomnijmy, że w Credo wyznajemy, iż oczekujemy życia wiecznego nie “w niebie", tylko “w przyszłym świecie".
Dogmat ten jest pod wieloma względami wyjątkowy. Po raz pierwszy i dotąd jedyny papież, ogłaszając uroczystą definicję (ex cathedra), odwołał się do przywileju nieomylności. Fakt historyczny - wniebowzięcie - ogłoszono jako prawdę należącą do Objawienia nie na podstawie Pisma Świętego i najstarszej tradycji, tylko z powodu zgodności z innymi prawdami wiary (Niepokalanym Poczęciem, Bożym macierzyństwem i Dziewictwem Maryi) oraz żywej wiary całego Kościoła.
I właśnie te okoliczności wywołały ostre reakcje w Kościołach protestanckich. Katolicy zostali oskarżeni o wprowadzanie “nowej nauki" w niezmienny depozyt wiary. Listy w tej sprawie ogłosiły m.in. konferencja biskupów luterańskich RFN, włoscy Waldensi, Generalny Synod Kościoła Reformowanego w Holandii, Kościół Ewangelicko-Reformowany w Niemczech, grupa profesorów teologii Uniwersytetu w Heidelbergu oraz liczni biskupi. “Protestantyzm przyjął nowy dogmat z ogromnym oburzeniem, a niekiedy ze szczerym bólem. Jednomyślność w proteście była niemal całkowita" - zauważa o. Stanisław Celestyn Napiórkowski w książce “Spór o Matkę". Protestowały nawet środowiska nastawione ekumenicznie. Max Thurian, współzałożyciel z Bratem Rogerem ekumenicznej wspólnoty w Taize, który po soborze przeszedł do Kościoła katolickiego i został księdzem, pisał wówczas: “Wypełnimy nasze powołanie, głosząc czystość Ewangelii w Kościele i wznosząc - wraz z tym świadectwem - nasz protest: w wierności Jezusowi Chrystusowi i przez Ducha Świętego »non possumus«; nie możemy wierzyć we wniebowzięcie jako konieczny dogmat wiary. Oto nasze świadectwo i nasza boleść". Sytuację uspokoiły dopiero Sobór Watykański II oraz ogłoszona w 1974 r. przez Pawła VI adhortacja apostolska “Marialis cultus" krytykująca nadużycia w pobożności maryjnej.
Nieporozumienie wynikało z innego rozumienia źródeł wiary. W Kościele katolickim wiara opiera się nie tylko na Piśmie Świętym, ale także na żywej, wciąż obecnej Tradycji. W XIX w. zmieniło się również rozumienie Kościoła - pojawiła się koncepcja Magisterium, które autorytatywnie wykłada i przekazuje wiarę. Ten proces dojrzewania samoświadomości Kościoła kulminował w ogłoszeniu na Soborze Watykańskim I dogmatu o nieomylności papieża.
Pius XII, ogłaszając dogmat o Wniebowzięciu, nie kierował się jedynie względami teologicznymi. Brał pod uwagę także sytuację ludzi, którzy dopiero co przeżyli traumę wojny. Pisał: “W czasach, kiedy błędne nauki materializmu i wynikające z nich zepsucie obyczajów niosą zagrożenie przyćmienia blasków cnoty, a przez rozpętane walki i wojny - zniszczenie życia tylu ludzi, niechaj w ten okazały sposób oczom wszystkich jawi się w pełnym świetle, jak wzniosły jest kres przeznaczenia naszej duszy i ciała" (wzmianka o materializmie i jego skutkach została pominięta w polskim tłumaczeniu z 1960 r., będącym do dziś w użyciu). Wyraża także życzenie: “Oby wiara w cielesne Wniebowzięcie Maryi, uczyniła mocniejszą i żywszą wiarę w nasze zmartwychwstanie".
W Maryi, dziewczynie z Nazaretu, Bóg doprowadził do końca to, co zamierzył wobec nas wszystkich. Dokonało się to mocą ofiary na Krzyżu i zmartwychwstania Jego Syna. Czyż nie napawa otuchą fakt, że Boże obietnice są realizowane?