Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Albo „Repetitio instrumentum propagandae” – jak niebawem niechybnie powie filozof Legutko w Brukseli. Marek F. został schwytany, schwytany nie od razu, nie od razu Marka F. schwytano, w Hiszpanii podobnież, fakt pochwycenia Marka F. rozsierdził Marka F., czego Marek F. nie ukrywa, więc mówi głośno i wyraźnie, że ma nagrania. Taśmy prawdy, reaktywacja. Niespodzianka? Niezbyt, niezbyt, mimo wysiłków obozu rządzącego wychodziły na jaw coraz bardziej ewidentne powiązania Marka F. z Prawem i Sprawiedliwością. Marek F., jego szwagier i dwaj kelnerzy (świetna nazwa kapeli biesiadnej) spełnili zadanie, a następnie się rozczarowali do nowej władzy, której przecież utorowali drogę. Obiecali im „korzyści i łupy”, a wyszło jak zwykle, czyli do... niczego. A zatem Marek F. udał się w drogę wręcz przeciwną, zapewne chciał dotrzeć na Węgry, ale GPS mu źle podpowiedział... dojechał do oceanu, i go Interpol schwycił.
Co teraz? Teraz wypłynął list, w butelce. „W hiszpańskim więzieniu gnije człowiek, który wierzył w sprawę pt. Polska uczciwa i sprawiedliwa” – cytuję poruszającą epistołę szefa „szajki kelnerów plus szwagier”. Wołanie o pomoc zaadresowane do prezydenta Dudy, oczywiście. Jak trwoga, to do Dudy. Prezydent Duda w liście dostaje ostatnią szansę. Inaczej będzie jesień śreniowiecza, gdy Marek F. „wszystko ujawni”, zwłaszcza kto za nim stał – ma to na nagraniach. Aha, list jest z kwietnia, ale władze się nim nie chwaliły. Na szczytach panowała cisza przez dwa miesiące. Ani mru-mru. Fallada pisał, że każdy umiera w samotności, F. się nie zgadza: „Nie zamierzam umierać w samotności. Ujawnię zleceniodawców i wszystkie szczegóły”. Postanowił umrzeć w doborowym towarzystwie?
Nie dajmy się zwieść pozorom: pasja nagrywania jest niezależna od społecznego środowiska, prezentuje się niesłychanie demokratycznie. Nie tylko ze słuchu, ale z doświadczenia powiem, że nagrywają związkowcy – bezskutecznie, ale jednak pasjami. Powszechnie znany jest fakt, że w światku teatralnym obraca się para reżyserów płci obojga, która nagrywa rozmowy, aby następnie wykorzystywać je w (przegranych) procesach sądowych, które namiętnie wytaczają na prawo i lewo. Poczucie bezpieczeństwa, panowania nad sytuacją, kontroli nad swoim wycinkiem rzeczywistości, euforia – oto, co znaczy dyktafon w kieszeni bądź torebce. Ludzie czują się swojsko, wciskając REC. Mam ręce w kieszeniach, a kieszenie jak ocean – jak śpiewał niedoszły klasyk na z trudem zachowanych nagraniach. Czy w oceanie Marka F. płotki, czy walenie, pokaże czas. O ile nie będzie ułaskawienia. ©