Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z tej strony Falenty nie znaliśmy – okazał się miłośnikiem twórczości epistolarnej. Przez ostatnie miesiące pisał do Jarosława Kaczyńskiego, Mateusza Morawieckiego, a w finale do Andrzeja Dudy. Im bardziej palił mu się grunt pod nogami, tym bardziej otwarcie domagał się od PiS pomocy. List do prezydenta – który prawnicy Dudy uznali za trzeci już wniosek o ułaskawienie – brzmi jak ultimatum podlane groźbami: „Proszę potraktować ten list jako ostatnią szansę na porozumienie się ze mną. Nie zamierzam umierać w samotności. Ujawnię zleceniodawców i wszystkie szczegóły”.
Falenta nie chce spędzić w więzieniu 2,5 roku. Taki wyrok usłyszał za zlecenie kelnerom nagrywania polityków PO w restauracjach. Ujawnienie przez media nagrań pięć lat temu przyczyniło się do spadku notowań PO i zwycięstwa PiS w 2015 r. Przez lata jedną z największych zagadek było to, czy liderzy PiS maczali palce w aferze taśmowej. Poszlaki, strzępki dokumentów z sądowych akt, a także nieoficjalne źródła wskazywały, że wierchuszka PiS wiedziała o nagraniach, zanim zostały upublicznione. Niby niewiele, ale przecież brak powiadomienia prokuratury o nielegalnym nagrywaniu jest przestępstwem.
W tym sensie listy Falenty nie muszą być bajdurzeniem desperata. Informacje, które w nich padają, potwierdzają bowiem to, co nieoficjalnie wiadomo było wcześniej. Falentę do PiS przyprowadził wiosną 2014 r. – na ok. 2 miesiące przed wybuchem skandalu – ówczesny skarbnik partii Stanisław Kostrzewski, zaufany Kaczyńskiego. Przyprowadził go jako posiadacza taśm. Dziś Falenta przypomina politykom PiS dawną znajomość i sypie Kostrzewskiego. Ale nie ma dowodów na popularną po stronie opozycji tezę, że to PiS kazał Falencie nagrywać polityków PO. Falenta miał zwyczaj nagrywać wszystkich, nawet menadżerów swoich spółek. Taki miał sposób działania – PiS nie musiał go do niczego inspirować.
Na razie w obozie władzy panuje spokój. Dopóki Falenta posługuje się piórem, to PiS nie musi się obawiać. Gorzej, jeśli uzna, że nie ma szans na porozumienie z władzą. Wtedy może sięgnąć po broń atomową – nieznane dotąd taśmy. Już zapowiada uderzenie w słaby punkt – Mateusza Morawieckiego, który jako prezes banku dał się nagrać w „Sowie”. Nawet w PiS panuje obawa, że premier może pierwszy dostać taśmami. ©
Autor jest dziennikarzem Onet.pl, stale współpracuje z „TP”.