Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W Unii energia z wiatraków i fotowoltaiki staje się coraz powszechniejsza, w Polsce tymczasem idzie jak po grudzie. Prace nad ustawą o odnawialnych źródłach energii (OZE) trwały od kilku lat, by zaowocować wreszcie uchwaleniem ustawy w poprzedniej kadencji parlamentu. Po wyborach posłowie PiS uchwalili przesunięcie wejścia jej w życie o kolejne sześć miesięcy. To czas, jakiego potrzebował rząd na niezbędne jego zdaniem korekty.
10 czerwca Sejm uchwalił poprawki do ustawy. Jeśli Senat nie wniesie zmian, od 1 lipca zobaczymy ustawę w działaniu. Od początku prac nad nią minęło prawie cztery lata.
Przedstawiciele opozycji krytykują nowelizację ustawy, wskazując słusznie, że PiS w poprzedniej kadencji Sejmu głosował za udzieleniem wsparcia prosumentom, czyli obywatelom produkującym energię w swoich gospodarstwach domowych. Obecnie partia rządząca sprzeciwiła się zapisom, za którymi jeszcze niedawno głosowała. Chodzi o gwarancję ceny za wyprodukowaną przez obywateli energię. Nowe regulacje oznaczają, że na domowe instalacje fotowoltaiczne stać będzie jedynie najbogatszych. Dodatkowo wprowadzono zapisy wspierające tzw. współspalanie, czyli spalanie biomasy razem z węglem.
Organizacje pozarządowe nie zostawiają na ustawie suchej nitki. – To chyba jedyny przykład ustawy o OZE na świecie, w którym silniejsze jest wsparcie dla węgla niż fotowoltaiki – mówi Tobiasz Adamczewski z WWF Polska. – Nowelizacja kieruje rozwój OZE na złe tory, czyli na współspalanie biomasy z węglem, ograniczając jednocześnie perspektywy najtańszej technologii odnawialnej, jaką jest wiatr, oraz rozwojowej fotowoltaiki – dodaje.
Jeśli uwzględnimy skumulowany wpływ procedowanej w Senacie ustawy antywiatrakowej i uchwaloną ustawę o OZE– przyszłość energetyki odnawialnej rysuje się w czarnych barwach.
15 maja w Niemczech stała się rzecz w Polsce niewyobrażalna – 100 proc. zużywanej energii pochodziło ze słońca i wiatru. Tymczasem w uzależnionej od węgla Polsce borykamy się z coraz większymi problemami. Wystarczy przypomnieć zagrożenie wyłączeniami prądu i ogłoszenie 20 stopnia zasilania, jakie miało miejsce w sierpniu 2015 r. ©