Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kolejna, już 23. rocznica podpisania Porozumienia Wielkopiątkowego, które w 1998 r. zakończyło konflikt w Irlandii Północnej, upłynęła w cieniu zamieszek. Od końca marca w Belfaście i kilku innych północnoirlandzkich miastach dochodziło do starć między lojalistami (zwolennikami pozostania regionu w Zjednoczonym Królestwie), nacjonalistami (pragnącymi połączenia go z Republiką Irlandii) i policją. Uczestnicy starć, wśród nich nawet 12- i 14-latkowie, używali butelek zapalających, petard i kamieni, a policja armatek wodnych (po raz pierwszy od lat).
Za iskrę, która doprowadziła do wybuchu, uważa się decyzję prokuratury, by nie stawiać zarzutów uczestnikom pogrzebu dawnego członka Irlandzkiej Armii Republikańskiej – masowa uroczystość odbyła się z naruszeniem reżimu sanitarnego. Ale frustracja lojalistów narastała od dawna: w ich odczuciu zostali poświęceni przez rząd w Londynie dla umowy brexitowej (chodzi o granicę celną na Morzu Irlandzkim, która oddziela dziś Irlandię Północną od reszty Wielkiej Brytanii).
Tak, jak się obawiano, brexit obudził dawne demony. Lokalne władze Irlandii Północnej mogą potępiać przemoc (czynią to zgodnie protestanci i katolicy), policja może interweniować, ale za decyzje podjęte w związku z brexitem odpowiedzialne są rząd w Londynie oraz UE. To one muszą znaleźć sposób, by rozwiązać „irlandzki węzeł”. ©℗