U źródeł goryczy

Solidarność jest wtedy, gdy powódź zrywa most i kolejarze zostają bez pracy. Koledzy idą wtedy na urlopy, nawet bezpłatne, żeby tamci mogli dorobić.

14.09.2010

Czyta się kilka minut

Zamknięta od 10 lat siedziba Solidarności na stacji w Chabówce, wrzesień 2010 r. / fot. Jacek Taran /
Zamknięta od 10 lat siedziba Solidarności na stacji w Chabówce, wrzesień 2010 r. / fot. Jacek Taran /

A jeśli nie daj Boże chcecie zobaczyć, jak wygląda zwyczajna twarz NSZZ "Solidarność", po sezonie i obchodach rocznicowych, jeśli interesuje was, co dzieje się na dołach, wśród ludzi, którzy z zasady nie wstępują na otoczone kamerami mównice, którzy nie znają Guzikiewicza, Borusewicza, Wałęsy, Frasyniuka, Krzywonos, Kaczyńskiego i innych wszystkich świętych - przyjedźcie do Chabówki, niegdyś ważnego węzła kolejowego w południowej Polsce. Węzeł odpowiadał za ruch między Nowym Sączem, Zakopanem i Krakowem. Przez stację przejeżdżały po cztery składy towarowe na dobę, do tego intensywny ruch pasażerski. Dyżurni ruchu kłócili się między sobą, który pociąg powinien mieć pierwszeństwo. Na stacji pracowało około tysiąca osób.

Po mitycznych czasach pozostało niewiele. Dwadzieścia minionych lat obeszło się z Chabówką bezwzględnie: państwo łożyło przez ten czas pieniądze na przebiegającą nad torami drogę Kraków?Zakopane, o kolei zapominając zupełnie. Jak przejadą trzy składy towarowe na tydzień, jest wielkie święto. Stan części torowisk w rejonie węzła jest tak zły, że pociągi muszą zwalniać do 30 km/h. Pociąg z Krakowa do Zakopanego odległość 150 km pokonuje w ciągu 3,5 godziny.

Budynek stacyjny w ruinie. Mieszkańcy przesiedli się do samochodów i autobusów.

Z tysiąca osób pozostało około 230.

Ostatni przyjęty do służby drogowej (kolejarze odpowiedzialni za stan torowisk, zwrotnice, podkłady) - 1994 rok.

Średnia wieku w służbie drogowej - ponad 50 lat.

Sztandar związku NSZZ "Solidarność", jeszcze z 1980 r., wisi na co dzień w kościele i, jak twierdzą kolejarze, używany jest głównie podczas pogrzebów.

***

W Chabówce nie brakuje związkowców i organizacji związkowych. Do Solidarności należy ok. 60 proc. spośród tych, co jeszcze trzymają się pracy rękami i nogami. Nawet naczelnik stacji jest członkiem związku, ale, jak twierdzi, nie ma w tym konfliktu interesów, bo wszyscy jadą na tym samym wózku: czy monter, czy urzędnik. Najważniejszym związkowcem jest zaś Czesław Kasperek, wielki, ciągle zafrasowany przewodniczący tutejszej sekcji eksploatacji w Polskich Liniach Kolejowych SA. Pokazując stację, bezwiednie chowa policzek w spracowanej dłoni. Kasperek, zanim wrócił w rodzinne strony, zdobywał szlify w 1980 r. w Stoczni Gdańskiej, gdzie pracował przy budowie okrętów. Podczas strajków pełnił funkcję łącznika. Kursował między bramą nr 3 a salą BHP, przynosił informacje i odbite na matrycy ulotki. 30 lat temu uwierzył w ideę związku, który walczy o godność robotników, i ta wiara pozostała w nim do dziś.

O Henryce Krzywonos i Jarosławie Kaczyńskim nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Do Gdańska nie pojechał, bo zbyt wiele spraw jest do zrobienia na miejscu. Choćby ta, że znowu planują zlikwidować ekspres z Zakopanego, ten, co wyjeżdża o 4 rano - będzie to oznaczało kolejny cios i jeszcze mniej pracy. Gwoździem do trumny może okazać się też planowana reforma administracyjna w PLK. Jeśli Chabówka i Nowy Sącz przejdą pod Kraków, będzie to oznaczało kolejne zwolnienia - mówi się, że nawet 80 osób pójdzie na bruk.

To są jego priorytety.

Dla Kasperka z Solidarności solidarność dzieje się np. wtedy, kiedy powódź zrywa most w Biegonicach, między Nowym a Starym Sączem, więc dróżnicy i dyżurni zostają bez pracy. Nic nie jeździ, bo tory zwinęły się jak łańcuch DNA. Wtedy część pracowników z Chabówki wykorzystuje zaległe urlopy, niektórzy decydują się nawet na bezpłatne, a na ich miejsce przychodzą koledzy ze zniszczonego przez powódź rejonu.

***

Na dworcu w Chabówce nie ma już nawet ubikacji, więc jak zdarzy się wycieczka z niedalekiego skansenu kolejowego, to administrator z ciężkim sercem wydaje klucz do toalety służbowej, bo przecież, tak dokładnie mówi, "dzieci niczemu nie są winne".

Poczta się wyniosła. Po przychodni zakładowej zostały zielona lamperia i starodawna szafka. W pomieszczeniach gruz i porzucone w pół drogi farby, jakby nagle zabrakło chęci na remont. Bufet splajtował. Lokalni biznesmeni nie palą się do dzierżawy budynku stacyjnego. Z kim tu handlować, skoro ruch pasażerski zniknął?

Jedyne oznaki życia widać na tablicy Polskiego Związku Wędkarskiego. Widać tam wąsatych chłopów, z dumą prezentujących niebotyczne okazy, i rozpiskę najbliższych zawodów spławikowych.

Kolejarzy zaczepiają czasem młodzi. Chcą znaleźć pracę. Przyjęć co prawda nie ma, ale pogadać można. Ile można zarobić? Na początku z tysiąc. Tysiąc na tydzień? Skąd, na miesiąc.

***

W Chabówce można zobaczyć, gdzie biją źródła związkowej goryczy, która czasem przelewa się i blokuje tory albo pali opony. Tej, która krzyczy w jesienne południe ustami Ryszarda Biela (41 lat pracy na kolei, 1700 zł na rękę, epizod w Komitecie Zakładowym "S", właśnie konserwuje zwrotnice): - Powinni tych tam, z Gdańska, przywieźć tutaj, niech zobaczą, jak wszystko idzie w rozkurz. Ich wina wszystko, ich! Nie trza było pchać się do rządzenia, na prezydentów, premierów, tylko związek budować.

Ta złość bierze się z uzasadnionego rozczarowania reformą, z pewnością konieczną, ale z pewnością też przeprowadzoną po partacku. Tak jak od mieszania herbaty nie staje się ona słodsza, tak podział PKP na 11 mniejszych spółek nie poprawił katastrofalnej sytuacji kolei.

Henryk Sikora, przewodniczący małopolskiej sekcji kolejarzy "S": - Nie poprawił, bo poprawić nie mógł. Chabówka jest ponurym symbolem rzeczywistości, w której państwo cały nacisk kładzie na rozwój jednej gałęzi transportu, lekceważąc potrzeby innych. W efekcie na niedoinwestowanej kolei rozpoczęła się ostra i często nieuczciwa rywalizacja między poszczególnymi spółkami. Zapominamy, że pociąg nie ruszy z miejsca bez współpracy specjalistów z różnych dziedzin, od rewidenta wagonów po specjalistę od automatyki.

Na podziały w strukturze firmy nakładają się inne jeszcze konflikty: w Chabówce nie brakuje związkowców, ale nie brakuje też związków. Działają tu trzy: oprócz zrzeszających przedstawicieli różnych kolejowych zawodów Solidarności i Związku Zawodowego Kolejarzy Małopolskich, jest również Związek Zawodowy Dyżurnych Ruchu. Na innych węzłach sytuacja bywa jeszcze bardziej skomplikowana - jednozawodowe związki mają przecież także maszyniści oraz pracownicy kolejowej telekomunikacji i automatyki. O pieniądze konkurują ze sobą nie tylko poszczególne spółki, ale również związki zawodowe

Dom Jana Pajora, pierwszego przewodniczącego Solidarności kolejowej w Chabówce, niemal przylega do torowiska. Dawny związkowiec (pracował w służbie wagonów) po przejściu na emeryturę dorabia naprawianiem rowerów, przy okazji bacznie obserwując stację. Na tyle bacznie, że po tym, jak ujawnił nieprawidłowości w spółce zajmującej się zbiórką i kolejowym transportem złomu, ktoś otruł mu psa: - Chabówka to nie tylko dowód na upadek kolei, ale też miejsce, w którym świetnie widać, co stało się ze związkami zawodowymi po odzyskaniu niepodległości. Związki zostały zniszczone nie tylko przez to, że rząd odwrócił się nie powiem czym do kolei. Kiedyś, jak była opresja, ludzie trzymali się razem. Myśmy tu tworzyli naprawdę mocną grupę nacisku. Ten, co mył wagony, walczył, żeby dyżurny dostał krzesło porządne do siedzenia. Dróżnikowi zależało, żeby ci, co myją wagony, nie stali po kolana w błocie, żeby tym z parowozowni woda nie lała się na głowy przez dziurawy dach. Ot, cały urok demokracji polega na tym, że każdy ma prawo założyć swój związek zawodowy. I teraz dla maszynistów najważniejsi są maszyniści.

Sikora: - W kraju tak rozdyskutowanym jak Polska nie sposób było uniknąć tej sytuacji. Na pewno płatnik na niej korzysta, bo skoro nie ma jednomyślności, łatwiej prowadzić gry.

Biel (krzyczy): - Powinno być tak, związek tych z lewa i związek tych z prawa. I dosyć, dosyć.

Czesław Kasperek opowiada, że tu, w Chabówce, starają się nie używać słowa "strajk". Prowadzą raczej upartą walkę o ratowanie resztek, które zostały. Zresztą zwolnień grupowych nie było już od dawna. Upadek dzieje się powoli i spokojnie. Spółki wygaszają działalność stopniowo: jeśli posterunkowy odchodzi na emeryturę, jego etat jest po prostu likwidowany, a na miejscu człowieka pojawia się nowoczesna kamera.

Łatwo jednak przekroczyć niewidzialną granicę, poza którą zasadne staje się pytanie o sens istnienia kolei. Ostatnio Chabówka dostała tysiąc nowych podkładów do wymiany, ale kolej nie ma ludzi, którzy mogliby to zrobić. Trzeba wynająć firmę zewnętrzną. Kolejarze patrzą na te podkłady, jedni z wściekłością, inni już z obojętnością. Słyszą zewsząd, że są zbyt mało wydajni, że na kolei rządzi etatyzm. A potem próbują zrozumieć, dlaczego to nie oni remontują torowiska.

Kasperek: - Wstępowałem do związku, który miał bronić ludzi, i tego będę się trzymał. Logika ekonomii, jeśli podrapać po niej mocniej, okazuje się słaba. Ludzie znikają, a sytuacja nadal jest zła.

Sikora: ? Ta sytuacja przekłada się, nie ukrywam, na naszą siłę. Mniej pracowników to mniej związkowców, mniej związkowców to jeszcze słabsza karta przetargowa w rozmowach z pracodawcą. Słabe to pocieszenie, że w Małopolsce liczba związkowców-kolejarzy maleje wolniej niż liczba zatrudnionych na kolei.

Ostatnio słychać, że idą zmiany: już, już, na pewno, lada chwila, rozpocznie się budowa linii Piekiełko?Załęże, dzięki której z Krakowa do Zakopanego będzie można dojechać

w 1,5 godziny albo szybciej. Już, jutro niemal, ruszy modernizacja odcinka do Zakopanego. Naczelnik stacji czytał nawet studium wykonalności, przywieźli mu z Krakowa. Kasperek w takich momentach zawsze chce zapytać: dlaczego tak późno? Dlaczego trzeba było 20 lat, żeby zrozumieć, że trasa do Zakopanego może na siebie zarabiać?

Biel: - Z tym Piekiełkiem to fajno fantazjo dla nowo narodzonych. O budowie pierwszy raz usłyszałem w 1975 r. Wtedy też było tuż, tuż.

Ostatnio miał przyjechać na pokaz parowozów w skansenie kolejowym sam minister Grabarczyk, więc od razu znalazły się pieniądze na farbę i remont kawałka trasy 104; minister wizytę odwołał, ale budynek zdążyli już pomalować. Ech, mówią teraz kolejarze, żeby tak częściej minister pociągiem w teren jeździł, inaczej wyglądałyby nasze dworce.

***

Na stacji kolejowej w Chabówce są obite solidną blachą drzwi. Na nich tabliczka z dawnych lat "Komisja Zakładowa NSZZ Solidarność węzła PKP Chabówka". Nikt nie ma tu wstępu, nawet administracja budynku. Klucze trzymają działacze, którzy nie pojawiają się tu od lat. Tłumaczyli administratorom, że w pokoju znajduje się arcyważna kasa pancerna i kluczowe dokumenty, w związku z tym dobrze byłoby nie naliczać opłat za wynajem pomieszczenia. Nawet gdyby chcieli wejść po swoje skarby, drzwi trzeba byłoby wyważyć albo zawołać ślusarza - w dolny zamek jakiś dowcipniś wetknął zapałkę.

Zajrzyjmy więc do środka przez brudną szybę. Co nieco widać, bo zszarzała do koloru starej szmaty firanka nie jest zaciągnięta wystarczająco dokładnie.

Na stoliku gruba warstwa kurzu. Stary globus. Wyleniałe krzesła i zżółkłe gazety. Oklejony folią aluminiową pastorał, pewnie z akcji wręczania paczek mikołajowych. Pudła po "Delicjach szampańskich". Tusz do pieczątek czerwony, ważny element. Szafa, biurko. Wykładzina.

Na parapecie kalendarz.

Zastygł na lutym 1998, i nikt w Chabówce nie ma pojęcia, kiedy kartki znowu zaczną się przesypywać.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2010