Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Szczególnie ci, którzy pamiętają nie tylko najgorsze wydarzenia minionych czterech lat, ale i te z początku tysiąclecia.
Dla wielu to wcale nie było tak dawno. Szybki przegląd list Koalicji Europejskiej wprawia w zdumienie, gdy sprawdzimy biografie połowy bardziej wyróżniających się postaci – tych zajmujących czołowe miejsca, czy też choćby byłych posłów i marszałków województw. Jeśli zważyć ich kandydatury zajmowanym miejscem i wielkością okręgu, to największą grupą – ponad 40 proc. wagi – są ci, którzy byli w zapleczu rządu Leszka Millera w latach 2001-03. Zaczynając od ministrów, na asystentach posłów kończąc. Ci, którzy byli w kręgu PO – największej wtedy partii opozycyjnej – to niewiele ponad jedna trzecia składu. Platforma, która na punktowaniu afer tamtego rządu zbudowała swoją startową pozycję, została teraz zdominowana przez ludzi obozu, który tak spektakularnie wtedy przegrał. Stało się tak krok po kroku – najpierw było wyciąganie outsiderów, jak Rosati, potem tych trochę technokratycznych, jak Hübner i Belka. Skończyło się na postaciach sztandarowych, jak Cimoszewicz i sam Miller.
Na listach trudno za to znaleźć kogoś, z kim mógłby się utożsamić nurt statecznego, republikańskiego mieszczaństwa, dla którego kiedyś PO była oczywistym wyborem. W sondażach widać, że prawe skrzydło zwolenników PO w wyborach sejmowych na pytanie o te europejskie, bardzo często odpowiada „trudno powiedzieć…”.
Analiza każdych kolejnych wyborów prowadzi do takich samych wniosków – sama niechęć do PiS to stanowczo za mało, by wygrać. Ci, którzy nie potrafią sobie wyjaśnić, dlaczego PiS wciąż w sondażach trzyma się mocno, pomimo tylu akcji śmiesznych i strasznych, szukają odpowiedzi pod złym adresem. To nie jest problem „ciemnego ludu”. Jedyne, co może opozycji pomóc, to fakt, że druga strona robi takie same błędy. Na listach PiS też nie da się znaleźć nikogo, kto mógłby przemówić do umiarkowanego wyborcy. ©℗