Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Fragment pocisku, który zniszczył fasadę cerkwi w Irpieniu, dał w prezencie papieżowi abp Swiatosław Szewczuk, zwierzchnik ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego. Ten symboliczny dar okazał się nader wymowny w kontekście zamieszania, jakie wywołały słowa Franciszka sprzed dwóch dni. W drodze powrotnej z Bahrajnu Franciszek – sam miłośnik Dostojewskiego – przyznał, w swobodnej rozmowie z dziennikarzami, że „ma duży szacunek dla narodu rosyjskiego i rosyjskiego humanizmu” i nie chciałby Rosjan obwiniać za zbrodnie w Ukrainie – raczej woli myśleć, że okrucieństw dopuszczają się najemnicy, traktujący wojnę jak przygodę. Powtórzył też, że za wojny odpowiadają mocarstwa, którym są one potrzebne do wyścigu zbrojeń i bogacenia się na handlu bronią.
Opowieść o wojnie
Po raz kolejny okazało się, że „samolotowe konferencje”, podczas których rozluźniony papież swobodnie rozmawia na różne tematy, nie są najlepszym miejscem do komentowania spraw delikatnych, skomplikowanych czy dotyczących polityki międzynarodowej. Apel, by nie obwiniać Rosjan za wojnę, został w Ukrainie źle przyjęty. Ambasador tego kraju przy Watykanie, Andrij Jurasz, zaprosił po raz kolejny papieża do odwiedzenia jego kraju, by zobaczył na własne oczy, co zrobili tam „rosyjscy humaniści, miłośnicy Dostojewskiego”. Bez wątpienia był to też temat rozmowy z abp. Szewczukiem, który w przededniu spotkania mówił: „Chcę przekazać Ojcu świętemu i Stolicy Apostolskiej ból narodu ukraińskiego i opowiedzieć osobiście o horrorze wojny, przez jaki mój naród przechodzi”.
Pokój nie za wszelką cenę
Tygodniowa wizyta w Rzymie jest pierwszą podróżą zagraniczną metropolity Kijowa od czasu rosyjskiej agresji na Ukrainę. Od 24 lutego abp Szewczuk każdego dnia publikował na stronie internetowej kurii i w mediach społecznościowych krótkie nagranie wideo z przesłaniem do wiernych. W najtrudniejszych chwilach – bombardowań, odkrywania masowych grobów i sal tortur – jego słowa były wsparciem duchowym dla Ukraińców, a on sam wyrasta na najważniejszego przywódcę religijnego w kraju (choć wierni Cerkwi greckokatolickiej stanowią niecałe 9 proc. społeczeństwa i jest ich siedmiokrotnie mniej niż wyznawców prawosławia). Z powodu tych nagrań wielu „kościelnych pacyfistów” we Włoszech, a także w Watykanie, uważa go za nacjonalistę, który niewiele mówi o pokoju, a zagrzewa ludzi do walki zbrojnej.
Tym razem jednak papież nie musi opierać się na opiniach innych – zna Szewczuka osobiście, jeszcze z czasów argentyńskich, gdy niespełna 40-letni duchowny został mianowany przez Benedykta XVI biskupem pomocniczym, a potem administratorem eparchii (diecezji) w Buenos Aires. Obaj stołeczni biskupi – łaciński, kard. Jorge Bergolio, i greckokatolicki, Swiatosław Szewczuk, często się spotykali.
Kiedyś nas zrozumieją
„Wojna w Ukrainie jest wojną kolonialną, a propozycje pokojowe, które przedstawia Rosja, są propozycjami pacyfikacji kolonialnej” – mówił metropolita Kijowa, idąc na spotkanie z Franciszkiem. „Z góry negują istnienie narodu ukraińskiego, jego historii, kultury i Kościoła. Negują prawo istnienia państwa ukraińskiego, jego niezależność i integralność terytorialną, uznane przez społeczność międzynarodową. Przy takich założeniach propozycje Rosji nie mogą być przedmiotem dialogu”. A dzień wcześniej, podczas mszy odprawianej w katedrze świętych Sergiusza i Bakchusa dla ukraińskiej wspólnoty w Rzymie apelował: „Nie wolno nam się bać, że ktoś nas nie zrozumie, ani tym zniechęcać. Gdy ktoś nie rozumie, dlaczego Ukraińcy nie poddają się, tylko walczą. Jak zwyciężymy, wszyscy nas rozumieją”.