Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Poziom jest wyrównany, a to oznacza, że o awansie w wielu wypadkach ostatecznie decydować będzie łut szczęścia: ktoś akurat nieco bardziej przypadł komuś do gustu, z jakichkolwiek powodów, ktoś trafił na lepszą predyspozycję jurora, ktoś na gorszą – i ten jeden punkt różnicy w ocenie może zaważyć. Tak w każdym razie rysuje się sytuacja po trzech dniach turnieju, w których o tyle łatwo znaleźć prawidłowości, o ile trudno doszukać się olśnień.
KONKURS WIENIAWSKIEGO: ŚLEDŹ NA BIEŻĄCO RAZEM Z NAMI >>>
Prawidłowością jest konstrukcja repertuaru i jakość wykonania poszczególnych pozycji. Na początek idą utwory solowe, często Bach, rzadziej Kaprysy Wieniawskiego i Paganiniego. To logiczne: powolne Grave z Sonaty a-moll pozwala „wgrać” się – i widać, że wielu skrzypków poświęca je, nawet nie starając się doszukać w nim, zwłaszcza w jego początku, elementów logiki konstrukcyjnej, istotnych znaczeń.
Ryzykowne założenie w muzyce Bacha! Grave rzadko miało charakter inny niż mniej lub bardziej ciągnącego się preludium do Fugi. Przykładami pozytywnymi – czyli jednak podejścia ambitnego – może być Paul Kropfitsch czy Sueye Park.
W wypadku Fugi, na szczęście, sama jej budowa i tempo wymuszają dbałość o konstrukcję. Bywa ona logiczna, jak wczoraj u Kropfitscha, Wojciecha Niedziółki albo Tassilo Probsta, bywa też realizowana mechanicznie. Podobnie z wybieraną niekiedy zamiast fragmentów Sonaty a-moll Chaconne z Partity d-moll.
Ten wielki, swego rodzaju poemat oparty na rytmie posuwistego tańca również pada ofiarą „rozpędzania się” uczestników – choć również zazwyczaj panuje w nim rzetelność (jak u pewnej każdego tonu, niestety, monotonnie w forte, Karen Su; ciekawszy był namysł mniej swobodnego Eliasa Davida Moncado).
Zaletą konkursu jest jednak bardzo szerokie, powszechne wręcz wprowadzenie historycznej stylistyki w graniu Bacha: nawet jeżeli rzadko wznosi się on powyżej poziomu dobrej poprawności, to jest to także aktualna, współczesna poprawność stylistyczna – oczywiście taka, jaką można uzyskać na instrumencie ze współczesnymi strunami, nie jelitowymi, i z pomocą nowoczesnego smyczka.
Rzecz dotyczy zatem przede wszystkim wibrata: wiadomo, że w baroku właściwie go nie stosowano, wibrować mogły najwyżej pojedyncze, wybrane dźwięki. Młodzi skrzypkowie są tego w pełni świadomi – i wbrew moim obawom z pierwszego dnia przesłuchań, dotyczy to też polskich muzyków, których kilkoro zdążyło już wystąpić.
RELACJE Z KONKURSU WIENIAWSKIEGO: OGLĄDAJ NA ŻYWO! >>>
W skrajnych przypadkach, jak na przykład Holenderki Charlotte Spruit (intrygującej, bo akurat wyjątkowo odwracającej schemat: utwory solowe były wykonane zdecydowanie mniej solidnie niż Beethovena), brak lub hiperoszczędne stosowanie wibrata sięga do Paganiniego i Wieniawskiego. Również jest to historycznie uzasadnione, bo jako stały element dźwięku skrzypiec pojawiło się dopiero na przełomie XIX i XX wieku, w grze Fritza Kreislera. Skoro jednak padło to nazwisko – chyba przydałoby się, żeby skrzypkowie więcej słuchali takiej gry, w której liczy się, owszem, elegancja, ale i sprężystość frazy, i puls, i naturalna precyzja artykulacyjna, i oddech – by nie wspomnieć już o jędrnym, ale nigdy nie drapiącym dźwięku. To przede wszystkim sposób rozumienia muzyki, którego choćby elementy przydałoby się przenieść i do Bacha, i do wirtuozowskich Kaprysów, a wreszcie w pełni zastosować w sonacie Beethovena.
CO NAS CZEKA PODCZAS XVI EDYCJI KONKURSU WIENIAWSKIEGO >>>
Kolejne po Bachu pozycje także bowiem wykonywane są z reguły technicznie, jak gdyby jedynym celem istnienia Paganiniego, a zwłaszcza Wieniawskiego, było wyłącznie pokonanie nagromadzonych problemów technicznych – które z reguły przynajmniej pokonywane są z powodzeniem. O kłopotach z rozumieniem Beethovena już miałem okazję pisać w poprzednim tekście – i tylko pozostaje cieszyć się, że na koniec czeka jeszcze mniej lub bardziej salonowy, ale zawsze efektowny utwór Wieniawskiego, którym skrzypkowie mogą zabłysnąć przed zejściem z estrady. Wszyscy korzystają z tej możliwości – i z reguły wypełnienie misji Konkursu, którą pozostaje propagowanie muzyki patrona, przynosi bezsprzecznie najlepszy punkt występu.
Dziś ostatni dzień I etapu. Wielkimi krokami zbliża się poświęcony kameralistyce etap następny – i to tu zapewne będziemy mieli moment, na który czeka się na każdym konkursie: „etap prawdy”.
Występów wspomnianych w tekście artystów można posłuchać w tym miejscu >>>