Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
MAREK RABIJ: Ostrzeżenie Fundacji Panoptykon, że w świecie cyfrowym łatwo przekroczyć granicę między nadzorem a inwigilacją, to zawoalowany komunikat, że ten Rubikon polski rząd przekroczył?
KATARZYNA SZYMIELEWICZ: Na razie przypominamy o zasadach, których rząd musi przestrzegać, nawet w walce z pandemią. Domagamy się m.in. tego, by dla każdego nowego narzędzia i sięgnięcia po dane istniał konkretny cel. Po co państwo przekracza kolejne bastiony nadzoru?
To jasne: by walczyć z epidemią.
Ale to jeszcze nic nie znaczy. Mamy prawo wiedzieć, po co rząd chce kontrolować nasze położenie albo zbierać zdjęcia naszych twarzy. Pod przykrywką walki z epidemią władza może łatwo przyznać sobie szerokie prerogatywy. Musimy pilnować, by tak się nie stało. W obecnej sytuacji rozszerzenie skali cyfrowego nadzoru jest uzasadnione. Ale nie na zasadzie „im więcej danych, tym lepiej”. Jeśli celem jest spowolnienie tempa rozprzestrzeniania się wirusa, potrzebujemy narzędzi do wykrycia, czy gdzieś w lesie nie przesiaduje w jednym miejscu kilkadziesiąt osób. Ale nie musimy ustalać tożsamości każdej z nich. Jeśli władzy nie wystarczają zanonimizowane dane, zapewne chodzi nie tyle o kontrolowanie ruchu ludzi, ile o ich ukaranie.
Kontrola bez kar bywa iluzoryczna.
Nie w tym rzecz. Mamy prawo wiedzieć, w co gra z nami władza. Rząd to nie korporacja, która zbiera dane o klientach na zapas. To fundament zaufania do państwa i jedna z konstytucyjnych zasad. W tej chwili trwają prace nad aplikacją ProteGo, która ma odtwarzać historię naszych interakcji i szacować ryzyko zarażenia. Żeby takie narzędzie mogło skutecznie zadziałać, potrzebne jest właśnie zaufanie i dobrowolna współpraca. Nie powinniśmy się teraz władzy bać. ©℗
KATARZYNA SZYMIELEWICZ jest prezeską Fundacji Panoptykon.
Czytaj także: Paweł Bravo, Marcin Żyła: Nasze wolności tylko pożyczamy