Zmienić, ale nie zmęczyć

Izolowanie się nie idzie w parze z naszą głęboko społeczną naturą. Dlatego wszystkie państwa stają przed tym samym wyzwaniem: jak sprawić, by ludzie zostali w domach?

18.05.2020

Czyta się kilka minut

Natalia Polasik, Bez tytułu, kolaż, 2019 r. / @MOONWATERPL
Natalia Polasik, Bez tytułu, kolaż, 2019 r. / @MOONWATERPL

Na wirusa SARS-CoV-2 nie ma szczepionki ani leku. Na razie jedyną obroną przed epidemią jest długoterminowa zmiana zachowań. Jeśli ludzie będą często myć ręce, zasłaniać twarz, kichać w zgięcie łokcia i unikać zatłoczonych miejsc, to powinno udać się uniknąć przeciążenia systemu opieki zdrowotnej i dużej liczby ofiar. Jeśli to takie proste, to dlaczego tak trudne?

Żeby odpowiedzieć na pytanie, czy społeczeństwa są w stanie ocalić same siebie i ograniczyć zasięg pandemii, musimy przyjrzeć się ludzkim zachowaniom i motywacjom. Co nami kieruje, gdy decydujemy się zostać w domu i ograniczyć kontakty ze znajomymi i rodziną? Co się stanie z naszą motywacją wraz z upływem czasu? I jakie działania władzy publicznej mogą pomóc nam w długoterminowej zmianie zachowań, a jakie w niej przeszkadzają?

Strachy i uprzedzenia

Wydawałoby się, że wystarczy podać liczbę nowych zarażeń i liczbę zgonów, by ludzie zostali w domach. Zarządzanie przez strach jest kuszące. Jednak z badań przeprowadzonych przez Kim Witte i Michaela Allena z Uniwersytetu w Michigan wynika, że strach może być skutecznym narzędziem w czasie pandemii tylko wtedy, gdy ludzie czują się zdolni do poradzenia sobie z zagrożeniem. Jeżeli strachowi towarzyszy uczucie bezradności, przyjmujemy postawy defensywne, a nawet wprost zaprzeczające konieczności poddania się nowemu reżimowi.

Poza tym długotrwałe straszenie społeczeństwa jest kontrowersyjne i może mieć poważne skutki uboczne, do których zalicza się pojawienie wrogości, uprzedzeń i dyskryminacji. Państwo, planując strategię komunikacyjną, musi o tym pamiętać.

W badaniach prowadzonych przez zespół Josepha T.F. Laua z Chińskiego Uniwersytetu w Hongkongu prawie co trzeci respondent uważał, że osoby, które przechorowały SARS (podczas epidemii z lat 2002-04), nie powinny pracować jako nauczyciele, lekarze i pielęgniarki ani serwować jedzenia. Inni respondenci byli przekonani, że ludzie, którzy przechorowali świńską grypę, mogą zarażać przez kolejne osiemnaście miesięcy (choć wyzdrowienie oznacza w istocie usunięcie wirusa z organizmu). Jeśli da się przyzwolenie na rozsiewanie strachu i wrogości w czasie pandemii, to dyskryminacja i stygmatyzacja nie skończą się wraz z ostatnim chorym na COVID-19.

Zarządzanie oczekiwaniami

W ostatnim czasie ustalenia nauk o zachowaniu człowieka coraz częściej wykorzystywane są przez państwa i instytucje publiczne. Badacze pracujący w tym obszarze w wielu eksperymentach udowodnili, że czasem niewielka i niezbyt kosztowna zmiana w podejściu do zagadnienia czy kontakcie z odbiorcą skutkuje znacznymi – i pożądanymi – zmianami zachowań społecznych. Niektóre instytucje, w tym Bank Światowy i Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), wprost odwołują się do ustaleń tych nauk, by przygotować stosowne zalecenia dla władz państwowych lub dostarczyć im narzędzi do analizowania zachowań społecznych i wdrażania rozwiązań kluczowych w walce z wirusem.

Chodzi m.in. o instruowanie, jak tworzyć skuteczne kampanie informacyjne, jak i dlaczego należy wykorzystywać sieci społeczne do wspierania i podtrzymywania zachowań zgodnych z zaleceniami w czasie kwarantanny, jakie transfery pieniężne mogą umacniać dyscyplinę oraz po jakie mechanizmy budowania zaufania można sięgnąć.

Jeszcze w lutym naukowcy z brytyjskiego Behavioural Insights Team opracowali podstawy efektywnej komunikacji w czasie pandemii. Ich zdaniem zarządzanie przekazem może zwiększyć zaufanie do władzy publicznej, zmniejszyć skalę dezinformacji, a także zmniejszyć zagrożenie związane z pojawieniem się paniki. Na podstawie badań przeprowadzonych w trakcie pandemii świńskiej grypy i epidemii choroby powodowanej przez wirusa zika ustalono, że największym zaufaniem cieszą się nie politycy, a przedstawiciele systemu opieki zdrowotnej, otwarta zaś walka z dezinformacją – co zaskakujące – zmniejsza zaufanie do oficjalnych komunikatów władzy publicznej. Zważywszy na fakt, że w czasie rozprzestrzeniania się wirusa ludzie mają trudności z przetwarzaniem informacji – można to było zaobserwować m.in. w trakcie epidemii choroby powodowanej przez wirusa Zachodniego Nilu – komunikaty muszą być jak najprostsze i jak najkrótsze. Równie istotna jest transparentność działania. Jeśli społeczeństwo ma szanse zobaczyć, jak pracują ludzie, na których spoczywa odpowiedzialność za opracowanie i wdrożenie strategii walki z chorobą, to zwiększa się – kluczowe przecież – zaufanie społeczeństwa do władzy publicznej.

Wpływ na dyscyplinę obywateli ma także skuteczne zarządzanie oczekiwaniami, kiedy restrykcje zostaną zniesione lub przynajmniej złagodzone. Taki wniosek płynie z ustaleń włoskich naukowców. Jeśli nawet obywatele zakładają, że w pierwszej kolejności lockdown zostanie przedłużony, to informacja o tym, na jak długo, ma duże znaczenie dla stopnia przestrzegania nowych wymogów. Jeśli obywatele są pozytywnie zaskoczeni okresem przedłużenia restrykcji, to są gotowi do ich przestrzegania. Jeśli jednak przedłużenie terminu ich zniesienia jest bardziej oddalone w czasie w stosunku do tego, co obywatele zakładali, to ich motywacja do kierowania się zaleceniami spada.

Jednym z państw, w których nauki społeczne i behawioralne były wykorzystywane od początku pandemii, jest Wielka Brytania. Eksperci z Scientific Advisory Group for Emergencies (SAGE) działającym przy rządzie od początku wspominali o możliwości wystąpienia tzw. zmęczenia kwarantanną. Podkreślano, że nikt nigdy nie zamknął całych społeczeństw na wiele miesięcy w domach i nie wiadomo, jak długo ludzie mogą przestrzegać zakazów. Nie wszyscy komentatorzy zgadzali się z tymi przestrogami, choć wnioski badaczy SAGE były spójne m.in. z tym, co na mniejszą skalę obserwowano podczas poprzednich niedawnych epidemii.

Maseczki rozdawane za darmo

Dziś wygląda na to, że zmęczenie kwarantanną jest faktem, ale pomocne w motywowaniu ludzi do stosowania się do najważniejszych zaleceń mogą okazać się inne interwencje behawioralne.

Ciekawym przykładem takiej interwencji są opracowane przez Abdul Latif Jameel Poverty Action Lab (J-PAL), we współpracy ze specjalistami Banku Światowego, warunkowe lub bezwarunkowe transfery pieniężne i obniżenie ceny do zera za środki ochrony przed wirusem. Małe sumy pieniężne mogą posłużyć jako bodźce zachęcające do przestrzegania nowych reguł postępowania w czasie pandemii. Z kolei obniżenie do zera ceny za maseczki czy środki dezynfekujące podniesie prawdopodobieństwo częstego mycia rąk i korzystania z maseczek. Zero w dowolnej walucie nie jest ceną, ale – jak pisze jeden z wiodących ekonomistów behawioralnych Dan Ariely – emocjonalnym wyzwalaczem irracjonalności. Jeśli rządy chcą, by ludzie nosili maseczki, to rozdawanie ich za darmo będzie znacznie lepszym bodźcem do ich zakładania niż dowolna, nawet bardzo niska cena. Naukowcy z J-PAL przetestowali to rozwiązanie w Afryce. Osoby, które dostały za darmo środek dezynfekujący, używały go częściej niż ci, którzy za niego zapłacili.

Z kolei celem badania Jillian Jordan z Kellogg School of Management było sprawdzenie, który z komunikatów zachęcających do społecznej izolacji jest bardziej skuteczny. Zaprojektowano trzy wersje. Pierwsza bazowała na egoizmie i podkreślała konieczność izolacji w ochronie własnego zdrowia. Druga akcentowała społeczny wymiar pandemii – podkreślano możliwość zarażenia innych członków społeczności, a w efekcie sprowadzenia na nich śmierci. Trzecia wersja stanowiła połączenie dwóch pierwszych. Najbardziej przekonującym komunikatem okazał się ten odwołujący się do negatywnych konsekwencji społecznych, a najmniej przekonującym ten odwołujący się do wąsko rozumianego interesu własnego.

Na zjawisko to rzuca nieco światła inne badanie. Stefan Pfattheicher i współpracownicy zaprojektowali serię pytań, na które odpowiedziało ponad 2000 respondentów z USA, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Na podstawie ich odpowiedzi stwierdzono, że empatia w stosunku do osób z grup ryzyka jest skuteczną motywacją do utrzymywania fizycznego dystansu i to właśnie wykorzystywanie naszej wrodzonej skłonności do dbania o innych powinno zostać uwzględnione przez służby walczące z nowym koronawirusem. Nie chodzi więc o ochronę siebie – bo zgodnie ze znanym zjawiskiem nadmiernego optymizmu zakładamy, że akurat my nie zachorujemy – ale o ochronę najbardziej narażonych na niebezpieczeństwo członków lokalnej społeczności.

Paradoks prewencji

Z przeprowadzonych podczas poprzednich epidemii i pandemii wywiadów, eksperymentów i metaanaliz wynika, że nie jest łatwo zmienić własne zachowania na wiele tygodni. W trakcie epidemii gorączki chikungunya w Gujanie Francuskiej w 2015 r. naukowcy badali zmiany zachowań i postrzegania ryzyka. W początkowych fazach epidemii ludzie przeszacowują ryzyko zagrożenia i reagują zbyt radykalnie, potem jednak, gdy obiektywne ryzyko rośnie, zaniżają je.

Wiele danych udało się zebrać podczas trwającej od czerwca 2009 r. do sierpnia 2010 r. pandemii świńskiej grypy. Rozprzestrzeniała się ona tak szybko, że WHO zwolniła kraje z obowiązku ewidencjonowania każdego przypadku. Dziś szacuje się, że wirus zabił na świecie 150-600 tys. ludzi, a zarazić się nim mogło aż 1,6 mld osób.

W większości analiz z tego okresu ustalano, że im dłużej trwają ograniczenia, tym słabiej są przestrzegane. Jednym z ciekawszych rozważań była analiza zespołu Michaela Springborna z Uniwersytetu Kalifornii, który badał zmiany społecznej izolacji na podstawie zachowań widzów telewizji domowej w Meksyku. Wyższa oglądalność oznaczała, że więcej osób pozostawało w domach. Niższa oglądalność była sygnałem zmniejszonej społecznej izolacji. W początkowych fazach pandemii oglądalność telewizji wzrosła, ale po pewnym czasie zaczęła spadać. Na podstawie zmian oglądalności można było przewidzieć liczbę zakażeń.

Z kolei Lei Zhang, dyrektor Instytutu Transportu na Uniwersytecie w Maryland, kierujący w czasie obecnej pandemii zespołem ekspertów mierzących aktywność stu milionów mieszkańców USA na podstawie danych ze smartfonów, ustalił, że po pięciu tygodniach pozostawania w domach Amerykanie zaczęli częściej wychodzić na zewnątrz i podróżować. Naukowcy stawiają hipotezę, że zmiana ta związana jest ze zmęczeniem kwarantanną, brakiem perspektyw na szybkie pokonanie wirusa, a tym samym zdjęcie restrykcji, a także z niejasnymi i niespójnymi komunikatami administracji Donalda Trumpa.

Całą sytuację związaną ze stosowaniem się do zaleceń może utrudniać tzw. paradoks prewencji. Jeśli środki zapobiegawcze są skuteczne, to ludzie uznają, że są niepotrzebne, bo epidemia się wygasza, a liczba zarażeń i zgonów maleje z dnia na dzień.

Nauka na błędach

Liczba publikacji naukowych poświęconych trwającej pandemii sięgnęła już kilkudziesięciu tysięcy. Jeden z artykułów dotyczący wykorzystania nauk społecznych i behawioralnych w walce z pandemią został napisany przez ponad czterdziestu naukowców. W jego zakończeniu przywołany jest tekst opublikowany w czasopiśmie „Science” w 1919 r., na temat pandemii grypy hiszpanki, która zabiła na świecie ponad 50 mln ludzi. Za główną przyczynę tak wysokiej liczby zgonów i aż trzech fal zarażeń na pierwszym miejscu w artykule podaje się błędne szacowanie ryzyka. Ludzie nie doceniali zagrożenia najbardziej śmiercionośnej epidemii od 700 lat.

Po stu latach historia może się powtórzyć. Do połowy maja nowy koronawirus pochłonął na całym świecie ponad 300 tys. ofiar. I właśnie teraz zmęczenie kwarantanną i społecznym dystansowaniem daje o sobie znać najbardziej. Dlatego najważniejszym wyzwaniem stojącym dziś przed osobami odpowiedzialnymi za opracowywanie i wdrażanie strategii walki z wirusem jest pomoc społeczeństwu w prawidłowym szacowaniu ryzyka możliwego zarażenia się.

Pandemia COVID-19 nie skończy się w maju. Walka z nią to nie jest sprint, a dobry start to za mało, by odtrąbić sukces. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2020

Artykuł pochodzi z dodatku „Wielkie Pytania na nowo. Pandemia