Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To tylko jeden w prawdziwej powodzi głosów zabieranych publicznie w ostatnich dniach. Ostrzeżenie przed "przejęciem inicjatywy w sprawie lustracji duchownych" przez "wrogów katolicyzmu" o tyle nie jest tu trafne, że od samego początku sytuacją zajmują się wszyscy, którzy chcą to robić, i naprawdę trudno by uwierzyć, iż są wśród nich tylko prawdziwie zatroskani o dobro Kościoła (choć takie wypowiedzi znaleźć można również). Uderza język coraz ostrzejszy i coraz bardziej bezceremonialny. Manipulację polegającą na stwierdzaniu, iż to "kuria krakowska" wydała ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu zakaz dalszego udziału w lustracji, podczas gdy w rzeczywistości było to polecenie przełożonego, podjęły i powtarzały w kółko wszystkie prawie media. Świeccy wdali się w sprawę posłuszeństwa między kapłanem a jego biskupem, które to posłuszeństwo każdy ksiądz uroczyście przysięga podczas swoich święceń. Zapanowała atmosfera przypominająca akcje laikatu "To my jesteśmy Kościołem", znane nam z innych krajów. Daleko wyszliśmy poza prawo z dekretów soborowych o "ujawnianiu swojego zdania" (i to "stosownie do posiadanej wiedzy i kompetencji" - cytat z tegoż dekretu, przywołany przez autorów listu): w wypowiedziach dominuje całkowita pewność własnych sądów i wyroków, a także przekonanie o bezwzględnej racji upomnień kierowanych pod adresem zwierzchników Kościoła w Polsce. I mimo że "dobro Kościoła" - rzeczywistości z innego niż czysto ludzki wymiaru - wciąż jest werbalnie przywoływane, trzeba zapytać, czy to ono jest troską nadrzędną wielu zabierających głos. I czym to może się skończyć.