Towarzyszyć w myśleniu

Tegoroczna sesja naukowa, zorganizowana, jak co roku, w Collegium Novum (9 maja), znów okazała się jednym z najważniejszych momentów Dni Tischnerowskich. Tym razem punktem wyjścia dla kolejnych prelegentów stało się „Myślenie religijne ks. Józefa Tischnera”.

25.05.2003

Czyta się kilka minut

Tytuł brzmiał dość prowokacyjnie. Bo czym tak naprawdę jest myślenie religijne? Czy stoi bliżej teologii, czy filozofii? Jak ma się do fenomenu wiary, do jej codziennego przeżywania? Wreszcie - czy myśleć religijnie może także człowiek niewierzący? Przewodniczący spotkaniu o. prof. Andrzej Kłoczowski tłumaczył, że chodzi o refleksję nad religijną kondycją człowieka. Bo wiara nie jest tylko krzykiem, emocjonalnym gestem. Jest przede wszystkim próbą zrozumienia świata i jego relacji z Transcendencją.

Wiara i rozum

„Wiara poszukująca rozumienia” stała się tematem przedpołudniowej części konferencji. Dwa pierwsze wystąpienia, bezpośrednio nawiązujące do tekstów patrona sesji, miały na celu analizę jego myślenia religijnego. Prof. Karol Tanowski mówił o ujawnianych przez Tischnera „drogach potępienia” oraz o porzucaniu ich w poszukiwaniu „dróg zbawienia”. Przypomniał, że istotą ludzkiego dramatu - otwartego na człowieka, czas i scenę, czyli świat - jest możliwość zguby albo ocalenia. Człowiek chce usprawiedliwienia swojego życia, zadaje więc pytanie, jak być, by być? Tym usprawiedliwieniem może być tylko dobro. Tymczasem na poziomie sceny pojawia się nieszczęście, w relacjach między ludźmi rodzi się natomiast zło.

Człowiek błądzi w żywiole dobra, które zastępowane jest przez piękno albo kłamstwo. Zagraża mu utrata poczucia własnej wartości, a to otwiera przed nim drogę potępienia. Zło leży bowiem w nienawiści wynikającej z cierpienia albo z odbierania życia jako zdrady. Lecz rozpacz, owo pęknięcie duszy, przez które człowiek popada w demoniczność, nie rodzi się bez jego zgody. Dlatego człowiek ma szansę nawrócenia, zastąpienia zdania: „Ty mnie prześladujesz”, innym: „Tobie zawierzam”. Ta ufna nadzieja jest możliwa dzięki łasce wolności. Wraz z nią rodzi się zaś powstała ze świadomości daru wdzięczność oraz jej dopełnienie - wspaniałomyślność.

O. prof. Zdzisław Kijas, przedstawiając „Dar osoby - Tischnera spojrzenie do wnętrza Trójcy Świętej”, przeszedł od schematu myśli do jej szczegółowego dopełnienia, przypominając jednocześnie, że w kwestii Trójcy Świętej filozof całkowicie zaufał teologom. Człowiek nie możebyć dobry ani w samotności, ani z konieczności. Ale wolność człowieka jest odbiciem wolności Boga. I dlatego oparta na dialogu tajemnica Trójcy Świętej - w której Trzy Osoby posiadają się w akcie miłości, czyli w dawaniu siebie - stanowi dla człowieka punkt odniesienia dla jego własnych relacji z Bogiem i innymi ludźmi.

Dla dwóch kolejnych referatów myślenie religijne Tischnera stało się zobowiązaniem do postawienia na nowo pewnych pytań i sformułowania spekulatywnych odpowiedzi, które są próbą zrozumienia relacji świata i Boga. Ks. Tomasz Węcławski (skróconą wersję jego wykładu drukujemy obok), poszukując zasady rozumienia dziejów zbawienia w teologii łaski i wolności, próbował znaleźć odpowiedź na pytanie nurtujące człowieka wierzącego od zawsze: jak to możliwe, że mogę wybierać, choć Bóg zawsze wie, co wybiorę? Dla prof. Władysława Stróżewskiego punktem wyjścia do rozważań o cierpieniu i miłosierdziu były Tischnerowskie „Drogi i bezdroża Miłosierdzia”, rozdział, w którym autor stara się, idąc za św. Anzelmem, wyjaśnić wcielenie Chrystusa.

Pytanie o cierpienie jest zarazem postawieniem kwestii dotyczącej genezy zła. Pojawiło się ono wraz ze światem. Dlaczego? Bo Bóg jest Dobrem, a stworzenie - dobre. Trwałe jest Dobro, to, co dobre może swoje dobro utracić. I jeśli do tego dojdzie, musi narodzić się zło - bo stworzenie jest inne wobec Boga. Wolność nadaje wartość wyborowi, jest jego warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym. Dlatego świat właśnie poprzez wolność człowieka sprzeniewierzył się Bogu.

Jednak akt stworzenia był przecież wynikającą z miłości ofiarą Absolutu i wiązał się z Jego cierpieniem. I jeżeli na samym początku stała miłość ofiarna, ofiara musi być kontynuowana. Św. Anzelm twierdził, że obraza istoty nieskończonej może być zadośćuczyniona tylko przez istotę nieskończoną, która musi być jednocześnie człowiekiem, bo to człowiek obraził Boga. Tak rodzi się wyzwalające od cierpienia cierpienie Chrystusa. Nie ma w tym jednak ekonomii, lecz miłość.
Ewangelia i Kościół

Podczas popołudniowej części sesji rozważano temat „Wiara ewangeliczna w Kościele”. Prowadzący dyskusję ks. prof. Władysław Zuziak wyjaśnił, że ks. Tischner nie tylko głosił Ewangelię jako duchowny, ale także czerpał z niej natchnienie jako myśliciel i filozof.

Biblijne korzenie myśli Tischnera badał ks. prof. Henryk Witczyk. Rozpoczął od zacytowania wypowiedzi patrona sesji: „Filozofowie, którzy czytali Biblię (Rosen-zweig, Buber, Levinas) wymyślili filozofię dialogu”. Zdaniem ks. Witczyka, podobnie Tischer-filozof, czytając Biblię, wymyślił filozofię dramatu. Świadczy o tym semantyczne pochodzenie głównych kategorii tej filozofii: postaci dramatu (człowieka i Boga), relacji między nimi (kategorie wybrania, nawrócenia, zawierzenia), a także sama dziejowość dramatu, której sens wyznacza ostatecznie historia zbawienia. Człowiek nie może siebie zrozumieć tylko jako cząstki sceny. „Wolność nie jest z tego świata - mówił Tischner. - Stworzony na obraz i podobieństwo Boga, człowiek musi nieść w sobie ten wiatr, który wieje we wnętrzu Trójcy Świętej - wiatr wolności”. Już ten przykład wskazuje, że filozofia dramatu przekracza ramy wyznaczone przez żydowską filozofię dialogu, odważnie sięgając do ewangelicznego objawienia. Ks. Witczyk przyznał, że hermeneutyczne struktury ukazane przez Tischnera, pozwalają mu - jako bibliście - lepiej rozumieć przesłanie Biblii.

W pamięci wielu pozostał jako ksiądz niepokorny. Czy uczył jednak tylko buntu, czy pokazywał drogę pozytywną? Nad tym pytaniem zastanawiał się ks. prof. Henryk Seweryniak (tekst publikujemy obok), zaś wątkiem krytyki Kościoła w twórczości ks. Tischnera zajął się red. Zbigniew Nosowski (tekst opublikujemy niebawem). Zdaniem naczelnego „Więzi” tischnerowska krytyka zawsze prowadziła do afirmacji Kościoła. Jednak prelegent nie zatrzymał się tylko na tej konstatacji i zaproponował własną typologię postaw krytycznych i stosunku do krytyki Kościoła. Wymienił także pokusy czyhające na zbyt zapalczywego krytyka (mentalność Kalego, monopolizowanie „słusznej” krytyki, budowanie własnej tożsamości na krytyce), co doprowadziło go do sformułowania „dekalogu” sensownej krytyki. Powinna ona być podejmowana: w duchu wolności, odważnie, pokornie, kompetentnie, zawsze w prawdzie, z szacunkiem i miłością, bez uproszczeń i uogólnień, z bólem i troską o jedność, trafnie i głęboko oraz rozróżniając „ziarno od plew”.

Możliwość realizacji tego dekalogu wzbudziła wśród słuchaczy wątpliwości. „Czy nie boisz się, Zbyszku, że gdyby zastosować twój dekalog, to nie byłoby Tischnera?” - pytał Wojciech Bonowicz. Tischnerowska krytyka na pewno nie była „poczciwa” i uładzona. Odpowiadając, Nosowski sięgnął do doświadczeń małżeńskich. Czasem ostre kłótnie przynoszą pozytywne owoce, „o ileż jednak lepiej jest, kiedy małżonkowie potrafią swoje racje przedstawiać bez kłótni”.

W ostatnim sesyjnym wystąpieniu o. Jan Andrzej Kłoczowski próbował nakreślić horyzonty myślenia religijnego po Tischnerze. Czego nauczył nas autor „Sporu o istnienie człowieka”? Najpierw tego, że myślenie religijne może być nieautentyczne (spuścizna po XX-wiecznych mistrzach podejrzeń), a wtedy może obracać się przeciwko człowiekowi. Jak temu zaradzić? Prelegent wskazywał na potrzebę refleksji nad doświadczeniem religijnym. Sam wymienił jego dwa elementy: doświadczenie religijne powinno być jednocześnie źródłowo zakorzenione i wyzwalające. A by móc je adekwatnie wyartykułować, języka religijnego nie wolno nadużywać dla celów pozareligijnych - politycznych, wychowawczych czy nawet etycznych.

*

Czy krakowska sesja odpowiedziała na pytanie, czym jest myślenie religijne? Heidegger twierdził, że filozofia chrześcijańska jest czymś w rodzaju kwadratury koła. Rosenzweig skłaniał się ku temu, by powiązać filozofię z teologią. Odpowiedzią okazały się nie tyle teoretyczne rozważania, ile praktyka, zaprezentowana podczas konferencji. Ale największą wartością tego spotkania było coś innego. Udowodniło ono, że myślenie religijne Tischnera nie jest dziełem zamkniętym i że ma swoich wybitnych świadków, towarzyszy i kontynuatorów.

AGNIESZKA SABOR, ARTUR SPORNIAK

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2003

Artykuł pochodzi z dodatku „Dni Tischnerowskie (21/2003)