Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Szef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej Tomasz Nowakowski stracił właśnie stanowisko po tym, jak "Newsweek" opisał jego wydatki opłacone służbową Visą: ponad 10 tys. zł w perfumeriach i restauracjach. Zaś "Dziennik" ujawnił rachunek za służbową komórkę byłego wiceministra spraw wewnętrznych Zbigniewa Piętaka: w ostatni rok prawie 80 tys. zł. Ponad 60 tys. zł uregulował z publicznej kasy jego przełożony, minister Władysław Stasiak. Piętak bronił się, że to przez skandaliczną umowę z operatorem: nie było limitów. Przecież gdyby limit był, minister nie musiałby się pilnować sam.
Jeszcze w 1995 r. egzotyczny wydawał się skandal ze szwedzką wicepremier Moną Sahlin, typowaną wówczas na przyszłą premier. Sahlin straciła stanowisko, gdy bulwarówka "Expressen" zarzuciła jej, że płacąc służbową kartą wydała prywatnie 2 tys. koron. Sama tłumaczyła, że kupiła tylko baton Toblerone, pieluchy i papierosy. Sąd oczyścił ją zresztą z zarzutów, ale w wyczulonym społeczeństwie samo podejrzenie wystarczyło. Toblerone stało się przysłowiowe.
Może więc i u nas wreszcie coś drgnęło. Korupcja i nadużycia władzy rodzą się przecież w mentalności: w przyzwoleniu na wykorzystywanie pieniędzy czy stanowisk, które są publiczne. Czyli niczyje.