To, co umiera, zmartwychwstaje

Coraz częściej słowo "Kościół" pojawia się w sąsiedztwie takich słów jak kryzys, zmierzch, upadek. Przekonanie o kryzysie Kościoła, a nawet o rychłym jego końcu bywa większe niż wiara w Ducha Świętego, który jest tego Kościoła duszą.

18.05.2010

Czyta się kilka minut

Minęło już pięćdziesiąt dni od chwili, gdy drzwi Wieczernika zostały "zamknięte z obawy przed Żydami" (J 20, 19). Słowo "Żyd" może mieć tutaj wielorakie znaczenie. Może oznaczać - w odróżnieniu od Galilejczyków - każdego mieszkańca Judei, członka pokolenia Judy, a także - w opozycji do tych, którzy uwierzyli w Chrystusa - Żydów, którzy pozostali przy "starej" wierze, czyli - jak byśmy dzisiaj powiedzieli - wyznawców religii Mojżeszowej. Tak czy inaczej, w świadomości uczniów zgromadzonych w Wieczerniku, owi Judejczycy (Iudaioi) stanowili dla nich powód realnego zagrożenia, skoro to właśnie strach kazał im zaryglować drzwi.

Nie jest żadnym odkryciem stwierdzenie, że strach zamyka, każe się wycofać do bezpiecznego miejsca, prowokuje do poszukiwania azylu. Od zależności tej nie jest wolne także doświadczenie wiary. Świeże obrazy ostatnich dni, które uczniowie nosili zapewne w swoich umysłach i sercach, napawały ich raczej obawą przed przyszłością, a nie nadzieją. Skoro zabito ich Mistrza i Pana, czy taki sam los nie spotka Jego uczniów? Ale już wtedy, "owego pierwszego dnia tygodnia", przychodzi wzmocnienie. Jezus przynosi im pokój i wyzwolenie od lęku. Obdarza ich Duchem, którego im obiecał jako niezbędny dar. Obdarzeni i umocnieni tym Duchem są już teraz, w dzień Zmartwychwstania, posłani na świat analogicznie, jak Jezus został posłany na świat przez swojego Ojca.

To otwarcie się, zapoczątkowane w wieczór pierwszego dnia tygodnia, będzie się dokonywało stopniowo. Jak pokazują Dzieje Apostolskie, uczniowie będą wracać do Wieczernika jak do matecznika wiary. Tak stanie się po Wniebowstąpieniu, gdy uczniowie zgromadzą się "w sali na górze" (Dz 1, 13), aby uzupełnić liczbę "świadków Jego zmartwychwstania"

(Dz 1, 22). Ostateczne zesłanie Ducha Świętego dokona się w Święto Tygodni, gdy uczniowie wraz z Matką Jezusa znów zgromadzą się w miejscu ostatniej Wieczerzy. Odwaga uczniów objawi się w mowie Piotra, który nie zawaha się powiedzieć do zgromadzonych Żydów o Jezusie: "tego Męża (...) przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście" (Dz 2, 23).

Godzina próby

Przyjście Ducha było konieczne. Sam Jezus zapowiada ścisły związek zesłania Parakleta z Jego odejściem i czasową nieobecnością do Paruzji. Po odejściu "pierwszego rzecznika", którym był Jezus, potrzebny jest drugi.

Św. Jan nazywa Jezusa "naszym rzecznikiem (parakletos) wobec Ojca". Paraklet to ten, kto jest zdolny do udzielenia zachęty, odwagi, pomocy, to także orędownik, rzecznik, pocieszyciel. Jezus obiecuje swoim uczniom, że pośle im "innego Parakleta", bo On sam jest pierwszym naszym rzecznikiem, orędownikiem wobec Ojca, naszym Parakletem.

Zapowiedź przyjścia Parakleta, której Jezus dokonuje podczas mowy pożegnalnej, usytuowana jest w kontekście przewidywanych prześladowań i nienawiści wobec Jego Kościoła. Sam Jezus wyjaśnia motywację takiego działania: "To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze" (J 16, 1), gdy "nadejdzie ich godzina" (J 16, 4). Czy jednak chodzi tutaj tylko o godzinę zewnętrznego prześladowania? W drodze do Portugalii Benedykt XVI miał powiedzieć, iż największe prześladowanie Kościoła rodzi się z jego własnych grzechów, a nie z zewnątrz. Tak więc kryzys Kościoła i jego prześladowanie, nienawiść i brak miłości, utrata wierności, a nawet jego obumieranie - to nie tylko owoce działania świata, który nas nienawidzi, ale także mysterium iniquitatis, które nieodłącznie powiązane jest z Kościołem. Wystarczy przypomnieć sobie wielkojubileuszowy rachunek sumienia i wyznanie win, a także rozważania z Drogi Krzyżowej kard. Ratzingera z roku 2005, by zobaczyć, jak trudna i bolesna jest świadomość Kościoła, który jest nie tylko obiektem prześladowania dokonującego się z zewnątrz, ale także Kościoła, który w swoich poszczególnych członkach staje się wrogiem i prześladowcą sam dla siebie. Także na godzinę takiego prześladowania i takiego kryzysu przychodzi Paraklet, abyśmy się nie załamywali w wierze.

Czwarta hipoteza

Kiedy kryzys Kościoła w Quebecu osiągnął swój zenit i gdy zaczęto już nawet nazywać ten stan agonią, pojawili się ludzie Kościoła, którzy mieli odwagę pytać nie tylko o przyczyny takiego stanu rzeczy, ale także - co o wiele trudniejsze - pytać o Kościół, który zrodzi się z tej agonii i tego kryzysu. Maurice Bellet w swojej książce pt. "La quatri?me hypot?se" ("Czwarta hipoteza") zarysowuje cztery modele przyszłości chrześcijaństwa. Pierwsza hipoteza mówi o zaniku chrześcijaństwa, które zostanie wyparte przez panowanie rozumu. Druga hipoteza mówi o "rozpuszczeniu się" chrześcijaństwa, które będzie polegało na asymilacji tzw. wartości chrześcijańskich w kulturze, bez odniesienia do wiary. Trzecia hipoteza mówi o kontynuacji, polegającej na obronie instytucji chrześcijańskich i dążeniu do restauracji istniejącego niegdyś status quo. Czwarta hipoteza zakłada, iż Ewangelia jest dobrą nowiną, która nigdy się nie wyczerpuje, a jej owocność jest niezależna od czasu i okoliczności. "Nowy" Kościół nigdy nie powstaje bez cierpienia, ale cierpienie nosi w sobie także określoną owocność.

Dodajmy, że słowo "kryzys" oznacza tyle co "sąd". Stan kryzysu jest chwilą osądzenia tej rzeczywistości, która popada w stan kryzysu. Jego synonimem nie jest wcale załamanie, ale o wiele bardziej kryzys to okres przełomu, przesilenia, decydujący zwrot - chwile, które domagają się wyboru, decydowania, a także zmagania się i walki. Nie da się zwycięsko przejść kryzysu bez rzetelnej diagnozy i oczyszczenia z tego, co obciąża. Czy Duch, który przychodzi przekonać świat o sądzie (J 16, 18), nie dokonuje także sądu wewnątrz wspólnoty Kościoła, pomagając mu rozpoznać właściwe drogi? To On przekonuje nas, co z ziarna Kościoła musi obumierać, by Kościół mógł wydawać nieustanny plon. Jan Paweł II mówił niejednokrotnie i z niejakim uporem o wiośnie Kościoła. Choć chrześcijaństwo trwa już dwa tysiące lat, to teologicznie rzecz ujmując wciąż jest u swego początku. Jeśli nawet gdziekolwiek Kościół doświadcza bólów obumierania, to trzeba wierzyć, iż są to jednocześnie bóle rodzenia, w których Kościół "jęczy i wzdycha", dzieląc los stworzenia. A żyjąc w oczekiwaniu, posiadamy już pierwsze dary Ducha (Rz 8, 18-23).

Drzwi szeroko otwarte

Podczas audiencji 21 listopada 1990 r. Jan Paweł II mówił: "Duch Święty jest życiodajnym początkiem Kościoła - wewnętrznym, ale transcendentnym. Obdarza Kościół życiem i jednością jako przyczyna sprawcza, to znaczy jako sprawca i krzewiciel Bożego życia Ciała Chrystusa". Przypomniał także naukę soborową mówiącą, iż Chrystus, "abyśmy (...) w Nim nieustannie się odnawiali (por. Ef 4, 23), udzielił nam Ducha swego, który będąc jednym i tym samym w Głowie i członkach, tak całe ciało ożywia, jednoczy i porusza, że działanie Jego porównywać mogli święci Ojcowie z funkcją, jaką spełnia w ciele ludzkim zasada życia, czyli dusza" (Konstytucja dogmatyczna o Kościele, p. 7).

Duch Święty utrzymuje Kościół w ciągłej młodości, jednocześnie nie pozwalając mu się zestarzeć. W tym znaczeniu przychodzi jako Paraklet - nie jako pocieszyciel, który miałby uspokajać zamkniętych w Wieczerniku słowami, że "wszystko będzie dobrze", ale jako ten, który jest źródłem mocy i dynamizmu. Jeśli bowiem widzialne ciało Kościoła podlega różnorakim przemianom i kryzysom, wewnętrznym i zewnętrznym prześladowaniom, które są źródłem jego cierpień, a nawet "starzeniu się w grzechach", to jego dusza - Duch Święty - pozostaje siłą, która nieustannie rodzi i ożywia. Jego obecność usuwa wszelki lęk i pozwala, by drzwi Kościoła były zawsze szeroko otwarte, zarówno dla tych, którzy chcą do niego wejść, usłyszawszy w nim swój ojczysty język (por. Dz 2, 8), jak i dla tych, którzy są wezwani do nieustannego opuszczania Wieczernika, by świadczyć, że są pijani Duchem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolog i publicysta, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, znawca kultury popularnej. Doktor habilitowany teologii, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego. Autor m.in. książek „Copyright na Jezusa. Język, znak, rytuał między wiarą a niewiarą” oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2010