Tituszki-bratuszki

Protesty na wschodzie Ukrainy słabną: wydaje się, że maleje ich skala i „wsparcie” z Rosji. Wśród zwykłych ludzi z Doniecka widać głównie apatię i niechęć do angażowania się w politykę.

17.03.2014

Czyta się kilka minut

Dima miał 22 lata, mieszkał w Doniecku. Zginął w czwartek, 13 marca. W centrum miasta trwały wówczas dwie demonstracje: z jednej strony (pro)rosyjscy aktywiści, popierający przyłączenie regionu do Rosji, z drugiej aktywiści proukraińscy, opowiadający się za integralnością terytorialną kraju. Liczebność obu grup była porównywalna, po ok. tysiąc osób.
W pewnym momencie separatyści napadli na drugą grupę, manifestującą pokojowo. Zaczęli wyrywać ukraińskie flagi, palić je. Proukraińskich demonstrantów obrażano, zmuszano do klękania, wreszcie zaczęto ich bić. Jedną osobę zadźgano nożem – właśnie Dimę. Jeszcze na placu stracił świadomość, zmarł w karetce. Kilkadziesiąt osób zostało rannych.
„BRATNIA POMOC”
Nie ma wątpliwości, że czwartkowy atak był wcześniej zaplanowany – to nie była przypadkowa tragedia. Świadkowie donoszą, że autobusami, z których część nie miała numerów rejestracyjnych, zwożono do Doniecka (pro)rosyjskich aktywistów. W demonstracji po stronie separatystów uczestniczyli nie tylko Rosjanie z Doniecka, obywatele Ukrainy, ale też obcokrajowcy: „turyści” z Rosji, rzecz jasna po cywilnemu. Język ukraiński znalazł dla nich już nowe określenie: tituszki-bratuszki [czyli: rosyjskie tituszki; wcześniej tituszkami zwano chuliganów, których obóz Janukowycza angażował do atakowania Majdanu – red.].
Ale na tym tragedie się nie skończyły: kolejny dzień przyniósł dwie kolejne ofiary – tym razem w Charkowie. W starciach zginęły tu dwie osoby. Według ukraińskiego MSW ofiarami byli (pro)rosyjscy aktywiści. Według niektórych mediów, grupa Rosjan próbowała zaatakować tam siedzibę ukraińskiej organizacji Prawy Sektor, ale spotkała się z taką właśnie – tragiczną w skutkach – odpowiedzią.
Pełniący obowiązki prezydenta Ołeksandr Turczynow mówił później, że we wszystkich tych wypadkach mieliśmy do czynienia z rosyjskimi prowokacjami. Ich celem miało być destabilizowanie wschodnich regionów, aby Rosja mogła potem argumentować, że mniejszość rosyjska na Ukrainie jest prześladowana. W istocie, takie właśnie oświadczenie wydało szybko – po starciach w Doniecku – rosyjskie MSZ: że Rosja nie może pozostać obojętna na prześladowania mniejszości rosyjskiej. Co zabrzmiało jak groźba, że po Krymie Rosja może wkroczyć także do wschodnich obwodów Ukrainy.
SECESJA (JEDNAK) SŁABNĄCA
Także ostatni weekend na wschodzie Ukrainy upłynął pod znakiem demonstracji: w Odessie czy Doniecku na ulice wyszło po kilka tysięcy osób. Demonstracje organizowane były przez (pro)rosyjskich aktywistów; pojawiały się hasła poparcia dla krymskiego referendum i postulat zorganizowania podobnego we wschodnich regionach. Dodatkowo, w Doniecku domagano się uwolnienia Pawła Gubariowa: przywódcy donieckich separatystów, który ogłosił się lokalnym „gubernatorem” i został aresztowany. Największe napięcia obserwuje się dziś właśnie w Doniecku: podczas weekendu doszło tam m.in. do szturmu na budynek prokuratury. W niektórych miastach przeprowadzano też „ludowe referenda”, podczas których rozdawano karty do głosowania, pytając m.in. o federalizację kraju.
Jednak wydaje się, że (pro)rosyjskie demonstracje słabną: o ile w Doniecku 1 marca uczestniczyło w nich 7 tys., a 2 marca 5 tys. osób, o tyle teraz uczestniczy jeszcze mniej. I choć to właśnie ostatni weekend donieccy separatyści ogłosili kluczowym w walce z kijowskimi władzami o odłączenie Donbasu, to zamiast zapowiadanych 50 tys. na ulice wyszło nie więcej niż 3 tys. ludzi.
Taka tendencja chyba się utrzyma – także dlatego, że ukraińskie służby graniczne skuteczniej niż wcześniej nie wpuszczają prowokatorów z Rosji, a sami donieccy separatyści nie potrafią się zorganizować i są nieliczni. Główne lokalne siły, stojące w Doniecku za (pro)rosyjskimi demonstracjami – Ruski Blok i Partia Słowiańska – to grupy marginalne: w wyborach samorządowych nie zdobywają tu nawet jednego procenta głosów. Tymczasem to właśnie tym siłom udało się wyprowadzić na początku marca na ulice 7 tys. ludzi – stąd wniosek, że bez „pomocy” Rosji i długich przygotowań nie byłoby to możliwe. Dziś, wraz ze spadkiem skali tej „pomocy”, spadają i możliwości „mobilizacyjne”. Nie ma też mowy, by udało się zorganizować legalne referendum dotyczące uniezależnienia się regionu.
DALEKO OD POLITYKI
To samo dotyczy zresztą całego wschodu: w Ługańsku, Charkowie czy Dniepropietrowsku ludzie nie popierają idei odłączenia się od Ukrainy. Za takim wariantem opowiada się raptem kilka procent mieszkańców, głównie przedstawiciele niższych warstw społecznych, którzy czekają na Putina-zbawcę. Wschód to przede wszystkim obszary przemysłowe, ale tutejsza infrastruktura jest przestarzała; samodzielnie nie poradziłyby sobie one po secesji.
Również federalizacja kraju – idea wspierana przez Kreml, który ma nadzieję, że mógłby wtedy łatwiej manipulować ukraińskim wschodem i skutecznie destabilizować państwo ukraińskie – byłaby dla jego wschodnich regionów koszmarem: oznaczałaby załamanie gospodarcze, upadłby biznes, region nie miałby szans na rozwój. Np. obwód doniecki więcej otrzymuje z budżetu centralnego niż do niego przekazuje; wiele zakładów jest tu dotowanych.
A zwykli ludzie? W Doniecku widzę wśród nich przede wszystkim apatię – zamykanie oczu na rzeczywistość i niechęć do jakiegokolwiek angażowania się w politykę. Zwłaszcza to odróżnia dziś ukraiński wschód od zachodniej i centralnej części kraju. 

przeł. Zbigniew Rokita

OŁEKSIJ MACIUKA jest redaktorem gazety „Nowosti Donbassa”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2014