Terapia psychodeliczna

Po latach zakazów, krępujących ręce naukowcom i lekarzom, na nowo ruszyły badania nad terapeutycznym potencjałem substancji takich jak LSD i MDMA.

07.09.2020

Czyta się kilka minut

 / ANDRZEJ WIETESZKA DLA „TP”
/ ANDRZEJ WIETESZKA DLA „TP”

Jesteśmy świadkami ogólnoświatowego wzrostu zainteresowania psychodelikami i kulturowej rewizji ich statusu. Od dawien dawna przez wiele kultur były używane w kontekście rytualnym, natomiast we współczesnym świecie zachodnim zyskały popularność głównie za sprawą hipisowskiej rewolucji obyczajowej w latach 60. Są znane z wywoływania intensywnych zmian percepcji świata zewnętrznego, takich jak synestezja, odmiennego postrzegania siebie oraz potęgowania emocji. Wzbudzone przez nie doświadczenia często przybierają formę stanów mistycznych, przypominających niektóre objawienia opisywane w świętych księgach. W świetle prawa obowiązującego w większości państw, w tym w Polsce, psychodeliki są zaklasyfikowane jako niebezpieczne substancje pozbawione zastosowań medycznych, jednak wyniki rosnącej liczby badań prowadzonych na całym świecie stopniowo podważają zasadność tej klasyfikacji.

Delegalizacja cudownego leku

Termin „psychodeliki” został zaproponowany w 1956 r. przez psychiatrę Humphry’ego Osmonda w korespondencji z pisarzem i filozofem Aldousem Huxleyem i znaczy „substancje objawiające umysł” (od gr. psyche: „umysł”, i delein: „objawiać”). Wielu wykorzystujących je psychiatrów i psychologów uważa, że są one dla psychologii tym, czym mikroskop dla biologii albo teleskop dla astronomii: pozwalają ujawnić i ożywić trudno dostępne treści psychiczne. Właściwości te dostrzeżono jeszcze przed ich ogólnoświatową delegalizacją, wprowadzoną w wyniku podyktowanej przez USA w 1971 r. konwencji ONZ o środkach psychotropowych. Przez więcej niż 20 lat psychodeliki wzbudzały zainteresowanie kręgów akademickich, stanowiły przedmiot eksploracji terapeutycznych i były postrzegane jako „cudowne leki” przez licznych ekspertów w dziedzinie zdrowia psychicznego. W latach 50. i 60. opublikowano około tysiąca artykułów naukowych i kilkadziesiąt książek, opisujących wpływ psychodelików na łącznie ponad 40 tysięcy pacjentów. Większość ówczesnych badań nie spełniała aktualnych standardów metodologicznych, niemniej prezentowały one obiecujące rezultaty w leczeniu alkoholizmu, depresji i stanów lękowych towarzyszących nieuleczalnym chorobom. Ich potencjał w terapii uzależnień dostrzegał m.in. Bill Wilson, twórca wspólnoty Anonimowych Alkoholików.

Międzynarodowa delegalizacja psychodelików uderzyła nie tylko w rozrastającą się kontrkulturę hipisowską, ale również w działania naukowców, którzy z powodu zakazów i obostrzeń na ponad dwie dekady zaprzestali stosowania tych substancji w pracy klinicznej. Sytuacja ta zaczęła zmieniać się dopiero w latach 90. W dużej mierze przyczyniły się do tego działania pozarządowych organizacji non-profit, takich jak brytyjska Beckley Foundation czy amerykańska Multi- disciplinary Association for Psychedelic Studies (MAPS). Badania nad psychodelikami prowadzi się obecnie w wielu prestiżowych instytucjach naukowych, takich jak Uniwersytet Johnsa Hopkinsa (JHU), Uniwersytet Zuryski czy Imperial College London. Nawiązują do zagadnień, którymi naukowcy zajmowali się jeszcze przed ich delegalizacją, ale wykorzystują nowsze metody badawcze (jak neuro- obrazowanie) i bardziej rygorystyczną metodologię – przede wszystkim badania z użyciem losowego doboru i podwójnie ślepej próby (ani badacz, ani pacjent nie wiedzą, czy ten drugi otrzymuje dawkę psychodeliku, czy placebo).

Na depresję, lęki, uzależnienia

Do klasycznych psychodelików zalicza się LSD, psylocybinę występującą w tzw. „grzybach halucynogennych”, meskalinę znajdującą się w niektórych kaktusach i dimetylotryptaminę zawartą w pochodzącym z Amazonii wywarze ayahuasca. Ważną rolę we współczesnych badaniach nad medycznym wykorzystaniem środków psychoaktywnych odgrywa również MDMA, znana jako główny składnik tabletek ecstasy. Substancja ta powoduje łagodniejsze zmiany percepcji niż klasyczne psychodeliki, a jej działanie polega przede wszystkim na spotęgowaniu procesów emocjonalnych, co zdaniem badaczy może pogłębiać relację terapeutyczną i pomagać w dotarciu do trudno dostępnych treści psychicznych.

Psychodeliki i MDMA nie działają jak typowe lekarstwa, ponieważ ich wpływ zależy od nastawienia, przeszłości i otoczenia użytkownika, stąd niezbędne jest wcześniejsze przygotowanie pacjenta, zapewnienie mu wsparcia w trakcie sesji terapeutycznej i udzielenie pomocy w późniejszej integracji przeżyć. Psychiatrzy używający tych środków w leczeniu twierdzą, że pozwalają one szybko dotrzeć do sedna problemów psychicznych, a więc działają zupełnie inaczej niż powszechnie stosowane kuracje farmakologiczne. Można powiedzieć, że leczy nie sama substancja, ale wywoływane przez nią doświadczenie. Współcześnie naukowcy sprawdzają ich potencjalne zastosowanie w leczeniu szerokiego wachlarza dolegliwości, takich jak depresja, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, zaburzenia odżywiania, zespół stresu pourazowego (PTSD) oraz uzależnienia od substancji takich jak nikotyna, kokaina, alkohol czy opioidy. W ubiegłym roku na JHU w USA i w Imperial College w Wielkiej Brytanii powstały odrębne ośrodki dedykowane wyłącznie badaniom nad psychodelikami.

Ośrodkiem na JHU kieruje psycho- farmakolog Roland Griffiths, a tamtejsi badacze już od 1999 r. przyglądają się wpływowi psylocybiny na różne grupy badanych: zdrowych ochotników, osoby medytujące, duchownych różnych tradycji religijnych, osoby uzależnione od nikotyny czy pacjentów cierpiących na stany lękowe związane z nieuleczalnymi chorobami. W ostatniej grupie zaobserwowano korzystne zmiany w stosunku do nadchodzącej śmierci, a także długotrwały spadek lęku i przygnębienia przy jednoczesnym wzroście zadowolenia z życia. Ponadto odnotowano, że w wyniku przeżyć psychodelicznych u większości badanych doszło do długofalowego wzrostu otwartości, a ponad dwie trzecie z nich stwierdziła, że było to jedno z pięciu najważniejszych doświadczeń duchowych ich życia. Autorzy przeprowadzonych tam badań podkreślają, że psychodeliki mogą posłużyć nie tylko jako wsparcie w leczeniu szerokiego wachlarza dolegliwości, ale prawdopodobnie również jako narzędzia rozwijania kreatywności i empatii u osób zdrowych.

Na czele ośrodka w Imperial College stanął natomiast psychofarmakolog Robin Carhart-Harris, który kilka lat wcześniej przedstawił przełomowe obrazy aktywności mózgu pod wpływem LSD i psylocybiny, a następnie przeprowadził pilotażowy projekt dotyczący używania psychodelików w leczeniu depresji lekoopornej (w przypadku której tradycyjne leki przeciwdepresyjne zawodzą). Zaobserwowano, że obydwie substancje zwiększają złożoność aktywności mózgu, a przez to również złożoność i płynność świadomych doświadczeń. Wielu ludziom pozwalają zmienić perspektywę widzenia własnych problemów, przyspieszając proces terapeutyczny. Powodują, że pacjenci chwilowo uwalniają się od utrwalonych negatywnych wyobrażeń na temat siebie i otaczającego świata, a ich umysł staje się bardziej podatny na zmiany, które można umocnić w późniejszym procesie terapeutycznym.

Mózg na psychodelikach

Badacze podejrzewają, że kluczowe znaczenie dla terapeutycznego wpływu klasycznych psychodelików ma tymczasowy spadek pobudzenia tzw. sieci standardowej aktywności mózgu (ang. default mode network), która odpowiada za nasze poczucie „ja”, a wzrost jej aktywności następuje w momentach, w których nie koncentrujemy się na żadnym konkretnym zadaniu. Co interesujące, jest nadaktywna u osób z depresją. Spadkowi aktywności sieci oraz liczby połączeń funkcjonalnych między jej obszarami, występującymi po zażyciu psychodelików, towarzyszą subiektywne doświadczenia transcendencji i rozpuszczenia jednostkowego „ja”. Roland Griffiths posługuje się pojęciem „odwróconej traumy” i uważa, że pozytywne przeżycia duchowe mogą wywołać długofalowe korzyści psychiczne i pomagać w rozwiązywaniu problemów psychologicznych związanych z nadmierną sztywnością umysłową (niezdolnością do zmiany punktu widzenia). Działanie substancji psychodelicznych jest krótkotrwałe, w przeciwieństwie do wpływu wywoływanych przez nie doświadczeń.

Psychodeliki należą do substancji stosunkowo bezpiecznych, ponieważ nie uzależniają fizycznie i cechuje je wyjątkowo niska toksyczność. Nie udokumentowano przypadków ich śmiertelnego przedawkowania, a osoby korzystające z nich w kontekście rekreacyjnym bardzo rzadko wymagają konsultacji medycznej. Nie są one jednak w pełni bezpieczne, ponieważ mogą wywoływać trudne i dezorientujące doświadczenia, a oprócz tego stanowić czynnik wyzwalający choroby psychiczne u osób z predyspozycjami. Ryzyko jest szczególnie duże w przypadku osób, u których dochodzi do zaburzeń zdolności oceny rzeczywistości, np. z diagnozą choroby afektywnej dwubiegunowej albo schizofrenii. Z tego powodu przed legalnymi sesjami terapeutycznymi z wykorzystaniem tych substancji przeprowadza się wstępne badania, pozwalające wykluczyć z dalszego udziału osoby narażone na niepożądane skutki uboczne.

Sytuacja wygląda nieco inaczej w przypadku MDMA, które obecnie jest stosowane jako wsparcie w terapii PTSD, a także alkoholizmu i fobii społecznych związanych ze spektrum zaburzeń autystycznych. Z jednej strony, przeżycia wywoływane przez tę substancję często są łagodniejsze i łatwiejsze do zintegrowania niż w przypadku klasycznych psychodelików. Z drugiej strony, jest nieco mniej bezpieczna pod względem fizjologicznym – MDMA jest pochodną amfetaminy i w podobny sposób aktywuje ludzki układ współczulny, wywołując choćby wzrost tętna czy temperatury ciała – ale nawet te problemy można wyeliminować w warunkach klinicznych. Lecznicze działanie MDMA polega przede wszystkim na wzroście zaufania i otwartości na relację terapeutyczną, co jest szczególnie ważne w przypadku pacjentów cierpiących na PTSD, często mających trudności z mówieniem o swoich traumatycznych doświadczeniach. Wyniki badań neuronaukowych wskazują, że MDMA obniża aktywność obszarów ciała migdałowatego, zaangażowanych w przetwarzanie nieprzyjemnych emocji, takich jak strach czy smutek. Jednocześnie substancja ta pobudza korę przedczołową, która jest zaangażowana w racjonalne planowanie i logiczną analizę informacji.

Za sprawą wpływu MDMA pacjenci są w stanie bez lęku powrócić do bolesnych wspomnień i podczas rozmów z terapeutami zintegrować je na poziomie emocjonalnym. Michael Mithoefer, psychiatra z największym dorobkiem w zakresie badań nad MDMA, zaznacza, że na uczestników terapii działa ono zupełnie inaczej niż na osoby używające jej w celach rekreacyjnych, np. podczas festiwali z muzyką elektroniczną. Wspomina, że wielu jego pacjentów z zaskoczeniem stwierdziło: „Nie wiem, dlaczego nazywają to ekstazą”.

Ecstasy w twojej przychodni

Dzięki badaniom klinicznym prowadzonym przez MAPS udało się wykazać, że MDMA ponad dwukrotnie zwiększa skuteczność psychoterapii pacjentów z zespołem stresu pourazowego. Wyniki były tak imponujące, że amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków w 2017 r. przyznała tej metodzie „status przełomowej terapii”. Niedługo później przyznano go również organizacjom prowadzącym badania nad stosowaniem psylocybiny w leczeniu depresji. Właśnie ta dolegliwość aktualnie wzbudza największe zainteresowanie wśród badaczy psychodelików, ponieważ według WHO choruje na nią obecnie około 300 mln ludzi i przewiduje się, że do 2030 r. depresja stanie się najbardziej rozpowszechnioną chorobą psychiczną na świecie. Ostatni duży przełom w jej leczeniu nastąpił trzy dekady temu i wiązał się z wprowadzeniem na rynek selektywnych inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny. Aktualnie stosowane leki przeciwdepresyjne wielu osobom ratują życie, lecz jednocześnie mogą prowadzić do nieprzyjemnych skutków ubocznych i często nie przynoszą spodziewanych rezultatów.

Psychodeliki i MDMA w ramach terapii są stosowane tylko raz lub kilka razy, więc nie wzbudzają zainteresowania ze strony przemysłu farmaceutycznego. Badania kliniczne z użyciem psychodelików są niemal całkowicie finansowane ze źródeł prywatnych, a ich koszt jest wysoki, ponieważ prowadzenie jakichkolwiek eksperymentów z wykorzystaniem nielegalnych środków wymaga spełnienia licznych, kosztownych wymogów organizacyjnych. MAPS dotychczas zgromadził na swoje działania ponad 70 mln dolarów i obecnie realizuje ostatnią fazę testów klinicznych nad stosowaniem MDMA w leczeniu PTSD. Po ich zakończeniu będzie natomiast dążyć do stworzenia legalnych ośrodków terapeutycznych, w których każda zainteresowana osoba będzie mogła wziąć udział w sesji psychodelicznej pod okiem wykwalifikowanego personelu.


Czytaj pozostałe teksty dodatku "WIELKIE PYTANIA NA NOWO: MÓZG"


 

Warto zaznaczyć, że jak dotąd eksperymenty z użyciem psychodelików i MDMA były prowadzone na małych grupach badanych, a intensywność wywoływanych przez nie doświadczeń powoduje, że trudno jest zastosować skuteczne placebo. Nie dysponujemy jeszcze definitywnymi wnioskami na temat ich długofalowego wpływu, wliczając w to trwałość efektów terapeutycznych. Dotychczasowe dane sugerują, że mogą one być bezpiecznie stosowane w ramach terapii i pomagać przynajmniej niektórym grupom pacjentów, którzy nie zareagowali na inne metody kuracji. Pracujący z nimi badacze i terapeuci mają nadzieję, że w ciągu najbliższych lat zostaną włączone do systemu opieki zdrowotnej i staną się jedną z dostępnych opcji leczenia.

Niemiecki filozof umysłu Thomas Metzinger zwraca uwagę, że dotychczasowe regulacje prawne nie rozwiązały problemów związanych z rekreacyjnym użyciem problematycznych środków psychoaktywnych, a wręcz doprowadziły do rozkwitu czarnego rynku i pojawienia się nowych niebezpiecznych substancji psychoaktywnych. Uważa, że potrzebujemy świeżego kontekstu kulturowego dla psychodelików, ponieważ jak dotąd nie stworzyliśmy mądrego sposobu radzenia sobie z nimi, czyli strategii minimalizowania ryzyka, przy jednoczesnym wykorzystaniu ich potencjału. Jak na razie, jedynie odcięliśmy się od części ludzkiego doświadczenia, powstrzymując się zarówno od badań naukowych nad tymi substancjami, jak i racjonalnej oceny związanego z nimi ryzyka. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Justyna Hobot jest neurobiologiem, doktorantką w Instytucie Psychologii UJ, pracuje w Laboratorium Badań Świadomości (www.c-lab.pl).

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2020

Artykuł pochodzi z dodatku „Wielkie pytania na nowo: Mózg