Teledysk moralnego niepokoju

"Tlen" Wyrypajewa nabiera niebezpiecznych ambicji filmu "totalnego", jakby reżyser chciał w nim pomieścić wszystkie niepokoje egzystencjalne naszych czasów.

09.02.2010

Czyta się kilka minut

W każdym człowieku jest dwóch tancerzy: tancerz lewy i tancerz prawy...". Już za chwilę z ekranu wysypią się chrześcijańskie przykazania i prawdy wiary - w nieskończoność powtarzane, jakby zapętlone, skandowane hiphopowym rytmem. Brzmią szorstko, egzotycznie, jakby naładowane zostały podwójną ironią, która sama siebie znosi. Kaznodziejami w filmie Wyrypajewa jest dwójka młodych aktorów: wygolony niczym dresiarz Aleksiej Filimonow i przebrana za chłodną intelektualistkę Karolina Gruszka, którzy z jednej strony dystansują się wobec wypowiadanych formuł, a jednocześnie ich beznamiętny ton wymusza na nas ponowne wypełnienie treścią tych pusto brzmiących formuł. Wokół kadru rozpościera się umowna rama, biorąca w cudzysłów opowiadaną przez aktorów historię i w ogóle cały film. Dlatego z "Tlenem" się nie dyskutuje. Albo bezwarunkowo roztopimy się w jego sztucznym, hybrydycznym świecie, albo uznamy go za bełkotliwy zlepek biblijnych cytatów, telewizyjnych newsów, reklam i fotogenicznych pasaży, wtłoczonych w wideoklipową estetykę.

Wyrypajew z rozmysłem kreuje ten umowny, oderwany od potocznego życia strumień słów i obrazów, poprzedzony sztywnym spisem treści, niczym na okładce płyty DVD. Jesteśmy w studiu nagrań, gdzie spotyka się wspomniana para aktorów. To oni przedstawiają kolejne odsłony opowieści o rudowłosej Saszy z Moskwy i krewkim Sieńce z prowincji, których nagle pchnął ku sobie ten sam głód tytułowego tlenu (miłości? życiodajnej energii? prawdziwego sensu istnienia?). I ta sama beztlenowa choroba stała się motorem zbrodni. W taki oto sposób dobro i zło stają się bohaterami komiksu, muzycznego klipu, który nawet z metafizycznych treści potrafi uczynić erotyczny wabik. Ale czy tylko o tego rodzaju uwodzenie tu chodzi?

Wyrypajew bombarduje nas mozaiką obrazów: fabularnych, paradokumentalnych, animowanych, a jednak tym, co ściąga naszą uwagę, jest przede wszystkim tekst. Wsłuchujemy się w recytowaną wprost do kamery rosyjską melodię Dekalogu, który zderzony z kalejdoskopową wizualnością ma brzmieć tak, jakby wypowiadany był po raz pierwszy. I rzeczywiście: już samo brzmienie języka niesie w sobie potężny ładunek. Raz po raz ów język zgrzyta, odstaje od obrazu, rozmywa się w sąsiedztwie prawd banalnych. O wojnach toczonych w imię Boga i miłości. O samotności naszej planety... Wraz z pędzącymi przez życie bohaterami przenosimy się z Rosji na Bliski Wschód, do ogarniętych wojną krajów arabskich, do europejskich stolic, a nawet na Księżyc.

Film Wyrypajewa nabiera niebezpiecznych ambicji filmu "totalnego", jakby reżyser chciał w nim pomieścić wszelkiego kalibru niepokoje egzystencjalne naszych czasów. Jakże łatwo je skompromitować, wyszydzić. Ale równie łatwo odurzyć się bezmyślnie płynącym z ekranu słowotokiem i poddać się towarzyszącej mu lawinie obrazów. A przecież "Tlen", choć porywa swoją gorączkową witalnością, drażni naiwno-bezczelnymi skojarzeniami, urzeka intensywną zmysłowością każdego niemal kadru - szczęśliwie na tego rodzaju powierzchownych wrażeniach nie poprzestaje. Nagle, zupełnie niespodziewanie, z tej wielobarwnej, teledyskowej magmy coś się wydobywa, uderzając w nas niczym obuchem: jakieś zdanie, jakaś zaskakująca zbitka słów, zatrzymane spojrzenie aktora albo wyjątkowo sugestywny obraz. Dla jednych będą to słowa o wszechobecnej amnezji, w którą tak bardzo lubimy popadać, lękając się jednoznacznych osądów. Dla innych - song o Bogu, który zbyt zapracowany w ciągu tygodnia, znajduje dla nas czas (tak jak i my dla niego) dopiero w weekend. Albo powtarzane w innej piosence zdanie "Gdybym był...", przywołujące odwieczne pytanie o to, skąd przychodzimy i dlaczego właściwie jesteśmy tym, kim jesteśmy.

Podczas seansu "Tlenu" kicz staje się pojęciem wyjątkowo subiektywnym. Warto o nim na chwilę zapomnieć, bo przekaz Wyrypajewa, tak bezpardonowo łączący niskie z wysokim i umowne z dosłownym, wart jest odświeżonego, wolnego od uprzedzeń spojrzenia.

"TLEN" ("Kisłorod") - scen. na podst. własnej sztuki i reż. Iwan Wyrypajew, zdj. Andriej Naidenow, wyst. Karolina Gruszka, Aleksiej Filimonow. Prod. Rosja 2009. Dystryb. Stowarzyszenie Nowe Horyzonty.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2010