Te wstrętne wydzieliny

Poza okresami pandemii widok osoby chorej rzadko wywołuje u nas strach. Podstawową reakcją na krew, ślinę czy wymiociny jest obrzydzenie. Ale logika obu tych emocji jest podobna.

18.05.2020

Czyta się kilka minut

Mężczyźni z plemienia Hadza odpoczywają po polowaniu. Tanzania, 2017 r. / MICHAŁ MISIAK
Mężczyźni z plemienia Hadza odpoczywają po polowaniu. Tanzania, 2017 r. / MICHAŁ MISIAK

W całej naszej historii nie zmagaliśmy się z większym zagrożeniem niż choroby zakaźne. Żaden inny czynnik, nawet wojny i katastrofy naturalne, nie stanowił tak dużego zagrożenia dla ludzkiego zdrowia i życia jak wirusy, bakterie i inne patogeny. Od milionów lat prowadzimy z nimi ewolucyjny wyścig zbrojeń.

Naszą ostateczną i najbardziej zaawansowaną bronią jest fizjologiczny układ odpornościowy. Patogeny pochodzenia biologicznego wywołują reakcję obronną organizmu, której celem jest zneutralizowanie i pozbycie się intruza. Działanie tego układu jest na ogół skuteczne, jednak wiąże się z dużymi kosztami metabolicznymi. Samo podniesienie temperatury ciała o jeden stopień Celsjusza wymaga zwiększenia wydatku energetycznego o 13 proc.

Jesteśmy również wyposażeni w wyspecjalizowany zestaw psychologicznych mechanizmów obronnych, tzw. behawioralny układ odpornościowy. Ostrzega nas on przed patogenami i motywuje do ich unikania. Głównym zadaniem behawioralnego układu odpornościowego jest więc niedopuszczenie do tego, aby uruchomienie tego fizjologicznego było konieczne.

Układ ten działa głównie na poziomie percepcji zmysłowej. Zapachy ekskrementów lub rozkładającego się ciała, widok wymiocin lub zgniłego mięsa, dotknięcie zaropiałej rany lub wijących się robaków – odczucia te interpretowane są jako wyjątkowo nieprzyjemne i pobudzające. Z pewnością część z czytelników odczuła przed chwilą delikatny ścisk gardła. To uczucie to obrzydzenie. Jest ono głównym mechanizmem, który pobudza nasz organizm do unikania wymienionych bodźców. Jego znaczenie dla ludzkiego zdrowia i życia jest tak fundamentalne, że niektórzy naukowcy uznają obrzydzenie nie za emocję, ale za instynkt równorzędny z głodem.

Czujnik dymu

Wyjątkowo silnymi bodźcami wyzwalającymi reakcję obrzydzenia są ludzkie płyny ustrojowe, takie jak krew, ślina, ropa i wymiociny. Według badań psychologicznych tym najbardziej odrzucającym są ludzkie odchody. Inną ważną kategorią bodźców jest zepsute jedzenie – odżywianie się jest właściwie najbardziej niebezpieczną czynnością, jaką codziennie wykonujemy. Wystarczy jeden nieuważny kęs, aby pozbawić się zdrowia. Sama ekspresja mimiczna obrzydzenia sprawia wrażenie, że obrzydzona osoba chce się pozbyć czegoś z ust. Zarówno płyny ustrojowe, jak i zepsute jedzenie są nośnikami patogenów. Nic dziwnego, że obrzydzenie jest wyzwalane przez takie bodźce.

Może je również jednak wywoływać wygląd czy zapach innego człowieka, które niekoniecznie są powodowane przez patogeny. Tłuste włosy, nieświeży oddech, podrażnienia skóry czy koszulka ubrudzona keczupem niekoniecznie świadczą o tym, że ktoś choruje. A i tak za nimi nie przepadamy.

Behawioralny układ odpornościowy nie jest mechanizmem racjonalnym. Nie wnika w to, czy ktoś ma tłuste włosy, bo nie mył ich dwa tygodnie, czy dlatego że obficie się poci w wyniku walki z chorobą zakaźną. Jego działanie porównywane jest do czujnika dymu, który uruchamia się również w odpowiedzi na błahe sygnały, na przykład przypalonego naleśnika. Nadwrażliwość może powodować frustrację użytkownika, ale czujniki są celowo skalibrowane w taki sposób, aby reagować na najmniejszy sygnał zagrożenia pożarowego. Lepsze to niż gdyby miały przegapić kiedyś prawdziwą katastrofę.

Podobnie działa behawioralny układ odpornościowy.

Wystarczy, że jakiś obiekt przypomina coś, co wywołuje obrzydzenie, aby i on spowodował naszą reakcję. Z tego powodu zielone barwniki spożywcze są niepopularne wśród piekarzy, projektanci odzieży zaś stronią od umieszczania wzorów w brązowe plamy na białych koszulkach. A osoby, które nie dbają o higienę, mają problemy w nawiązywaniu kontaktów.

Ogórek i hiena

Zagrożenie patogenami występuje na całym świecie, jednak bodźce, które wyzwalają reakcje unikania patogenów, mogą być kulturowo zróżnicowane. Sam wykręcam twarz na myśl o zjedzeniu czegoś takiego jak balut – kaczego jajka z rozwiniętym zarodkiem, którym zajadają się miliony osób ze wschodniej Azji. Uśmiecham się natomiast pod nosem, kiedy przypominam sobie reakcję mojego znajomego z Irlandii, nieomal wymiotującego po spróbowaniu ogórka kiszonego. Behawioralny układ odpornościowy dostosowuje się więc do środowiska, w którym żyjemy.

Jedną z przebadanych pod tym kątem populacji są Hadza, plemię zbieracko-łowieckie zamieszkujące północną Tanzanię. Hadza prowadzą styl życia prawdopodobnie zbliżony do tego, który cechował naszych odległych przodków. Mieszkają w małych obozach, które są przenoszone, gdy tylko w okolicy zabraknie pożywienia. Odżywiają się głównie bulwami, owocami i nasionami. Jeśli polującym mężczyznom dopisze szczęście, spożywają mięso pawianów, małych antylop i guźców. Prowadzone wśród nich wywiady sugerują, że niewiele obiektów jest w stanie wzbudzić ich obrzydzenie. Wzdrygają się jednak na myśl o zjedzeniu mięsa hieny.

Ciekawym odkryciem ostatnich lat jest to, że Hadza intuicyjnie rozumieją zasady działania zaraźliwości. Wystarczy, że mięso hieny ma kontakt z innym rodzajem pożywienia, by Hadza uznali to jedzenie za nieczyste. Kiedy są pytani o to, dlaczego brzydzą się jedzenia potraw, które były dotknięte mięsem hieny, nie potrafią odpowiedzieć – po prostu czują, że nie powinno się tego jeść. Do niedawna uważano, że przekonania o zaraźliwości dotyczą jedynie populacji, w których za pośrednictwem formalnej edukacji przekazana została wiedza o tym, jak działają zarazki. Okazuje się jednak, że nie jest ona potrzebna, by intuicyjnie to rozumieć. Chcąc przekonać się o iluzorycznej logice, którą kierują się wykształcone osoby, wystarczy zapytać, czy byliby chętni zjeść obiad z wysterylizowanej wcześniej psiej miski lub czy ubraliby wypraną we wrzątku koszulę noszoną wcześniej przez osobę chorą na trąd.

Rezerwuary zarazków

Psycholog Mark Schaller, twórca koncepcji behawioralnego układu odpornościowego, twierdzi, że te same mechanizmy, które operują na poziomie jednostki, występują na poziomie populacji. Grupy ludzi, które sprawniej opracowują i wdrażają rozwiązania kulturowe umożliwiające ograniczenie rozprzestrzeniania się patogenów, zmniejszają ryzyko wybuchu epidemii i tym samym lepiej chronią się przed jej konsekwencjami.

Jakie adaptacje kulturowe wykształcili Hadza? Wykorzystują rośliny jako antybiotyki, aby radzić sobie z zakażeniami, chorobami i przyspieszyć gojenie ran. Wydaje się jednak, że poza termiczną obróbką jedzenia nie korzystają z wysublimowanych kulturowych metod unikania patogenów. To dlatego, że są na nie stosunkowo mniej narażeni niż inne populacje. Nie przechowują jedzenia, tylko od razu je spożywają – nie ma więc okazji, aby zostało zasiedlone przez szkodliwe bakterie i grzyby. Prowadzą koczowniczy tryb życia, więc nie mają problemów z utylizacją gromadzących się ekskrementów.

Wydaje się, że inne afrykańskie grupy zbieracko-łowieckie również nie miały potrzeby wykształcania na poziomie kulturowym metod prewencji chorób infekcyjnych. Ich rozkwit można obserwować w populacjach prowadzących osiadły tryb życia, który naraża ludzi na kontakt z fekaliami i rozkładającymi się resztkami jedzenia. Adaptacje kulturowe wykształcone w odpowiedzi na to wyzwanie wydają się stosunkowo proste – odpadkami karmimy zwierzęta, zakopujemy je lub palimy. Największym zagrożeniem związanym z prowadzeniem osiadłego trybu życia nie są jednak odpadki, a znaczne zagęszczenie zwierząt i ludzi w jednym miejscu. Są to tak zwane rezerwuary zarazków.

Najgroźniejsze choroby infekcyjne, z jakimi zmagamy się współcześnie, mają stosunkowo krótką historię. Wiele z nich pojawiło się w ciągu ostatnich jedenastu tysięcy lat, wraz z powstaniem rolnictwa i początkami hodowli zwierząt. Ludzie i zwierzęta hodowlane tworzą rezerwuary dla wirusów i bakterii, w których mogą się one gwałtownie namnażać i mutować. Stwarza to więcej okazji dla patogenów do zaadaptowania się do organizmu człowieka – około 60 proc. ludzkich chorób wywoływanych przez patogeny pochodzi od innych zwierząt. Kiedy zwierzęcy patogen zaadaptuje się już do nowego rezerwuaru, może bez problemu rozprzestrzeniać się w całej ludzkiej populacji. Zilustrował nam to niedawno pewien nietoperz, a wcześniej również takie zwierzęta jak kury, świnie, wielbłądy i szympansy. Gdyby nie rezerwuary zarazków, nie znalibyśmy takich chorób jak ptasia i świńska grypa.

Pocałunki i przywitania

Behawioralny układ odpornościowy radzi sobie do pewnego stopnia z problemem zagęszczenia populacji. Badania pokazują, że występowanie patogenów wpływa na nasze zachowania społeczne, ograniczając ich rozprzestrzenianie się. W populacjach, w których historycznie występowało więcej chorób infekcyjnych, ludzie są przeciętnie mniej ekstrawertyczni, mniej otwarci na nowe doświadczenia i mniej skłonni do kontaktowania się z osobami spoza własnej grupy. Takie cechy osobowości ograniczają kontakt między ludźmi, a tym samym rozprzestrzenianie się patogenów. Analizy dokumentów antropologicznych z całego świata, które opisywały zachowania takich populacji jak rdzenne społeczeństwa zamieszkujące Amerykę Północną, wskazują na to, że w populacjach bardziej dotkniętych przez choroby infekcyjne ludzie wykształcili sposoby witania się, które rzadziej wymagają fizycznego kontaktu. Dodatkowo, znacznie rzadziej obdarzają swoich ukochanych pocałunkami. W kontekście grożącej epidemii stronienie od pocałunków mogło być wyrazem największej troski.

Działanie behawioralnego układu odpornościowego jest jednak niewystarczające, by zagwarantować bezpieczeństwo bardziej złożonym społecznie populacjom. Wraz z zagęszczeniem ludności zaczynają pojawiać się nowe rozwiązania kulturowe. W społeczeństwach zbieracko-łowieckich, które cechują się niskim poziomem zagęszczenia i wysoką mobilnością, osobami chorymi zajmują się członkowie rodziny. Zdarza się jednak, że kiedy kończą się źródła jedzenia w okolicy i konieczna jest długa wyprawa w celu założenia nowego obozu, ciężko chore osoby zostają porzucone.

Osiadły tryb życia umożliwia stałą opiekę nad chorą osobą, ale naraża również większą grupę ludzi na kontakt z patogenami. W przypadku tradycyjnych społeczeństw skupionych wokół jednej wioski pojawiają się osoby pełniące funkcję uzdrowiciela – często nazywane szamanami. Czasem odgrywają one ponadto role przywódcze i koordynują działania całej grupy. To od tej koordynacji może zależeć, czy grupa zacznie handlować, wojować lub współpracować z inną grupą. Jeżeli przedstawiciele innej grupy rozprzestrzeniają zarazki, to decyzja lidera może stanowić o byciu lub niebyciu całej społeczności.

Kiedy grupy ludzi zaczynają tworzyć formacje składające się z wielu wiosek (zwane wodzostwami, protopaństwami i państwami), można zaobserwować kolejne trendy. Ludzie odpowiedzialni za uzdrawianie zaczynają się specjalizować w węższych dziedzinach, przyjmując role zielarzy, nastawiaczy kości czy kapłanów. Taka specjalizacja jest szczególnie widoczna w populacjach, które zaczęły korzystać z pisma. Jest ono adaptacją kulturową, która umożliwiła usystematyzowanie wiedzy o zarazkach i ich leczeniu. Przykładami takich systemów są ajurweda, która została opracowana przez cywilizację doliny Indusu, i akupunktura, wymyślona przez cywilizację chińską. Nawet zaawansowane adaptacje kulturowe nie mogą jednak całkowicie wyeliminować zagrożenia, jakie stwarzają ciągle mutujące patogeny, o czym poucza nas m.in. smutny los wspaniałej cywilizacji Azteków, zdruzgotanej przywleczonymi przez Europejczyków wirusami.

W dobie pandemii

Sytuacja, w której się dzisiaj znaleźliśmy, jest wyjątkowa. Nigdy do tej pory żaden patogen nie rozniósł się w tak szybkim tempie na tak dużą skalę. Nasz fizjologiczny układ odpornościowy może być postawiony przed poważnym wyzwaniem. W tej sytuacji, rzecz jasna, dochodzi do głosu także układ behawioralny.

Z obrzydzeniem przemieszanym ze strachem reagujemy na ludzi, którzy kaszlą w miejscach publicznych. Zdarza się nawet, że osoby rozprzestrzeniające swoje płyny ustrojowe zostają brutalnie pobite. W niektórych państwach oplucie kogoś uznawane jest za akt biologicznego terroryzmu. Wydaje się też, że świat po pandemii będzie dużo bardziej nieufny i mniej otwarty – sugerują to wyniki badań publikowane przez psychologów. Stajemy się bardziej konserwatywni i mniej przychylni członkom innych kultur. Reakcje te do pewnego stopnia mogą ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa, ale to nie behawioralny układ odpornościowy ma decydujące znaczenie w obliczu globalnej pandemii. Decydujące znaczenie ma kultura.

Największe wsparcie w wojnie z wirusem przynosi pewna kulturowa adaptacja, która powstała stosunkowo niedawno. Jest znacznie skuteczniejsza niż kulturowe adaptacje stosowane przez społeczeństwa wodzowskie, protopaństwa i zamierzchłe cywilizacje. Tą adaptacją jest nauka. Dzięki niej jesteśmy w stanie zidentyfikować najskuteczniejsze metody zapobiegania chorobom zakaźnym. Gwałtowne ograniczenie kontaktu z bliskimi, noszenie niewygodnych maseczek i częste mycie rąk nie należą do zachowań, które są wspierane przez behawioralny układ odpornościowy, ale to właśnie one należą do najskuteczniejszych metod spowolnienia pandemii. Wiemy o tym dzięki nauce, nie dzięki internetowym szamanom, których twarze zerkają na nas od czasu do czasu z ekranów komputera.

 

Pandemia przyspieszyła ewolucję kulturową, a my jesteśmy jej świadkami. Te społeczeństwa, które do walki z wirusem wykorzystają metody wspierane przez dowody naukowe, będą miały większą szansę w trwającej wojnie. Lepiej też przygotują się na kolejne epidemie, a te – zgodnie z przewidywaniami epidemiologów – nadejdą szybciej, niż moglibyśmy się tego spodziewać. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2020

Artykuł pochodzi z dodatku „Wielkie Pytania na nowo. Pandemia