Tarcza: jaki biznes?

Powodem, dla którego Business Centre Club zorganizował konferencję dotyczącą amerykańskiej "tarczy antyrakietowej w Polsce, była obawa. Wywołał ją gen. Jurij Bałujewskij, który publicznie stwierdził, że odpowiedzią na "tarczę będą rosyjskie rakiety wycelowane w nasz kraj z obwodu kaliningradzkiego.

14.04.2007

Czyta się kilka minut

Rakietowy zestaw przeciwlotniczy typu "Patriot"; takiego uzbrojenia Polska domaga się od USA w zamian za zgodę na "tarczę" /fot. DoD /
Rakietowy zestaw przeciwlotniczy typu "Patriot"; takiego uzbrojenia Polska domaga się od USA w zamian za zgodę na "tarczę" /fot. DoD /

Groźby szefa sztabu armii rosyjskiej uzmysłowiły, że decyzja dotycząca "tarczy" to nie tylko problem premiera i prezydenta RP, ale życia każdego z nas. Postawiły także pytania o naszą zdolność do obrony i cenę, którą trzeba za nią zapłacić.

De Gaulle mawiał, że między państwami nie ma przyjaźni. Są tylko interesy. Biznes. Ostateczna decyzja Polski w sprawie "tarczy" musi więc uwzględnić rachunek kosztów, rachunek zysków i bilans.

Koszty

Zapowiedział je już gen. Bałujewskij. Dodatkowo Rosja może rozszerzać embargo na całą wymianę gospodarczą z Polską. Rzucać kłody pod import gazu i ropy. Z pewnością będzie tracić na tym Polska.

Osłabieniu może również ulec pozycja naszego kraju w Unii Europejskiej i w Sojuszu Północnoatlantyckim. Społeczeństwa Europy Zachodniej, zwłaszcza Niemcy, są przeciwne budowaniu "tarczy". Polska może być więc postrzegana jako ślepe narzędzie wzmacniania przewagi USA na świecie kosztem Europy; jako poplecznik hegemona, który nakręca wyścig zbrojeń (w 2002 r. Stany Zjednoczone wystąpiły z międzynarodowego układu o obronie antyrakietowej), wykorzystując fałszywą tezę, że tzw. państwa bandyckie z Bliskiego Wschodu są w stanie zagrozić swoimi rakietami terytorium amerykańskiemu (jak twierdzą eksperci - nie są). Polska zatem może być omijana przy najważniejszych inicjatywach gospodarczych i politycznych państw zrzeszonych w Unii oraz przy inicjatywach militarnych NATO. Nieufność państw Unii odbije się negatywnie na wynikach gospodarczych, obniżając dochody i poziom życia Polaków.

Możemy także ośmieszyć się, gdy następca prezydenta George'a W. Busha, prawdopodobnie Demokrata (czytaj: "gołąb") odstąpi od budowy "tarczy". Tak jak Waszyngton zarzucił program "gwiezdnych wojen" Ronalda Reagana.

"Tarcza" wyeksponuje Polskę jako cel przeciwników USA. W nas uderzą ich rakiety i bomby. I jeżeli nawet nie będzie kataklizmu nuklearnego, to odłamki spadną na polskie wsie i miasta, zabijając Polaków. Nawet nie na własne życzenie, bo decyzja o uruchomieniu rakiet "tarczy", biorąc pod uwagę dotychczasową praktykę administracji waszyngtońskiej, będzie podejmowana bez udziału polskich dowódców. Tak jak wszystko, co wydarzy się na terenie bazy amerykańskiej, wyłączonej spod polskiej jurysdykcji.

Korzyści finansowe dla Polski z tytułu obsługi i zamontowania "tarczy" (prace budowlane, konserwacja sprzętu, wyżywienie żołnierzy, zmniejszenie bezrobocia w regionie) będą niewielkie. Zarobią przede wszystkim firmy amerykańskie, związane z przemysłem zbrojeniowym. To one są gorącym orędownikiem rozbudowy systemu "tarczy" na świecie, licząc na miliardowe kontrakty i lobbując w tym celu na Kapitolu. Zaangażowanie polskich firm w tym "biznesie" jest tak samo realne, jak zmarginalizowany udział polskich firm w "odbudowie" Iraku.

"Tarcza" ma wady techniczne, o czym donosił "The Washington Post" i "The New York Times". Zatem układ polsko-amerykański w sprawie "tarczy" może przypominać wejście Polski w samoloty F-16, nie najnowszej przecież generacji, które mają usterki i kłopoty z lataniem. Nie jest to obojętne dla polskiej zdolności do szybkiej obrony przed agresorem.

Zyski

"Tarczą" ściślej wiążemy się z najsilniejszym państwem świata, które technologicznie wyprzedza Europę o 22 lata. I to w sytuacji, kiedy próba dogonienia USA przez Europę, nakreślona przez tzw. Strategię Lizbońską, praktycznie nie spełnia oczekiwań. Wzrośnie więc znaczenie Polski na arenie światowej.

"Tarcza" może stać się silnym impulsem do budowy antyrakietowego i przeciwlotniczego systemu obrony Polski - samodzielnej lub wspólnie z Sojuszem. Dzisiaj ma on wymiar szczątkowy. Jesteśmy odsłonięci tym bardziej, że na terenie Polski nie stacjonują wojska NATO. Taką decyzję podjął kiedyś Sojusz, by nie zadrażniać stosunków z Rosją. Jak twierdzą eksperci, procedury szybkiego reagowania NATO (zgodnie z art. V Traktatu) nie gwarantują powstrzymania agresora przed wejściem do Polski. Próby zbudowania wiarygodnej i efektywnej polityki obronnej Unii Europejskiej także nie przynoszą oczekiwanych rezultatów (Francja jest praktycznie poza NATO). Głębsza współpraca w takiej sytuacji z USA podniesie bezpieczeństwo naszego kraju. Może też skłonić Unię do przyspieszenia prac nad wspólną obroną i uaktualnienia przez Sojusz tzw. planów ewentualnościowych, uruchamianych w przypadku zagrożenia konfliktem zbrojnym.

Projekt budowy "tarczy" w Polsce, o czym Moskwa była informowana przez administrację polską i amerykańską, ma niewiele wspólnego z perspektywą dalszego pogarszania się naszych relacji z Rosją. Rosjanie wiedzą, że "tarcza" nie osłabia ich potencjału, bo jej rakiety nie mają możliwości zestrzelenia rakiet rosyjskich lecących na USA. Embargo na mięso zostało wprowadzone już dawno, Rosja instaluje przeciwlotnicze zestawy rakietowe S-300 na Białorusi (tuż przy polskiej granicy), sprzedaje broń państwom wrogo nastawionym nie tylko do USA, ale i do państw Europy. "Tarcza" może być, paradoksalnie, elementem skłaniającym Rosję do refleksji i wyhamowania tych jej polityk, które opierają się o zaangażowanie militarne.

Prawdą jest, że rakiety "państw bandyckich" nie są w stanie dosięgnąć zarówno Stanów, jak i Polski. Dzisiaj. Ale jutro, biorąc pod uwagę postęp i globalną wymianę możliwości technologicznych - mogą. Tarcza będzie więc dla Polski realną możliwością unicestwienia tej groźby.

Bilans

W najprostszym ujęciu: odrzucenie bądź przyjęcie przez Polskę oferty budowy "tarczy" nie będzie miało żadnego znaczenia dla globalnej polityki USA, w tym wyścigu zbrojeń. Również dla Rosji. O polityce międzynarodowej tych państw decyduje mozaika interesów i wektor sił na ogólnoświatowej scenie. Nie jest on wyznaczony przez Polskę, choć chcielibyśmy w to wierzyć.

Motyw "tarczy" w naszym kraju będzie wykorzystywany przez Rosję jako kolejny punkt zaczepienia do wygłaszania pretensji, lecz w gruncie rzeczy "tarcza" nie będzie mieć żadnego znaczenia w nastawieniu Moskwy do Warszawy. O tym decydować będą takie sprawy, jak np. problem Ukrainy.

Dlatego "tarczę" powinniśmy rozpatrywać wyłącznie w jednej kategorii - polskiego interesu, czyli zwiększenia naszego bezpieczeństwa. Jeżeli "tarcza" w Polsce, której rakiety nie mają żadnej zdolności obrony polskiego terytorium, zostanie obudowana amerykańską zgodą na wyposażenie polskiego systemu obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej, np. w rakiety typu "Patriot", w ściślejszą i partnerską współpracę wywiadów itd., to Polska powinna dziś odpowiedzieć Stanom pozytywnie.

Jeżeli takiej propozycji nie otrzymamy - powinniśmy ofertę amerykańską odrzucić.

Równolegle, niezależnie od decyzji, musimy rozpocząć intensywną dyplomację i rozmowy z NATO oraz z Unią Europejską, a także zdecydowanie odmrozić problem bezpieczeństwa i solidarności w Europie.

NATO musi nam odpowiedzieć, jak możemy dołączyć do budowy ALTBM - systemu obrony przed rakietami o krótkim i średnim zasięgu. Powinniśmy wspólnie rozpatrzyć możliwości stacjonowania wojsk Sojuszu na naszym obszarze. Ale także propozycje rosyjskie, zmierzające do współpracy z NATO przy tworzeniu wspólnego systemu antyrakietowego. Unia Europejska musi podjąć dyskusję o pryncypiach wewnątrzunijnej solidarności. Przymykanie przez dłuższy czas oczu na objęcie embargiem eksportu polskiego mięsa do Rosji czy pakt niemiecko-rosyjski dotyczący rurociągu bałtyckiego to zagadnienia związane z bezpieczeństwem Europy i Polski nie mniejszej rangi niż rakiety.

MAREK GOLISZEWSKI jest prezesem Business Centre Club, członkiem Stowarzyszenia Euro­atlantyckiego. BCC zorganizował konferencję "Tarcza antyrakietowa w Polsce - mniej czy więcej bezpieczeństwa" przy współudziale Centrum Stosunków Międzynarodowych i Stowarzyszenia Euroatlantyckiego. Wśród dyskutantów byli: gen. Leon Komornicki, marszałek Bronisław Komorowski, gen. Stanisław Koziej, prof. Roman Kuźniar, minister Witold Waszczykowski, Maria Wągrowska, poseł Janusz Zemke.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2007