Taka piękna samotność

Magdalena Tulli jest rebeliantką z cechami prawdziwej damy. Pozostaje nią, odzierana z iluzji, spychana na margines, odnajdująca spokój.

23.10.2017

Czyta się kilka minut

Magdalena Tulli / BOGDAN KRĘŻEL / PRZEKRÓJ / FORUM
Magdalena Tulli / BOGDAN KRĘŻEL / PRZEKRÓJ / FORUM

Z każdym kolejnym akapitem tej książki docierało do mnie, że czytam opowieść o dziewczynce, która nie miała skóry – jej duszy nie chroni nawet najcieńsza warstwa ochronna. Dlatego świat wydaje się jej wrogi, nie daje się oswoić. Jest też źródłem paraliżującego bólu, który w wydanej właśnie „Takiej pięknej iluzji” deklinuje się przez wszystkie przypadki. Jednak nie jego doświadczenie wypełniło tę opowieść, lecz przekonanie, że praca nad jego poznaniem prowadzi w stronę ukojenia. I jest motorem uprawiania literatury.

Ku intymności

Tuzin rozmów, które z Magdaleną Tulli prowadziła Justyna Dąbrowska, rozpoczyna temat narodzin. Główną bohaterkę „Iluzji” poznajemy najpierw jako matkę – heroiczną, mającą odwagę iść pod prąd przyjętym obyczajom. Dławiący strach spowodował decyzję, by dwóch synów urodzić w domu, a nie w szpitalu – instytucji równie opresyjnej jak PRL-owski ustrój. Rzecz dzieje się na początku lat 80., w beznadziei stanu wojennego. Domowy poród można było w tamtym czasie uznać za udaną rebelię – bo i dzieci zdrowe, i urzędnicy przechytrzeni. Bonus był bezcenny: intymność pierwszych chwil kobiety i dziecka, uchroniona przed personelem medycznym każdego szczebla. Ale na tym spektakularnym incydencie rebelia się nie kończy – im dalej, tym więcej pokus.

Jeden z synów Tulli w podstawówce miał problemy społeczne – był permanentnie przez rówieśników wyszydzany i marginalizowany, tej przemocy nie potrafił się przeciwstawić. Jego rodzice uznali, że najlepiej będzie, jeśli przez rok odpocznie od psychicznych napięć fundowanych przez szkołę. To ich kolejne zwycięstwo: dwanaście miesięcy później chłopiec wraca do rzędów ławek, w tryby ocen i znój kartkówek oraz w tłum kolegów na korytarzach podkładających sobie nogi, ale mocniejszy wewnętrznie i niedający nikomu pozwolenia na upokorzenie.

Skrawki

Rozmowa o „wywrotowym” realizowaniu rodzicielstwa, w którym liczą się uczucia małego człowieka, a nie unifikacyjny program systemu, ustawia ton całej książki – jej wręcz anarchistyczny wydźwięk. Każda kolejna rozmowa burzy obiegowe przekonania. Jeśli Tulli opowiada o domowej bibliotece, to nie jako mól książkowy, tylko naturszczyk zwierzający się z trudu czytania i wymieniający ledwie kilka ważnych dla siebie tytułów („Czarodziejska góra”, „Proces”, „Mistrz i Małgorzata”).

W poruszającym do trzewi rozdziale o miłości Tulli skupia się nie na jej konstruktywnej potędze, lecz na toksynach nazywanych przez pisarkę „szlamem”, którego pokłady urastają do rozmiarów oceanu – oceanu samotności. W części poświęconej „szukaniu zawodu” śledzimy losy najpierw małej Magdy, która na prawie każdym etapie edukacji obrywa pały, szczególnie z polskiego, i ma absolutnie indywidualny pogląd na ortografię.

Potem jest jeszcze bardziej zdumiewająco – Tulli zdaje na biologię i broni doktorat. Pracuje w stacji antarktycznej im. H. Arctowskiego. Jest kurierką redakcji podziemnego „Tygodnika Mazowsze”, salową na bloku operacyjnym, prowadzi perfuzję przy operacjach kardiochirurgicznych. Studiuje psychologię na Uniwersytecie Warszawskim, a dla zwykłego zarobku zajmuje się tłumaczeniami m.in. szóstego tomu „W poszukiwaniu straconego czasu”.

Jeśli pisze dla siebie, to na karteczkach, które regularnie gubi. Pewnego razu, pod osłoną nocy, kiedy spełni matczyne obowiązki, wyciągnie z tekturowej teczki niezgubione fiszki i ich treść ułoży w spójną całość. Fragmentami nowymi uzupełnia stare – dopisuje je na maszynie z włoską czcionką. Tnie, dokleja, bywa, że jedna strona ma półtora metra długości.

W 1995 r. zadebiutuje „patchworkowymi” „Snami i kamieniami”. Powieść zostaje zauważona, szeroko omówiona, chwalona za każde zdanie, problem w tym, że nikt jej nie rozumie. Krytycy gorliwie zakasują rękawy i nazwisko Tulli obklejają masą etykietek: „proza lingwistyczna”, „rebus literacki, „komentarz do teorii literatury”.

W centrum świata

Zgnębiona autorka pojąć nie może, że zawodowcy dzielą włos na czworo przy każdym przecinku, a umyka im główny wątek „Snów” – wszechobecność opresji. Pisze jednak dalej, nie tracąc wiary, że w przyszłości złapie porozumienie z odbiorcą. W kolejnych latach ukazują się „W czerwieni” oraz „Tryby” i, podobnie jak „Sny”, zostają wepchnięte do lochu z książkami dla koneserów. Wtedy Tulli postanowi zabawić się w chowanego. Pod rozbrajającym pseudonimem Marek Nocny, lekkim piórem popełni kryminał – „Kontrolera snów”. To strzał w dziesiątkę: czytelnicy i czytają, i rozumieją przeczytane. A potem wydane zostają „Włoskie szpilki”. I tu kolejna niespodzianka. Kurtyna fikcji opada. Tulli zaskakuje kameralną, intymną, oszczędną w środkach wyrazu historią rozwijającą się wokół skomplikowanej relacji matki ocalonej od komór w Auschwitz i córki, którą, mimo że urodzona dekadę po wojnie, zatruwają dymy emocji postholokaustowych. „Włoskie szpilki” odbierane są niemal jak kunsztowny dokument, choć są fikcją tkaną nicią wątków autobiograficznych. Tulli zdecydowanie woli teraz taką pisarską postawę od lat banicji za cenę hermetyczności.

We „Włoskich szpilkach” i późniejszym „Szumie” dziewczynka bez skóry staje w centrum świata. Tulli zachęcana przez Justynę Dąbrowską kreśli portret tyleż ostrożnie, co z ogromnym zrozumieniem. Raz mówi o tej dziewczynce jak o sobie, w innym miejscu jako o postaci literackiej w imię kafkowskiej wykładni: „z samym sobą nie mam nic wspólnego”. Jest w „Iluzji” fragment, który można uznać za klucz do stanu duszy dziewczynki bez skóry. Dotyczy lektury „W cieniu człowieka” Jane Goodall: „Byłam pod wrażeniem szacunku, z jakim pisała o szympansach, i tego jej szacunku bardzo im zazdrościłam. Otwierałam usta ze zdumienia, widząc, ile uwagi i sympatii może dostać szympans. Czy jestem od niego gorsza? Czy to ma być sprawiedliwość?”.

Zazdroszczę Justynie Dąbrowskiej tego, że mogła spędzać długie godziny na rozmowie z Magdaleną Tulli. Bo Tulli widzi rzeczywistość z perspektyw zupełnie odmiennych niż te utarte. Nie pozwala sobie na gram autokreacji, daje czystą autentyczność. Woli nie odpowiadać na pytanie, niż zbywać je po łebkach.

Magdalenie Tulli zazdroszczę, że jej „akuszerką” jest Justyna Dąbrowska, która słucha tak uważnie, że żaden detal jej nie umyka. Daje pierwszeństwo interlokutorowi, nigdy go nie zagaduje. Wie, kiedy podkreślić własne zdanie, bo ma świadomość, że to charyzma pytającego nadaje rys rozmowie.

Opowieść tocząca się wokół śmierci kolistym ruchem dopina „Iluzję”. Jest więc o tym, jak cielesne przemijanie jest intensywnie dotkliwe, i o tym, że Tulli coraz mniej wierzy w to, co widzi: „W gruncie rzeczy wcale nie wiemy, kim jesteśmy i w czym bierzemy udział. I bardzo możliwe, że po śmierci też się nie dowiemy”.

Można przypuszczać, że pisarka mówiąc „bliska mi osoba” opowiada o odchodzeniu matki i swoim w tym procesie jej towarzyszeniu. Uświadamia to, jak długą drogę dziewczynka bez skóry przeszła, by nauczyć się chronić duszę. Jako dorosła kobieta wie, że nie zawsze da się naprawić popsute relacje: „Nie chcę żadnej takiej akcji podejmować na własną rękę, kiedy nie czuję, że druga strona bierze odpowiedzialność za swoją część”. I czasami już (aż) możliwe jest tylko to, by bliskiego w terminalnej chorobie otoczyć opieką, a niegdyś zszargane związki mają – im bliżej naszego kresu – szansę nasycić się okruchami wzajemnych dobrych uczuć.

Jej bunt – niezgoda na najdrobniejszą formę upokorzenia – nie ma znamion działań rewolucyjnych. Nie toczy się w huku ostrych dział, lecz pod osłoną prozy codzienności – między rodziną, szkołą, pracą. I ta niezgoda jest głównym dopływem do źródła jej pisarstwa.©

JAKA PIĘKNA ILUZJA. MAGDALENA TULLI W ROZMOWIE Z JUSTYNĄ DĄBROWSKĄ, Znak, Kraków 2017

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działów Kultura i Reportaż. Biografka Jerzego Pilcha, Danuty Szaflarskiej, Jerzego Vetulaniego. Autorka m.in. rozmowy rzeki z Wojciechem Mannem „Głos” i wyboru rozmów z ludźmi kultury „Blisko, bliżej”. W maju 2023 r. ukazała się jej książka „Kora… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2017