Ładowanie...
Tajwańska ruletka supermocarstw
Tajwańska ruletka supermocarstw
Do Azji wyruszyła właśnie delegacja amerykańskiego Kongresu z Nancy Pelosi, przewodniczącą Izby Reprezentantów, na czele. W planie podróży są Singapur, Malezja, Korea Południowa oraz Japonia. Nie ma natomiast Tajwanu. Sama wzmianka, że amerykańska polityczka takiego szczebla mogłaby się tu zjawić po raz pierwszy od 25 lat, wywołała w Chinach furię.
Na kilka dni przed wylotem delegacji w rozmowie telefonicznej z Joe Bidenem Xi Jinping przypomniał prezydentowi USA, by Waszyngton przestrzegał zasady „jednych Chin”, która w wykładni Pekinu sprowadza się do uznania Tajwanu za integralną część Chińskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej, podobnie jak Hongkongu i Makau. Na dzień przed wylotem amerykańskiej delegacji Chiny zorganizowały na wodach prowincji Fujian (nieco ponad sto kilometrów od brzegów Tajwanu) pokazowe ćwiczenia z użyciem ostrej amunicji. Na początek sierpnia zapowiedziano większe manewry na Morzu Południowochińskim – co z kolei skłoniło amerykańską marynarkę do przesunięcia w ten rejon lotniskowca USS „Ronald Reagan”.
Czytaj także: Dla wielu młodych Tajwańczyków wojna rosyjsko-ukraińska to dziś najważniejsza sprawa świata.
Napięcie między mocarstwami pokazuje, że w kwestii statusu Tajwanu wyczerpał się misterny polityczny kompromis, który oba kraje wypracowały w trakcie historycznej chińskiej wizyty prezydenta Richarda Nixona w 1972 r. W tzw. komunikacie szanghajskim Chiny zastrzegły sobie wówczas prawa do Tajwanu. USA z kolei „przyjęły do wiadomości”, że po obydwu stronach Cieśniny Tajwańskiej Chińczycy uznają istnienie jednych Chin – ale nie potwierdziły, że się z tym zgadzają, i w praktyce wspierały latami Tajwan. Coś, co w latach 70. pozwoliło komunistom wyjść z twarzą i jednocześnie zyskać międzynarodowe uznanie, pół wieku później, dla politycznych wnuków b. premiera Chin Zhou Enlaia, stanowi już tylko zbędny balast.
Dla Waszyngtonu niepodległość Tajwanu to zaś nie tylko kwestia sojuszniczych zobowiązań (w maju, przebywając w Tokio, Joe Biden oświadczył, że Stany Zjednoczone staną w obronie Tajwanu, gdyby to państwo zostało zaatakowane przez Chiny), ale przede wszystkim ostatnia być może szansa na poskromienie imperialnych ambicji Pekinu, który Azję Południowo-Wschodnią uważa za strefę swoich wyłącznych wpływów. ©℗
Piotr Bernardyn: Czy Tajwan to miejsce, które może stać się zarzewiem globalnego konfliktu?
Ten materiał jest bezpłatny, bo Fundacja Tygodnika Powszechnego troszczy się o promowanie czytelnictwa i niezależnych mediów. Wspierając ją, pomagasz zapewnić "Tygodnikowi" suwerenność, warunek rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Przekaż swój datek:
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
Podobne teksty
Newsletter
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]