Nowy sezon na słoneczniki

Dla wielu młodych Tajwańczyków wojna rosyjsko-ukraińska to dziś najważniejsza sprawa świata. „My, jako jego część, też musimy zabrać głos” – mówią.

21.03.2022

Czyta się kilka minut

Marsz solidarności z Ukrainą w Tajpej, Tajwan, 13 marca 2022 r. / CHIANG YING-YING / AP / EAST NEWS
Marsz solidarności z Ukrainą w Tajpej, Tajwan, 13 marca 2022 r. / CHIANG YING-YING / AP / EAST NEWS

Uwagę tłumu zwracał dziś jeden mężczyzna. Trzymał przed sobą rosyjski paszport, w którym flamastrem napisał wielkie „No war!” – opowiada „Tygodnikowi” mieszkający w Tajwanie Paweł Górecki. „Tak, jestem Rosjaninem – mówił zerkającym na niego przechodniom – ale nie chciałem tej wojny, nie popieram jej. I co mam teraz zrobić?”.

Przez cały weekend przed Biurem Rosji w Tajpej odbywały się manifestacje solidarności z Ukrainą (Federacja Rosyjska nie uznaje Tajwanu i nie utrzymuje z nim stosunków dyplomatycznych, nie ma więc w tym kraju swojej ambasady). Podczas pierwszych dni antywojenne protesty gromadziły mniej więcej dwieście, trzysta osób, ale już w niedzielę 13 marca – jak policzyły miejscowe media – było tu półtora tysiąca Tajwańczyków. Na zdjęciach jedna z ulic miasta po horyzont wypełniona jest błękitno-żółtym tłumem maszerujących.

Murem za Ukrainą

Na ponowną agresję Rosji na Ukrainę Tajwan zareagował bardzo szybko. Już kilka godzin po ataku miejscowe MSZ wydało oświadczenie potępiające rosyjską agresję, a wszystkich przebywających w Ukrainie Tajwańczyków niezwłocznie ewakuowano do Polski. Kilka dni później Tajwan – odpowiadający za niemal połowę światowej produkcji półprzewodników – przyłączył się do międzynarodowych sankcji przeciw Rosji.

Wicepremier i minister ds. transformacji cyfrowej Ukrainy Mychajło Fiedorow, wzywając kolejno na Twitterze wszystkie największe korporacje do bojkotu Rosji, z bezpośrednią prośbą do zawieszenia stosunków z agresorem zwrócił się także do dwóch tajwańskich producentów elektroniki – firm Acer i Asus. „W pierwszej kolejności Asus rozważa ewakuację swoich pracowników z Rosji” – odpowiedziała Fiedorowowi minister gospodarki Tajwanu, Wang Mei-hua. Ostatecznie firma wstrzymała także dostawy, a pozostali producenci elektroniki zadeklarowali ścisłą współpracę z rządem.

Tajwańczycy prędko rozpoczęli także organizować pomoc dla Ukraińców. W pierwszej połowie marca przez Frankfurt i Warszawę wysłano 27 ton materiałów medycznych. Zaraz potem uruchomiono kolejną zbiórkę – tym razem głównie wózków i kul dla poszkodowanych. Rząd Tajwanu otworzył także specjalne konto, na które do połowy marca wpłynęło ponad 600 mln dolarów tajwańskich (równowartość ponad 20 mln euro) datków. Swoją miesięczną pensję na pomoc uchodźcom przeznaczyła także prezydent Tajwanu, Tsai Ing-wen.

Tłumaczenie świata

– Tajwańczycy od lat troszczą się o Ukrainę – wyjaśnia Wei-Yun Lin-Górecka, tłumaczka literatury polskiej na język chiński i pierwsza Tajwanka z honorowym odznaczeniem Zasłużony dla Kultury Polskiej, prywatnie żona Pawła. To dzięki Lin-Góreckiej Tajwańczycy czytają dziś m.in. Schulza, Sapkowskiego, Szymborską, Różewicza czy Korczaka. Lin-Górecka zajmuje się zawodowo przekładem od kilkunastu lat, przez pewien czas uczyła chińskich studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego, razem z mężem przeniosła się na stałe do Tajpej w 2016 r. Dziś – pracując m.in. nad kompendium o relacjach polsko-tajwańskich – opiekuje się młodym pokoleniem tajwańskich tłumaczy i tłumaczek.

– Wiedza o Ukrainie jest tutaj dużo większa niż jeszcze osiem lat temu, gdy na kijowskim placu Niepodległości wybuchły protesty w obronie demokratycznych wartości. Podczas Euromajdanu naprawdę wiele się u nas mówiło u Ukrainie – opowiada Lin-Górecka.

– Przygotowując się na dzisiejszą demonstrację, zabrałem ulotki informujące o filmie „Zima w ogniu” Evgenya Afineevsky’ego, który jest dostępny na Netfliksie – mówi Paweł. To dokumentalny zapis proeuropejskiego zrywu w Ukrainie, który w 2014 r. doprowadził do dymisji ówczesnego prezydenta Wiktora Janukowycza. – Prędko okazało się, że wszyscy obecni na demonstracji go już oglądali – dodaje z uśmiechem.

Daleko, ale blisko

Podczas naszej rozmowy wielokrotnie powraca jednak inny tytuł – polskiego reportażu, który Tajwańczycy mogli przeczytać dzięki tłumaczeniu Lin-Góreckiej. To książka Igora Miecika „Sezon na słoneczniki”, napisana zaraz po Majdanie. Opowiada nie tyle o tamtych zimowych tygodniach przełomu 2013 i 2014 r., co o życiu zwykłych ludzi – górników z Donbasu, pracowników fabryki czekolady Petra Poroszenki, kijowskich oligarchów. Po „Sezon na słoneczniki” Tajwańczycy mogli sięgnąć już w 2017 r.

– Zaraz po wydaniu książka cieszyła się popularnością w niewielkich, specjalistycznych kręgach – przyznaje tłumaczka. – Ale teraz Tajwańczycy przypomnieli sobie o reportażu Miecika. Potrzeby są tak duże, że wydawca pilnie poszukuje resztek nakładu w magazynach i gromadzi je w jedno miejsce, skąd można zamawiać ostatnie egzemplarze.

Popularność książki widać na zdjęciach z niedzielnych manifestacji w Tajpej. Tajwańczycy przychodzą wyrażać swoje poparcie dla Ukraińców nie tylko ubrani w ich barwy, w niebiesko-żółtych maseczkach na twarzach i z błękitno-żółtymi flagami, ale także ze słonecznikami w dłoniach.

Ale dlaczego wydarzenia za naszą wschodnią granicą tak bardzo dotykają mieszkańców kraju leżącego daleko między Japonią, Filipinami a Wietnamem?

O to samo pytał demonstrantów Górecki: – Jest wojna, giną ludzie, trzeba się temu przeciwstawić – odpowiadają zwykle Tajwańczycy – tłumaczy. – Drugi wątek, jaki pojawia się w rozmowach, szczególnie z młodymi, to przekonanie, że wojna w Ukrainie to dziś najważniejsza sprawa świata. „My, jako jego część, też musimy zabrać głos”, mówią.

– Tajwańczycy zawsze opowiadali się po stronie demokracji – wyjaśnia Lin-Górecka. – To dla nas ogromna wartość. Wierzymy, że wszystkie demokratyczne państwa powinny tworzyć wspólny front. Poza tym doskonale rozumiemy, co znaczy żyć obok wielkiego, nieprzyjaznego sąsiada, nieustannie powtarzającego: „Twoje państwo nie istnieje, twoja kultura nie ma prawa bytu”.

– I rzeczywiście, pod koniec rozmów w tłumie protestujących pojawiała się deklaracja: „jesteśmy tu, bo Tajwan jest w podobnej sytuacji” – dodaje Górecki.


Piotr Bernardyn: Czy Tajwan może stać się zarzewiem globalnego konfliktu?


 

W ostatnich dniach tajwańskie wojsko przeprowadza ćwiczenia. Archipelag Dongyin, gdzie się odbywają, stanowi newralgiczny punkt regionu. Jak twierdzą eksperci, to on może się stać pierwszym celem ataku chińskiej armii. Chociaż ministerstwo obrony Tajwanu podkreśliło, że tego typu działania są rutyną, nie da się ukryć, że inwazja Rosji na Ukrainę spowodowała wzrost napięcia w Cieśninie Tajwańskiej. Pojawiły się obawy, że Chiny mogą wykorzystać trudną sytuację Zachodu do rozpoczęcia agresji.

Bez paniki

Góreccy uspokajają, że ćwiczenia wojskowe z udziałem Tsai Ing-wen odbywają się kilka razy do roku. A zaraz po ostatnich prezydent wzięła udział w otwarciu najdłuższej ścieżki rowerowej na Tajwanie. Zapewniają, że Tajwańczycy zachowują właściwy sobie hart ducha:

– Jesteśmy bardzo zdyscyplinowanym narodem. W czasie pandemii stosujemy się do obostrzeń, a gdy tylko pojawiła się możliwość szczepień, chętnie z niej skorzystaliśmy. Gdybyśmy teraz czuli zagrożenie, postąpilibyśmy analogicznie, zwierając szyki. Dowiadywalibyśmy się na przykład, gdzie są schrony przeciwlotnicze, publikowalibyśmy ich adresy w sieci, przygotowalibyśmy pakiety, które skądinąd powinniśmy tak czy owak mieć pod ręką na wypadek trzęsienia ziemi czy tajfunów. Czujemy się bezpiecznie i nie spodziewamy się paniki.

Góreccy jednocześnie przyznają, że Chiny dysponują innymi środkami nacisku na Tajwan. Mają np. możliwość blokady żeglugi na Morzu Południowochińskim.

– Jeśli Pekin zechce nas dziś zaatakować – dodaje Lin-Górecka – to przede wszystkim będzie osłabiać nasze morale. Przekonywać, że jesteśmy słabsi niż zwykle i nikt nie stanie w naszej obronie. Ale wierzę, że to się nie uda, bo zbudowaliśmy skuteczne państwo. Także Ukraińcy przez ostatnie osiem lat wzmacniali w swoim kraju nie tylko armię, ale demokrację i społeczeństwo obywatelskie. Gdy w 2017 r. rozmawiałam z Igorem Miecikiem, powtarzał, jak ważna jest codzienna troska o, uwaga, parki i ścieżki rowerowe. Może nam się to wydać trywialne, ale Miecik już wówczas był przekonany, że to właśnie ona zmienia Ukrainę. Dzisiaj widzę, że miał absolutną rację. Dlaczego? Bo demokracja jest jak układ odpornościowy. Działa zarówno wtedy, gdy państwo wzrasta, jak i wówczas, gdy grozi mu wyniszczenie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Od 2018 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, dziennikarka i redaktorka Działu Kultury, wydawczyni strony TygodnikPowszechny.pl. W 2019 r. nominowana do nagrody Polskiej Izby Książki za najciekawszą prezentację książek i czytania w mediach drukowanych. Od… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2022