Sztuka negocjacji

Atutem bytomskiej wystawy jest niejednoznaczność. To nie manifest, "katolicki coming out", lecz jedynie wprowadzenie nowej perspektywy, z której, jak się okazuje, również da się mówić o wykluczeniach czy traumach. Bez doktrynerstwa...

15.06.2010

Czyta się kilka minut

Ostatni projekt galerii "Kronika" wydaje się powrotem do momentu, kiedy tzw. sztuka krytyczna mogła stać się katalizatorem debaty społecznej dotyczącej m.in. sfery religijnej, szczególnie ważnej dla polskiego doświadczenia społecznego. Wtedy tak się nie stało. Czy dziś pojawia się nowa szansa? Aby zastanowić się nad tym pytaniem, trzeba najpierw cofnąć się o 10-20 lat. Do czasów, które spektakularnie podsumowała dwójka prawicowych posłów, w 2000 r. usuwając meteoryt przygniatający Jana Pawła II, element rzeźby Maurizia Cattelana, do czasów, które symbolizuje proces sądowy wytoczony Dorocie Nieznalskiej za wystawienie (banalnej) "Pasji".

Wojna pozycyjna

Jednocześnie, na co wskazują Artur Żmijewski i Stanisław Ruksza, kurator obecnej prezentacji, wszyscy przeciwnicy ówczesnej sztuki krytycznej szybko przejęli jej strategie. Akt dekonstrukcji rzeźby przybrał wszak formę performance’u. Wystawy organizowane przez środowiska antyaborcyjne posługują się estetyką szoku w podobnym wymiarze jak Grzegorz Klaman czy Zbigniew Libera. Muzeum Powstania Warszawskiego używa formy muralu, komiksu, gadżetu.

Problem nie polegał więc na komplikacji czy brutalności języka artystycznego, ale na tym, że "w okresie heroicznym", gdy sztuka krytyczna stawiała społeczeństwu i religii najistotniejsze pytania, nie znalazła ona interlokutora, który potraktowałby jej treści poważnie. Miejsce argumentów zajęły hasła o "obrazie uczuć religijnych". A kto wie, czy powszechniejsza refleksja prowokowana przez tamte zjawiska artystyczne nie pomogłaby lepiej odnaleźć się we współczesności - także polskiemu Kościołowi?

Z biegiem czasu sytuacja w środowisku eksperymentatorów stawała się jednak paradoksalna. Atakowani, zazwyczaj niekompetentnie, przez prawicowych komentatorów politycznych, nie doczekali się rzeczowej krytyki artystycznej (piszący o sztuce rezygnowali z niej często, by w ten sposób bronić wolności sztuki). Mimo że mówili o tematach zastrzeżonych (ciało, władza, wykluczenie, to, co wyparte), stopniowo wchodzili do głównego nurtu sztuki polskiej, czego dziś dowodzi np. ich obecność w prestiżowych galeriach państwowych. Wreszcie, niektórzy coraz wyraźniej zaczęli ograniczać sfery zainteresowań i zamykać się we własnym środowisku. Można zaryzykować twierdzenie, że sztuka krytyczna - z założenia domagająca się debaty - znalazła się w momencie krytycznym.

Być może wystawa w bytomskiej galerii "Kronika" daje szansę na nowe otwarcie. Nie jest to bowiem próba "ochrzczenia" współczesnej awangardy ani manifestacyjny "katolicki coming out". Choć wprowadza nową perspektywę, z której, jak się okazuje, również da się prowadzić narrację o wykluczeniach czy traumach. Bez doktrynerstwa...

Transmisje paratelewizyjne

I tak Kobas Laksa zadał sobie pytanie, co sprawia, że ludzie masowo jeżdżą do Lichenia, "co ich fascynuje w tym bezmiarze tandety i plastycznej kakofonii". By to zrozumieć, w 1999 r. pojechał tam z pielgrzymką, którą zorganizowała jego mama. Powstał film, nie ukrywający monstrualności tego miejsca, nie tuszujący jego aspektu komercyjnego. Jednocześnie pokazuje nie manipulowaną niczym radość uczestniczek pielgrzymki. Jakaś staruszka entuzjastycznie bije w dzwon, a potem goni grupę, która poszła już dalej. Kobiety pokazują sobie nawzajem figurki kupione na straganach. W drodze powrotnej mama intonuje piosenki oazowe, ale i mazura, w którym pannę Krysię prosi do tańca młody ułan. Ostatnia sekwencja: wieczór, małe miasteczko, odrapana klatka schodowa, a potem mieszkanie-klitka, stary telewizor wciśnięty między tapczan a regał. Ojciec, który właśnie otworzył drzwi, gasi szary ekran: koniec pięknego snu. Można by to skomentować słowami Doroty Masłowskiej: "nie wiem, kto jest bardziej izolowany - staruszka z emeryturą 700 zł czy fryzjer gej z Warszawy". Można by też zauważyć, że solidarność wykluczonych wcale nie jest oczywista.

Dwie prace podejmują temat pogrzebu Jana Pawła II - w sposób mocno odbiegający od oficjalnej narracji medialnej, choć do niej właśnie się odwołujący. W instalacji "Transmisja" Marek Wasilewski zastanawia się nad religią w świecie zglobalizowanym: fragmenty uroczystości oglądamy w relacji telewizji Al-Dżazira. U dołu ekranu biegną komentarze zapisane arabskimi literami. Może to one sprawiają, że zauważamy, iż trumna leży na perskim dywanie. Podobnym do tego, który służy muzułmanom do modlitwy i który artysta rozłożył przed telewizorem. Z kolei w "Passing" Ksawerego Kaliskiego obserwujemy tłum postaci szybko przesuwających się przed katafalkiem z ciałem zmarłego Papieża. Niektórzy beznamiętnie wyciągają aparat fotograficzny, niektórzy wymieniają między sobą jakieś uwagi. Powstaje wrażenie, że to sala muzealna z modnym obiektem, przed którym - jak przed "Moną Lizą" - tłoczą się turyści. U dołu ekranu pasek z bieżącymi informacjami agencyjnymi. U góry inny - rejestrujący zachód słońca. Warto, by tę pracę wideo zobaczył każdy, komu marzy się upamiętnienie Jana Pawła II kolejnym pomnikiem...

Portret pamięciowy

Jeszcze inny wątek wprowadza Tom Swoboda. "Konterfekt 14 cm" rozpoczyna projekt, którego celem jest poszukiwanie współczesnych wizerunków Boga, zapisanych indywidualnymi doświadczeniami ludzi. Tym razem słuchamy relacji mężczyzny, który w 1999 r. uległ wypadkowi. Lekarze nie dawali mu żadnych szans, tymczasem wyzdrowiał - jak twierdzi, dzięki temu, że całkowicie zaufał Bogu. To nie jest perswazyjne świadectwo, które ma kogokolwiek nawrócić, zmusić do uwierzenia, lecz wyłącznie próba stworzenia swoistego "portretu pamięciowego", który nosi w sobie bohater tej pracy - subiektywnego, intymnego i nieinstytucjonalnego.

W bytomskim projekcie nie chodzi wyłącznie o to, by zaprezentować narrację nieobecną (czy też słabo obecną) w głównym obiegu sztuki polskiej. Zresztą, na wystawie poza atutami tej narracji ujawniają się również jej niebezpieczeństwa. Problemem okazuje się np. praca Alicji Żebrowskiej pt. "Avunculus", poświęcona dziewięciu górnikom zamordowanym w kopalni "Wujek". Trudno omawiać ten film, niewątpliwie bardzo malarski: powstał wszak w dobrej sprawie, z pomocą rodzin zabitych. Jego pierwsza część odtwarza fragmenty ich życiorysów. Celem drugiej jest uwznioślenie, któremu służyć ma mieszanina magii, rytuałów i mitologii - przywołująca na myśl stylistykę Młodej Polski. Kiedy ogląda się ten film, najpierw rodzi się obawa, czy to aby nie pastisz. A potem lęk, że oto znów powraca idea mesjańska, głosząca deterministyczną konieczność ofiary.

Dlatego dobrym kontrapunktem jest tu cykl filmowy "Demokracje" Artura Żmijewskiego. Artysta współtworzący "Krytykę Polityczną" przez kilka lat w kilku krajach dokumentował demonstracje tak różne, jak Manifa i Droga Krzyżowa, pacyfistyczne wystąpienia młodych Izraelczyków i parada wojskowa z okazji Dnia Zwycięstwa w Warszawie. W efekcie powstał ponad dwugodzinny reportaż społeczny. Wśród wielu problemów, które zostały w nim poruszone, pojawia się kwestia symboli i rytuałów. Dlaczego nie potrafimy bez nich żyć? Co nam dają, a czym grożą? Wreszcie: czy zawsze i wszędzie znaczą to samo?

W bytomskiej "Kronice" oglądamy jeszcze jedną pracę Żmijewskiego. "Oni" to wstrząsający eksperyment artystyczny, w którym młodzi lewicowcy, przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej, środowisk żydowskich i słuchaczki Radia Maryja mieli dyskutować za pomocą obrazów. Debata zamieniła się jednak w coraz bardziej agresywną konfrontację - aż do fizycznego aktu zniszczenia, w którym wzięły udział wszystkie te grupy. Obraz naszego społeczeństwa, który wyłania się z filmowej dokumentacji projektu (2007), jest przerażający: jakiekolwiek otwarcie, jakikolwiek dialog nie wydaje się możliwy.

W tym kontekście szczególnego znaczenia nabiera fakt, że w "Kronice" zetknęli się artyści, którzy zazwyczaj funkcjonują na odległych, równoległych orbitach. I okazało się, że z tego niemożliwego spotkania coś wynika. Może więc termin "negocjatorzy sztuki", który na krótko pojawił się na początku lat 90., nie jest przeterminowany?

"Katolicy w Kronice"; Bytom, Galeria Kronika; kurator Stanisław Ruksza; 15 maja - 15 lipca 2010 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2010