Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mogli liczyć się z tym, że u kresu podróży przywitają ich bojówki z napisem: "król żydowski tylko dla prawdziwych Żydów, nie dla włóczęgów
ze Wschodu". Mogli obawiać się trudów długiej podróży, nieobliczalnych reakcji Heroda, zagubienia płynącego z braku dokładnych informacji o Nowonarodzonym. Jeszcze przed podjęciem wyprawy jakieś życzliwe dusze mogły im wytłumaczyć, że jeśli koniecznie chcą się pomodlić, przecież mogą to uczynić w domowym zaciszu; wcale nie muszą podejmować wypraw na zgniły Zachód.
Tymczasem, na przekór logice i dobrym radom, powędrowali pielgrzymim szlakiem, by ostatecznie upaść na twarz przed Dzieciątkiem i oddać Mu pokłon
(Mt 2, 11). Ich bezinteresowna wyprawa, podczas której nie liczyli wydatków, kilometrów ani odcisków,
wyraziście kontrastuje z zachowaniem betlejemskich rachmistrzów, którzy nie dotarli do Jezusa, gdyż chcieli wszystko policzyć zgodnie z dekretem o powszechnym spisie ludności.
Postawa Mędrców ze Wschodu pozostaje szczególnie bliska zarówno uczestnikom pielgrzymkowych wędrówek, jak i tym wszystkim, którzy dyskretnie podejmują ważne życiowe wybory inspirowane bezinteresownym porywem serca. Ich zachowań nie rozumieją nie tylko spadkobiercy Heroda żyjący obsesyjną ambicją, lecz również środowisko pragmatyków powtarzających pytanie: no i co oni z tego ostatecznie będą mieć? Światło gwiazdy prowadzącej wędrowców ze Wschodu wnosi w mroczny świat urynkowionych przeliczników dar modlitwy i poezję bezinteresowności.