Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Duński reżyser miał wyjątkowego pecha w wyborze miejsca deklaracji o tym, że wyobraża sobie, führera-biedaczka w bunkrze, oraz że "troszkę rozumie Hitlera i troszkę mu współczuje". Cóż, tak się przypadkowo złożyło, że pierwsza edycja festiwalu w Cannes miała się rozpocząć... pierwszego września 1939 r. Ale wróćmy do maja 2011 r.
"Uwagi wygłoszone przez von Triera spowodowały zamieszanie wśród reporterów, a aktorki Dunst i Gainsbourg zaczęły wyglądać na niespokojne, siedząc obok reżysera. W wywiadzie udzielonym później von Trier twierdził z kolei, że żartował i nie sądził, iż ludzie wezmą jego komentarze na poważnie". Tyle światowe agencje. "O Boże, to okropne" - wyszeptała hollywoodzka gwiazda za plecami żartobliwego Larsa. Odcięła się później, że to było wielce, wielce niewłaściwe. Tymczasem na konferencji prasowej reżyser wziął i zaplątał się w breweriach, podkreślając, że jednak nie jest za wybuchem II wojny światowej, a za Żydami generalnie tak, choć przeciwko Izraelowi. Musiał jeszcze jakoś zakończyć, więc zakończył zgrabnie: "No dobra, jestem nazistą". (Specyficzne poczucie humoru, zważywszy, że żona von Triera jest Żydówką). No dobra, więc won - zareagowało kierownictwo festiwalu, kalibrując jednocześnie prawdziwie humanistyczne granice dowcipu. Reakcja krotochwilnego wyrzutka niekoniecznie załagodziła sytuację. Powiedział, że mu ulżyło, że nareszcie ma pretekst, żeby się w Cannes nie męczyć (i nie pokazywać wytatuowanych na kłykciach czterech liter w języku angielskim), a tak w ogóle to oczywiście wszystko rozumie, zwłaszcza delikatność tematu i alergiczną reakcję Lazurowego Wybrzeża, gdyż "Francuzi mają długie tradycje szczególnego okrucieństwa wobec Żydów". Oświadczył to w wywiadzie dla "Spiegla".
Zgadzam się z artystką Dunst. To straszne. Solidaryzuję się z ideałami humanizmu "dziwnej wojny". Tym bardziej więc uważam, że kierownictwo festiwalu w Cannes zareagowało zdecydowanie zbyt łagodnie, wyrzucając reżysera--żartownisia. Troszkę niedobrze, że tylko taka kara spotkała zbrodniarza: trzeba było jeszcze spalić na jakimś słynnym deptaku rolki z wszystkimi filmami Triera, a jego samego publicznie ogolić i osadzić do końca świata na luksusowo niewygodnym, starannie zakratowanym jachcie "Vuitton-Spandau--de Funes".
PS. Tytuł felietonu za kapitalnym dokumentem Godarda, ukazującym proces narodzin współczucia dla diabła z ducha muzyki. Czy znajdzie się jakiś Godard i nakręci film o Larsie w Cannes i Cannes w Larsie?