Gdyby wrócił

Książka o Führerze, który zostaje internetowym celebrytą, stała się bestsellerem i właśnie trafia do Polski. Ale przebojem jest także „Mein Kampf”, która 1 stycznia 2016 r. trafi do domeny publicznej. Potwór straszy i śmieszy na wielką skalę.

25.02.2014

Czyta się kilka minut

Austriacki aktor Martin Sommerlatte w roli Hitlera. Musical „Producenci” wystawiono w berlińskim teatrze Admiralpalast w 2009 r. / Fot. John Macdougall / AFP / EAST NEWS
Austriacki aktor Martin Sommerlatte w roli Hitlera. Musical „Producenci” wystawiono w berlińskim teatrze Admiralpalast w 2009 r. / Fot. John Macdougall / AFP / EAST NEWS

Timur Vermes, niemiecki dziennikarz urodzony w 1967 r., do tej pory był duchem. Jako anonimowy ghostwriter stworzył kilka nieźle sprzedających się książek non-fiction. Syn Węgra i Niemki, po studiach na wydziale historii i nauk politycznych w Erlangen został dziennikarzem – współpracował z magazynami i gazetami. Mało kto znał jego nazwisko.

Do czasu opublikowania debiutanckiej powieści „On wrócił”, która została sprzedana w nakładzie 1,5 mln egzemplarzy, przełożona na ponad 20 języków, a niebawem będzie zekranizowana. Vermes, autor największego w Niemczech książkowego bestsellera ostatniej dekady, przygotowuje scenariusz, premiera filmu za rok. W wywiadach pisarz powtarza, jak bardzo zdumiał go sukces powieści. Ale czy jest się czemu dziwić?

To nie pierwsze satyryczne opracowanie postaci twórcy III Rzeszy ani nie pierwszy bestseller z nim w roli głównej. Książka Vermesa jest wyjątkowa dlatego, że doskonale pokazuje celebrycki fenomen Adolfa Hitlera – maszyny do zarabiania pieniędzy. Zdaniem Wojciecha Szymańskiego, korespondenta Polskiego Radia w Berlinie, popyt na doniesienia o Hitlerze jest ogromny. Niemieckie media wykorzystują go, żeby podnosić oglądalność, nakłady i sprzedaż. Nie ma tygodnia, by w Niemczech nie ukazywały się nowe artykuły, audycje, programy telewizyjne czy filmy ujawniające kolejny element jego biografii. Ukazują się wcześniej nieznane wspomnienia świadków: relacje członka ochrony czy zapiski sekretarki. Choć Hitler wydaje się postacią opisaną „na wylot”, wciąż udaje się opowiadać o nim i zarabiać na nim od nowa.

Po premierze „On wrócił” w „Süddeutsche Zeitung” ukazał się artykuł wskazujący, że Niemców opanowała niebezpieczna fiksacja związana z Hitlerem. Właśnie o tym – silnej, nieodpartej chęci oglądania go – opowiada Vermes w zabawnej książce, przenosząc dyktatora do współczesności.

POCIESZNY ZBRODNIARZ

Adolf Hitler budzi się na zabałaganionym berlińskim podwórku. Ma na sobie cuchnący ropą mundur. Bardzo boli go głowa. Przypomina sobie, że jeszcze wczoraj siedział w swym bunkrze, na kanapie z ukochaną Ewą i trzymał w dłoni pistolet. Co stało się później – nie pamięta. Rozgląda się, ale jego najbliższych współpracowników nie ma w pobliżu. Są za to chłopcy grający w piłkę, których ponad wszystko logiczny i sprawny umysł Hitlera natychmiast kwalifikuje jako dbających o tężyznę fizyczną członków Hitlerjugend.

Obolały i nieco oszołomiony, „pozbawiony aparatu partyjnego i władzy rządowej”, postanawia samodzielnie rozpoznać swoje położenie. Spaceruje, w myślach chwaląc swój sztab za szybką odbudowę i modernizację Berlina. W pobliskim kiosku trafia na zadziwiająco wysoką podaż prasy tureckiej i dopiero gdy dostrzega na gazetach datę „kwiecień 2011”, mdleje. Z pomocą przychodzi mu kioskarz, który oferuje nocleg w swoim sklepiku oraz skontaktowanie z producentami programów telewizyjnych. Odtąd wszyscy będą go brać za „pana Hitlera” – utalentowanego komediowego sobowtóra, który marzy o karierze satyryka. Między gościnnym kioskarzem a trzymającym fason Führerem dochodzi do takiej wymiany: „– Niech pan powie, nie splądruje mi pan chyba kiosku?

– Czy ja wyglądam na zbrodniarza?

– Wygląda pan jak Adolf Hitler.

– No właśnie”.

Główny bohater, choć szybko zaczyna rozumieć, że przytrafiła mu się niewytłumaczalna podróż w czasie, zachowuje wszystkie swoje poglądy i sposób myślenia, i – co prowadzi do komicznych sytuacji – głosi je publicznie z niesłabnącym przekonaniem o ich słuszności.

Zabieg, jakiego dokonał Vermes, jest nieoczywisty, ponieważ Hitler wcale nie zostaje tu ośmieszony, pomniejszony. A taki był ton większości żartów, szczególnie zaraz po wojnie, gdy miały one na celu zniszczenie pomnikowej postaci, jej zbanalizowanie. W „On wrócił” jest inaczej – główny bohater jawi się jako budzący sympatię człowiek, niegroźny i nieco dziwaczny, który zachował imponującą siłę charakteru, wytrwałość, przedwojenne maniery, a przede wszystkim – przenikliwość. Główne założenie komediowe polega na zderzeniu jego historycznego, zdeprecjonowanego sposobu myślenia z dzisiejszą rzeczywistością wolności i tolerancji.

Hitler trafia do świata, który uznaje go za synonim zła i gdzie swastyka jest zakazanym symbolem, a istnienie III Rzeszy – potępione. Jednak ów świat nie jest wolny od zła, a dokładniej – nie jest mniej na zło podatny.

Były Führer staje się narratorem demokratycznej, wieloetnicznej, skomercjalizowanej współczesności, w której dostrzega wiele głupot i bzdur, ale także użytecznych, godnych pochwały rozwiązań. Chwali na przykład doskonały zabieg propagandowy – dużą czcionkę, jakiej używa brukowiec „Bild” („Znakomity pomysł, musiałem przyznać w duchu, że nie wpadł na to nawet gorliwy Goebbels”), ze zdumieniem uznaje też wielką przydatność Turków dla narodu niemieckiego – jako nacja prowadząca wszystkie pralnie w mieście oddają oni wielką przysługę higienie społeczeństwa. Pragnie osobiście pogratulować niejakiemu Rossmanowi – twórcy wydajnych i świetnie zorganizowanych drogerii samoobsługowych. Podoba mu się też połączenie maszyny do pisania z telewizorem, czyli komputer. Poznaje internet, zakłada sobie stronę www i wzrusza się na myśl, czego mógłby dokonać z pomocą takiej sieci w latach 40. XX wieku. Strach pomyśleć...

OSOBOWOŚĆ TELEWIZYJNA

Wszystkie komiczne zderzenia tworzą nierzeczywisty nawias, dzięki któremu czytelnik może się spotkać z Hitlerem i jego przemyśleniami z bliska, w bezpieczny sposób. Przekonania Führera bawią, gdy się je czyta teraz, w świecie dalece zmienionym. Ale zdarzają się podczas lektury momenty, w których po plecach przebiega dreszcz – Vermes prowokuje do zastanowienia się nad tym, co by było, gdyby „on wrócił” naprawdę. Czy zmieniliśmy się na tyle, by „księcia ciemności” odrzucić?

Im dalej w fabułę, tym mniej powodów do śmiechu. Powoli odsłania się współczesne prawdopodobieństwo Hitlera. Brany za własnego sobowtóra faszysta robi zawrotną karierę – staje się gwiazdą telewizji i serwisu You Tube, kochają go nastolatki, zarabiający na jego kontrowersyjnych poglądach bossowie show-biznesu i śledzący go dziennikarze „Bilda”. Jego urokowi ulegają nawet staruszki, których najbliżsi zginęli w obozach koncentracyjnych. Jedynymi, którzy się w żartownisiu nie zakochują, są przedstawiciele skrajnej prawicy. Hitlera spotkają spore nieprzyjemności ze strony pozbawionych poczucia humoru młodych neofaszystów, mszczących się za „wykpiwanie ich idola”.

W książce znalazła się więc nie tylko opowieść o samym Führerze, ale także o społecznej podatności na jego „urok”, o magnetyzmie „osobowości telewizyjnej” i „wyrazistych poglądów”, wreszcie o umiejętności manipulowania odbiorcami, której – mimo 66-letniej dziury czasowej – Hitler nie zatracił. Zjednuje sobie dzisiejszą publiczność tymi samymi metodami co w latach 30. XX stulecia. Staje się jednym z nowoczesnych celebrytów, którzy umiejętnie ściągają na siebie masową uwagę, choć oferują stek bzdur, chwilę bezmyślnej rozrywki, dreszcz skandalu.

Vermes napisał satyrę na współczesne Niemcy, w których ksenofobia oraz marzenie o czystości rasowej kamuflują się w kostiumie żartu, co nie umniejsza ich faktyczności. Odsłonił także tęsknotę za Hitlerem, pragnienie ciągłego widzenia go, choć i ono dopuszczalne jest tylko w kabaretowej czy artystycznej konwencji. Stworzył bestseller dzięki umiejętnemu wyważeniu proporcji – nie stawia wprost konfrontujących pytań, przemyca je między wierszami i sprawia, że serdecznie się zaśmiewając, od czasu do czasu zadajemy je sobie sami.

Autor, krytykowany przez część mediów za ocieplanie wizerunku Hitlera i mącenie jednoznacznie negatywnej roli, jaką ten odegrał, mówił w wywiadzie dla BBC: „Od 60 lat jesteśmy uczeni, że Hitler był złem. Ale ta wiedza nie przyniosła niczego sensownego. W książce zaskakujące jest to, że on trzymał się jasnej, klarownej logiki. Korzystając z niej, wygłasza swoje myśli. Jako czytelnik jesteś z nimi sam na sam. Musisz odpowiedzieć sobie na pytanie, czy się z nim zgadzasz”.

TERAPIA ŚMIECHEM

O książce „On wrócił” w Niemczech szybko dowiedzieli się wszyscy. Stała się tematem polemik i telewizyjnych talk-shows. Zaproszona do jednego z nich Erika Steinbach, przewodnicząca Związku Wypędzonych, oznajmiła z oburzeniem, że lekturę porzuciła na trzydziestej stronie, bo satyra na Hitlera nobilituje jego postać. Do tego stanowiska przyłączył się Rudolf Dressler, były ambasador RFN w Izraelu, który uważa, że dowcipkowanie z Hitlera kamufluje jego zbrodnie. Innych, poważniejszych reakcji ze świata polityków, naukowców i historyków nie było. O książkę spierali się głównie krytycy – nie o jej wartość literacką (tę zgodnie uznali za niską i nie poświęcali czasu na wnikliwe recenzje), ale poznawczą: jedni widzieli w niej ożywczą rozrywkę, inni – niebezpieczne igranie z postacią, której rola historyczna może się zagubić wśród żartów i fabularyzowanych opowieści.

Tych w ostatnich latach jest więcej. Żeby wymienić filmowe przykłady: prześmiewcze, obrazoburcze ujęcie faszyzmu zaproponował Quentin Tarantino w „Bękartach wojny”, zaś „Upadek” w reżyserii Olivera Hirschbiegela – próba zbudowania psychologicznego portretu Hitlera w ostatnich dniach życia – stał się materią internetowych żartów, masowo produkowanych również w Polsce. Histeryczne przemówienia Führera tracącego kontakt z rzeczywistością użytkownicy sieci przerabiali na rozpacz z powodu przegranego meczu futbolowego albo niezbudowanej autostrady.

Jako pierwszy śmiał się w kinie z Hitlera Charlie Chaplin, który w „Dyktatorze” z 1940 r. parodiował go jako bufona i człowieka cierpiącego na manię wielkości. Po latach Chaplin miał jednak powiedzieć, że gdyby wiedział, do jakich zbrodni doprowadzi Hitler, nie nakręciłby o nim komedii.

Aktor Tomas Pigor, który w 1993 r. udzielił głosu w animacji o Hitlerze, mówił w jednym z wywiadów, że w Niemczech przyzwolenie na śmianie się z wodza rodziło się z czasem. Po latach powojennych, gdy dowcipy pomagały radzić sobie ze świeżymi doświadczeniami, nastały dekady ciszy, kiedy Niemcy powoli i niechętnie mierzyli się ze świadomością swego udziału w zbrodniach wojennych.

Gdy w latach 70. zachodnioniemiecka telewizja wyemitowała serial „Holokaust”, obrazy zbrodni dotarły pod strzechy. Mniej więcej w tym samym czasie, około 1968 r., młodzi Niemcy konfrontowali swych rodziców z ich powojennym milczeniem. Ale przełomem okazała się „Lista Schindlera” Stevena Spielberga, której premierze towarzyszył dylemat: czy Zagładę wolno pokazywać w spektakularny sposób, z rozmachem typowym dla rozrywkowego Hollywood? Właśnie od lat 90. Niemcy częściej i swobodniej śmieją się z Hitlera.

Polsko-niemiecki historyk prof. Bogdan Musiał uważa, że jest to element terapii: – Po 60 latach biczowania się poczuciem winy, Niemcy mają możliwość innego spojrzenia na przeszłość. Szczególnie młodsze pokolenie, uczone w szkołach o roli Hitlera, nie chce żyć z ciężarem odpowiedzialności. Nastolatki słusznie pytają: co my mamy z tym wszystkim wspólnego?

Historyk uważa, że książki takie jak „On wrócił”, a także komiksy, kabarety czy klipy pozwalające żartować z Hitlera nie stanowią zagrożenia dla wiedzy o jego faktycznym udziale w historii XX wieku: – Niemcy rozpracowali swoją rolę historyczną, mocno ją przetrawili. Teraz nadszedł moment, w którym mogą się z tego także śmiać. To wynik przesytu analizowania historii. Współcześnie Niemcy mają przecież także inne problemy, choćby dotyczące tożsamości w wielokulturowym społeczeństwie, jakim się stali w zjednoczonej Europie.

Także filmoznawczyni Adriana Prodeus zwraca uwagę na terapeutyczne walory śmiechu z Hitlera: – W kulturze, a w filmie w szczególności, postać Hitlera ukazywana była na dwa dominujące sposoby: banalizujący, mający na celu odebranie mu nimbu niezwykłości, oraz parodystyczny, żartobliwy. Psychologizacja postaci Hitlera jest wręcz niemożliwa, dla wielu aktorów próby takiego jej ukazania skończyły się porażką. Współcześnie Niemcy chcą odreagować, odprężyć się. Co złego w polubieniu komediowego Hitlera? Banalizowanie jego postaci nie równa się przecież sympatyzowaniu z nim i jego poglądami.

Prodeus przypomina, że książka Vermesa nie jest ani pierwszym, ani największym przebojem sprzedażowym w tej tematyce. Wielkie sukcesy odnosił także film dokumentalny „Swastyka” Philippe’a Mory (przez lata objęty zakazem dystrybucji, ukazujący życie przywódców III Rzeszy) oraz książka Thilo Sarrazina, członka partii SPD, pt. „Niemcy likwidują się same”, w której znalazły się treści ksenofobiczne i pochwała czystości rasowej, porównywane z poglądami Hitlera. W Niemczech sprzedano blisko dwa miliony jej egzemplarzy. Kilka lat temu popularnością cieszył się komiczny film „Mein Führer – najprawdziwsza prawda o Adolfie Hitlerze” [w Polsce dystrybuowany jako „Adolf H. – ja wam pokażę!”] Daniego Levy’ego – reżysera o żydowskich korzeniach.

E-KAMPF ZA GROSZE

W Niemczech dyskutuje się, czy przywódca III Rzeszy powinien pozostać w zbiorowej wyobraźni jedynie potworem, czy też należy mu nadać ludzkie cechy. Także po to, by urealnić jego działania, niwelować dystans między bestią a ludźmi, którzy byli mu posłuszni, popierali go czy podziwiali. Z badań prowadzonych w kolejnych pokoleniach wynika, że pełen uznania dla dokonań Führera stosunek wyraża około 15-20 proc. Niemców. W opinii części tamtejszych historyków, gdyby II wojna światowa potoczyła się inaczej, Hitler byłby dziś uznawany za najwybitniejszego polityka w dziejach, a zbrodnie zostałyby mu zapomniane lub wybaczone.

Rosnącą popularnością cieszy się także „Mein Kampf”. W ostatnich miesiącach była notowana w czołówce sprzedaży literatury politycznej, historycznej i non-fiction w największych sklepach internetowych, jak Amazon.

Dwuczęściowy manifest polityczny Hitlera, którego wydawanie drukiem, sprzedawanie, a nawet posiadanie jest zakazane w kilku krajach (m.in. w Niemczech, Rosji, Meksyku, Holandii), można kupić jako e-book w kilkudziesięciu wersjach, najtańsze są dostępne za 99 centów. Zdaniem dziennikarza Chrisa Faraone, który nagłośnił sieciową popularność „Mein Kampf”, ludzie wstydzą się mieć w domu na półce tę książkę, nie chcą być widziani podczas jej kupowania i lektury. Czytniki e-booków zapewniają dyskrecję, pozwalają skasować treść jednym ruchem.

Niemiecki Kraj Związkowy Bawarii, który jest właścicielem praw autorskich do książki (w chwili śmierci Hitler był zameldowany w Monachium), ściga wydawców, którzy próbują publikować książkę, także w Polsce. Jednak od 1 stycznia 2016 r. będzie to trudniejsze – wtedy, po 70 latach od śmierci autora, praca trafi do tzw. domeny publicznej i znajdzie się w wolnym dostępie. Mimo to premier Bawarii zadeklarował, że nie zaprzestanie ścigania wydawców i będzie podejmował działania ograniczające publikacje książki.

Zdaniem wielu ekspertów, m.in. prof. Bogdana Musiała czy prof. Eugeniusza Cezarego Króla, to zła decyzja. – „Mein Kampf” należy wydać z odpowiednim opracowaniem, wstępem i komentarzem – uważa Musiał. – Będzie to doskonały sposób, by uświadomić powszechnie, jak zła i nudna jest to książka. Poza tym brak oficjalnego, odpowiednio przygotowanego wydania zachęci tylko do publikowania gorszych, nielegalnych wersji.

Gdyby mierzyć obecność i rangę Adolfa Hitlera dla współczesnego świata liczbą doniesień o nim, premierowych publikacji i poświęconych mu filmów, okazałoby się, że jest bardziej żywy i aktualny niż Obama, Merkel, Putin, Snowden i Lady Gaga razem wzięci. Powieściowy dowcip Timura Vermesa jest więc tym trafniejszy, że „on” nie tyle „wrócił”, co nigdy nie odszedł. I ma się coraz lepiej przede wszystkim dzięki nam – wiernej publiczności. 

Timur Vermes, „On wrócił”, przełożyła Eliza Borg, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2014

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicystka, reportażystka i pisarka. Za debiut książkowy „Lalki w ogniu. Opowieści z Indii” (2011) otrzymała w 2012 r. nagrodę Bursztynowego Motyla im. Arkadego Fiedlera. Jej książka była też nominowana do Nagrody Nike, Nagrody Literackiej Angelus oraz… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2014