Świątyni nie dojrzałem

O. Tomasz Kwiecień, liturgista: Spór o formę liturgii jest mało ważny. Jeżeli zapomnimy o eschatologicznym sensie Mszy, to - czy będziemy optować za tradycjami Mszału Piusa V, czy za zdobyczami Mszału Pawła VI - będziemy toczyć jałowy spór historyczny o to, co w przeszłości było bardziej interesujące. Rozmawiał Maciej Müller

02.02.2010

Czyta się kilka minut

Maciej Müller: Jak Ojciec ocenia prace trwające w Watykanie?

O. Tomasz Kwiecień OP: Trudno o jednoznaczną ocenę. Nie znamy ostatecznego kształtu reform. Na pewno słuszne są postulaty stojące w punkcie wyjścia prawdopodobnych zmian, jak troska o postawę adoracyjną, postawienie krzyża na ołtarzu i skierowanie do niego modlitwy ludu i kapłana. Tylko że te cele można osiągnąć bez zmian w samym rytuale. Istnieją środowiska, i to liczne, w których całkowicie posoborowa liturgia jest wyraziście zorientowana na Chrystusa, gdzie zachowuje się postawę czci i śpiewa chorał gregoriański. Jedną rzeczą są księgi i przepisy liturgiczne, a drugą to, w jaki sposób przekuwa się je na praktykę.

Odnoszę wrażenie, że w trwającym już od dawna sporze o rytuał Mszy św. brakuje - po obu stronach sporu - odniesienia do fundamentu chrześcijańskiej liturgii. A tym jest eschatologia. W sercu modlitwy eucharystycznej znajdują się takie słowa: "Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale". Taka jest właściwa dynamika liturgii: oczekujemy chwalebnego powrotu Pana. W dyskusjach o rytuałach "trydenckim" i "watykańskim" nie zwraca się uwagi, że w obu jest za mało odniesień eschatologicznych. Więcej posiada ich liturgia prawosławna i - na swój sposób - ewangelicka.

Kościół przestał przyzywać powtórnego przyjścia Chrystusa. To przerażająca perspektywa, gdy mierzyć ją tym, co napisano w Nowym Testamencie.

Jakie eschatologia ma znaczenie dla Mszy?

Fundamentalne. My tak bardzo skupiamy się na misterium realnej obecności Chrystusa pod postaciami chleba i wina, że zapominamy, iż jest ona nam dana jako pokarm na drogę do Królestwa Bożego. W którym nie będzie liturgii, eucharystii, księży i mszałów. W Ap 21, 2 czytamy: "świątyni w nim [Nowym Jeruzalem] nie dojrzałem, bo Pan Bóg wszechmogący jest jego Świątynią i Baranek". Proroctwo Zachariasza (14, 20-21) mówi, że kiedy przyjdzie czas ostateczny, nawet przy uprzęży końskiej będzie napisane "poświęcone Panu", a garnek w każdym domu będzie równie święty jak rytualny garnek w świątyni. Te teksty wskazują, że w czasach ostatecznych zostanie zniesiony rozdział między sacrum a profanum. Samo istnienie sacrum jest znakiem, że pełnia zbawienia jeszcze nie nadeszła.

Liturgia musi zdawać sprawę z tej rzeczywistości i do niej odsyłać - i taka winna być miara oceny jakości rytuału. Nie ma co szukać modelu, wzorca właściwej liturgii w przeszłości. Nie jest nim ani Msza trydencka, ani posoborowa, ani liturgia wieku I, VI czy XIII. Wzorcem jest ta, której jeszcze nie ma, liturgia czasów ostatecznych. Póki żyjemy na ziemi i jesteśmy skazani na rozdzielenie sacrum i profanum, charakterystyczne dla świata upadłego, w którym nie dokonała się ostateczna przemiana i zmartwychwstanie, musimy posiadać takie elementy, które będą nas do nowej ziemi i nowego nieba przybliżać, budząc tęsknotę za powtórnym przyjściem Chrystusa. To jest rola liturgii.

Jeżeli w dyskusji o tym zapomnimy, to - czy będziemy optować za tradycjami Mszału Piusa V, czy za nowymi zdobyczami Mszału Pawła VI - będzie to jałowy spór historyczny o to, co w przeszłości było bardziej interesujące.

Wobec liturgii posoborowej podnosi się zarzuty, że jest za mało sakralna.

Mam wiele szacunku do liturgii trydenckiej, ale nie uważam, że ma ona monopol na sakralność. Podobnie jak monopolu na niesakralność nie ma liturgia Pawła VI.

Dobrze znam funkcjonującą w Polsce liturgię luterańską. Jest odprawiana w sposób orientowany, Komunię św. przyjmuje się na klęcząco. Nie ma języka łacińskiego ani chorału gregoriańskiego i wielu innych elementów, które dla tradycyjnie zorientowanego katolika byłyby wyznacznikami sacrum - ale liturgia ta jest głęboko sakralna. Swoją drogą, liturgii posoborowej czasem zarzuca się, że jest sprotestantyzowana. Tymczasem wiele współczesnych tekstów liturgicznych Kościoła luterańskiego w Polsce zostało zaczerpniętych (ze zmianami) z Mszału Pawła VI. Więc właściwie to jacyś tradycjonalistyczni protestanci mogliby protestować przeciw katolicyzacji ich liturgii...

Dlaczego reformatorzy liturgii chcą wypełnienia Mszy adoracją?

To postawa ducha, w którym stworzenie korzy się przed Stwórcą. Człowiek uznaje wielkość Boga, Jego majestat i niepojętość. Pamiętam rzeźbę, która przedstawiała dwie twarze świętego Szwajcara, Mikołaja z Flue, patrzącego na Boga - jedna twarz wyrażała zachwyt, druga przerażenie. Postawa adoracyjna jest zawsze w taki sposób dwojaka. Doceniam troskę Stolicy Apostolskiej o postawę adoracyjną, bo bez niej dojdziemy do religijności, w której poklepuje się Pana Boga po ramieniu. Ale antidotum na to niebezpieczeństwo nie jest bynajmniej przywracanie liturgii trydenckiej, chociaż ona ma w sobie ten bardzo rozwinięty element adoracyjny.

Skoro na ziemi liturgii doskonałej nie odprawimy, jak właściwie przeżywać Mszę?

W tęsknocie za paruzją. Spór o formę liturgii jest tak naprawdę mało ważny. Znacznie istotniejsze jest to, byśmy zdali sobie sprawę, jaki jest cel naszej wiary. Temu służyła dawniejsza orientacja (skierowanie na wschód) modlitwy chrześcijan. Była ona na początku pojmowana eschatologicznie - jako tęskne zwrócenie się ku Temu, który obiecał przyjść powtórnie i ostatecznie. Brakuje mi tego we współczesnej interpretacji orientacji, w której kierując wzrok na krzyż proponuje się położyć nacisk na mękę Chrystusa i aspekt ofiarny Mszy. Przecież liturgiczna anamneza - uobecniająca pamiątka - zawiera nie tylko to, co było, ale i to, co będzie. W tradycyjnej antyfonie mówimy o świętej uczcie, "na której spożywamy Chrystusa, odnawiamy pamięć Jego męki i otrzymujemy zadatek przyszłej chwały". Zadatek chwały, a nie chwałę.

Ale my chyba boimy się wołać o paruzję, bo to wiąże się ze strasznymi zdarzeniami opisanymi w Apokalipsie.

Ależ te straszne zdarzenia już mają miejsce! Tymczasem nasza tęsknota dotyczy tego, co zapisano w ostatnich rozdziałach Apokalipsy. Temat paruzji rzeczywiście wystawia naszą wiarę na ogromną próbę. Borykamy się z pytaniem, dlaczego jeszcze Chrystus nie wrócił i w jaki sposób będzie to wyglądać. Zamiast podjąć nad tym refleksję, dużo łatwiej jest zabiegać o ład moralny albo zmieniać rytuały.

Z tym kiepsko komponują się wypowiedzi hierarchów watykańskich, według których należy przywrócić właśnie ofiarniczy charakter Mszy św. Więc męka Chrystusa może tym bardziej przesłonić Jego zmartwychwstanie i paruzję.

Dobrze by było, żeby te trzy rzeczywistości funkcjonowały obok siebie. W pierwotnym chrześcijaństwie tajemnica paschalna była pojmowana jako całość tajemnicy Chrystusa, łącznie z tajemnicą powtórnego Jego przyjścia, a nie jako odniesienie do przeszłych zdarzeń. Chrystus nas wyzwolił i zbawił, ale ciągle umieramy, ciągle dotykają nas choroby i to, co św. Jan nazywa "grzechem świata" - to nie tylko ludzkie zło, ale też tsunami czy trzęsienie ziemi w Haiti. Mówimy, że jesteśmy odkupieni i zbawieni, ale w praktyce naszego życia tego nie widać. Między tym cierpieniem a oczekiwaniem pełnego wyzwolenia tworzy się napięcie, które winno być wyrażone właśnie w liturgii, dającej nam rzeczony zadatek pełnego wyzwolenia poprzez prawdziwą obecność Chrystusa, tajemnicę Jego męki i zmartwychwstania. On objawia się jako pierwocina nowego stworzenia.

Nużą mnie więc pytania, który ryt jest lepszy, ponieważ akurat oba bardzo niedoskonale wyrażają to napięcie.

Watykan widzi zagrożenia dla religijności chrześcijan i próbuje im zaradzić. Wielu katolików wierzy w sposób bardzo prymitywny; często spotykam się wręcz z zabobonem. Rytuał zmienić można łatwo, wystarczy stworzyć nowe przepisy i mocą kościelnego urzędu nakazać ich realizację. Ale to nie zmieni ludzkiej mentalności. Nie wydaje mi się, żeby same zmiany wprowadzone do rytu mogły naszej płyciźnie duchowej zaradzić.

O. Tomasz Kwiecień (ur. 1965) jest dominikaninem, liturgistą, popularyzatorem wiedzy o liturgii, autorem książek, m.in. "Krótkiego przewodnika po Mszy świętej", "Modlitwy w stylu retro".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2010