Fasada z norm

Boża sprawiedliwość nie objawia się w prawach, nawet wzniosłych i szlachetnych, ale w Osobie Ukrzyżowanego.

02.12.2008

Czyta się kilka minut

Adwent /fot. KNA-Bild /
Adwent /fot. KNA-Bild /

Zaiste, przyjdę niebawem" (Ap 22, 20), obiecał "Amen, Świadek wierny i prawdomówny" (Ap 3, 14) - i dotąd nie powrócił. Nawet gdybyśmy chcieli zignorować ten fakt i przenieść całą religijną uwagę w sferę moralności, i tu czeka nas konflikt: Baranek Boży zgładził grzech świata (por. J 2, 29) - a ludzie nadal grzeszą.

Kilka razy w roku przejeżdżam koło kościoła, którego fasadę ukształtowano na wzór dwu tablic z dziesięciorgiem przykazań. Pomiędzy nimi cienką kreską rysuje się krzyż bez postaci Chrystusa.

Fasada kościoła służy za przesłanie. Tutejsze narzuca się samo: żyj dobrze, to znaczy w zgodzie z przykazaniami. Zanim wejdziesz do środka, zrób rachunek sumienia. Nie jestem wrogiem dekalogu ani rachunku sumienia, ale przesłanie takie kojarzy mi się jak najgorzej. Oznajmia: Kościół jest stróżem ładu moralnego. Inaczej mówiąc, wchodząc tutaj, zbliżasz się do Normy. To ona, w postaci dekalogu, wysuwa się na plan pierwszy, nie krzyż. Co więc nas zbawia? Norma czy Osoba? Pan ukrzyżowany, zmartwychwstały, Ten, który powróci, czy zespół słusznych zasad moralnych? Czy taki fronton nie sprowadza chrześcijaństwa do normatywnej etyki? Nie spycha na drugi plan Baranka, który gładzi grzech świata, bijąc po oczach Normą, którą trzeba ziścić w życiu?

Czy nie przesadzam, zżymając się na architekturę? Czy jest aż tak ważna? Jeśli nie, powinien nam wystarczyć hangar do modlitwy - jednak nie wystarczy. Ponadto, prócz doktryny jest jeszcze jej recepcja. Prócz dogmatów są jeszcze opinie. Prócz prawd wiary - teologiczna wyobraźnia, którą kształtuje architektura, liturgia, katecheza, kazania. Historia Kościoła pełna jest przykładów, że to one bardziej wpływały na wiarę i postępowanie chrześcijan niż oficjalna, nieskażona doktryna. Dlatego nie jest bez znaczenia, jakie są fasady naszych kościołów, jakie pieśni śpiewamy w kościele, jakiej jakości przedmiotami religijnymi się posługujemy.

Ktoś może zaoponować: przecież nie można przeciwstawiać dobra, wyrażonego w przykazaniach, Bogu, który dał te przykazania. Także na fasadach dawnych katedr wyobrażano sceny Sądu Ostatecznego, a więc odnoszono się do Bożego prawa, przykazań, będących - jakkolwiek na to patrzeć - normami moralnymi.

Nie chodzi o przeciwstawianie dobra moralnego i Boga, ale o nadzieję. O to, czy pokładam ją w moich czynach czy w Zbawcy, "który umarł za nas wtedy, gdy my byliśmy jeszcze grzesznikami" (Rz 5, 8). Św. Paweł właśnie o to spierał się z innymi, także z apostołami - jak czytamy w Dziejach i Listach - i jemu przyznano rację. Problemem nie są przykazania, ale niebezpieczeństwo, że zaczną być postrzegane samoistnie, bez związku z Bogiem i bliźnim. Czy budowniczy tego kościoła nie zauważyli, że podstawową kategorią moralną w Biblii jest nie prawo, a przymierze? Podobieństwo do średniowiecznej katedry jest tylko pozorne. Obraz sądu ostatecznego, czy będzie to portal gotyckiej katedry, fresk zachodniej ściany wewnątrz kościoła, czy ikona, w centrum będzie miał postać Chrystusa, czasem etimasię. Już to odnosi Normę do Osoby Pana i Jemu ją poddaje.

Ikonografia sądu opiera się na ewangelicznej opowieści Mateusza (25, 31-46). To ona podaje wyraźne kryterium Chrystusowej oceny moralnej: "Coście uczynili dla jednego z tych najmniejszych moich braci, uczyniliście dla Mnie" (w. 40). To znaczy, że podstawowym kryterium moralnym, tym, co zaważy na moim ostatecznym losie, jest stosunek do "najmniejszych" - do ludzkiej kruchości. Dlaczego w tej przypowieści Pan nie przypomina o modlitwie, powściągliwości, ubóstwie, o skromności? Przecież nie są to sprawy nieważne. Lecz opowiadanie o sądzie, ten skrót perspektywy, nie odnosi się do nich. Kto wie, czy nie z tego samego powodu, dla którego szaleństwo wojny najbrutalniej widać z lazaretu, nie z pola bitwy.

Jeśli doczesny świat, jak chce wielu nauczycieli ascetycznych, jest polem walki ze złem, to najlepiej się go rozumie, zszywając bebechy. Tam nie pyta się ludzi, czy dzielnie walczyli, czy dali z siebie wszystko - tam się ratuje, co można, i daje środki przeciwbólowe. Ewangelia o sądzie nie każe pytać więźniów, za co siedzą i czy sędzia się nie pomylił, ani mieć pretensji do chorych, czemu to wcześniej nie dbali o zdrowie. Nie uzależnia naszej troski o "najmniejszych" od ich moralnej kondycji. Im pobożniejszy i cnotliwszy jest chrześcijanin, tym bardziej powinien o tym pamiętać.

Wbrew temu, co się niekiedy słyszy, ludzie dziś nie są wcale mniej "moralni" niż dawniej. Zdaje się, że są za to bardziej bezradni wobec życia i świata. Jeśli popatrzymy na to z perspektywy Jezusowej opowieści o sądzie, to nie będziemy specjalnie debatować, dlaczego tak się dzieje, tylko zabierzemy się do pomocy. Sanitariusz nie debatuje, czemu kapral dał się tak głupio postrzelić, tylko tamuje krew. I wtedy widzi naprawdę jasno - już nie głupotę kaprala, ale absurd rzezi. Wierzę, że takich chce mieć nas Pan, kiedy każe nam czekać Jego powrotu.

Odrzuceni przez Pana nie słyszą "precz ode Mnie" (w. 41), bo zrobiliście to czy owo, ale: NIE zrobiliście. W tej przypowieści największe zło to nie grzech uczynkowy, ale zaniedbanie dobra - znowu - w obliczu kruchości człowieczego losu. Niestety, najczęściej patrzy się na odwrót, otwierając w ten sposób drogę legalistycznej moralności, która spogląda na zgodność życia z określonymi regułami. Tymczasem najistotniejsze jest to: "co winniśmy zrobić, a nie robimy, co winniśmy powiedzieć, a nie mówimy, co winniśmy myśleć, a nie myślimy. Nie myślimy o cierpieniach Chrystusa, nie myślimy o cierpieniach innych ludzi, nie wypowiadamy słów pocieszenia i życzliwości, kiedy moglibyśmy je powiedzieć, nie doświadczamy zgorszenia z powodu tego, co winniśmy czynić, ale nie możemy, nie wiemy jak, bądź nie chcemy" (S. Quinzio). To grzechy zaniedbania są, w ostatecznym rozrachunku, najstraszliwsze.

Chyba nigdzie indziej powiązanie moralności i osoby nie otrzymało tak silnej formy wyrazu jak w opowieści o sądzie u Mateusza: "Coście uczynili dla jednego z tych najmniejszych moich braci, uczyniliście dla Mnie". W niej ludzka kruchość odnalazła godność. Przyjaciel cudzołożnic i celników nie przyciągał ich do siebie przypominaniem o normach: prawdziwy grzesznik jest najczęściej tak udręczony swoim grzechem, że jeśli szuka usprawiedliwień, to tylko dlatego, by móc go znieść. Spośród kilku słów, które Pan wypowiada do jawnogrzesznicy, pierwsze jest "Ja cię nie potępiam", dopiero po nim idzie: "nie grzesz więcej" (J 8, 11). Ta kolejność nie może być przypadkowa. Bóg zechciał być kruchy, kiedy stał się człowiekiem. Przybity do krzyża wie, co to bezradność.

Cytowany już włoski teolog Sergio Quinzio zwracał uwagę, że antychryst może być głęboko moralny. Cerkiew prawosławna, zauważył, potępiła swego czasu Tołstoja jako antychrysta właśnie ze względu na jego przekonanie, "że etyczne zaangażowanie ludzi, podejmowane przez nich dzieła solidarności, mogą zbawić świat. Jeśli tak jest, wówczas ludzie mogą sami się zbawić, nie ma żadnej potrzeby Chrystusowego krzyża". Tymczasem Boża sprawiedliwość, o czym świadczy św. Paweł, nie objawia się w normie, nawet wzniosłej i szlachetnej, ale w Osobie Ukrzyżowanego. To ją odróżnia od jakiejkolwiek innej sprawiedliwości.

To paradoks, ale może być i tak. Niechrześcijanin w trosce o "najmniejszego brata" może w dniu sądu odnaleźć Chrystusa. Chrześcijanin w walce o "ład moralny" może Go zagubić, nawet jeśli miał Jego imię na ustach. Depozytariusz Słowa i Krzyża nie może zapomnieć, że nie jest zdolny do wybawienia swego życia, a jednocześnie robić wszystko, by to, co kruche, ochraniać. Troszczyć się o najmniejszych, nie łudzić się, że zbawimy w ten sposób świat - i troszczyć się nadal. Taka jest kondycja ludu Bożego, rozciągniętego pomiędzy "już" zmartwychwstania a "jeszcze nie" paruzji. Może na tym polega "przyspieszanie dnia Pańskiego", o którym mówił Drugi List Piotra?

Kiedy znowu będę przejeżdżał koło kościoła o fasadzie z dekalogu, pewnie jak zwykle przypomnę Mojżesza, który potłukł w pył tablice przykazań, gdy zobaczył, jak lud czci karykaturę Boga - złotego cielca.

Rekolekcje adwentowe także w niedzielnym magazynie portalu Onet.pl "Strefa wiary".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2008