Świat w dzienniku

Ten olbrzymi diariusz, którego edycja zbliża się do końca, jest jednym z najważniejszych dzieł powojennej literatury polskiej.

20.03.2017

Czyta się kilka minut

Kiedy latem 1945 r. zaczynał prowadzić dziennik, był 26-latkiem z przerwanymi studiami orientalistycznymi, doświadczeniem Września, konspiracji i partyzantki, no i ambicjami pisarskimi (pierwsza wersja „Polskiej jesieni” już powstała). Starał się nadrobić stracone lata, regularne zapiski miały być autoterapią i środkiem dyscyplinującym. U progu 1981 r. jest 62-letnim autorem kilkunastu książek, w tym tak świetnych jak „Buty”, dylogia „Ikar” i „Wyspa”, „Rafa” i „Przed Nieznanym Trybunałem” (niektóre, jak „Kapitan”, spoczywają w szufladzie) oraz scenarzystą paru ważnych filmów („Westerplatte”!). Jest też człowiekiem o wielkim autorytecie – na fali solidarnościowej rewolucji wybrano go właśnie prezesem ZLP. Dziennik to nadal pole pisarskich ćwiczeń i instrument autoanalizy, ale też kronika wydarzeń historycznych. A historia przyspieszyła: Solidarność, potem stan wojenny, wreszcie rozpad systemu komunistycznego. Wypadki, które znamy z relacji zawartej w książce „Kadencja” – rok Solidarności, potem starania o uwolnienie więzionych pisarzy, przegrana walka o niezależny Związek – tu obserwujemy z bliskiego dystansu. Tom piąty kończy się w chwili, gdy w Polsce od kilku miesięcy premierem jest Mazowiecki, mur berliński upada, a w Rumunii dokonuje się krwawy finał dyktatury Ceauşescu.

„Dziennik” to także codzienność. Rodzą się kolejne wnuki, a „Dadej”, jak nazywają go bliscy, z wielkim wyczuciem notuje kształtowanie się ich języka. Umiera Maria Kuncewiczowa, ciotka Szczepańskiego i osoba bardzo dla niego ważna. Przez ukochany dom w Kasince przewalają się tłumy gości, ale trzeba też okopać i przyciąć krzewy rugozy, czyli róży cukrowej, a jesienią pójść na rydze... Trwają niezachwiane i starannie pielęgnowane przyjaźnie: z Lemem, z ludźmi „TP”.

Mam znajomych, którzy zdążyli się od „Dziennika” uzależnić. Wiedzą, że uczestniczyłem w pracach nad edycją pierwszych tomów, więc co jakiś czas dopytują o ciąg dalszy. Cóż – będzie już tylko tom szósty, ostatni. Ale do całości wrócimy na pewno nie raz. By przypomnieć sobie (starsi) lub poznać (młodsi) niezafałszowany klimat minionych lat. I poczuć bliskość człowieka, który krystaliczną uczciwość, bezwzględną samoocenę i chłodny dystans wobec świata umiał w przedziwny sposób połączyć z poczuciem humoru, empatią wobec bliźnich, nawet tych wyjątkowo męczących, i – po prostu – dobrocią. ©℗

Jan Józef Szczepański, DZIENNIK TOM V: 1981-1989. Odczytanie tekstu z rękopisu: Michał Szczepański, przypisy: Anna Mateja i Michał Szczepański. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017, ss. 894.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2017