Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czy wiek XX okaże się w Polsce stuleciem dzienników? Nie myślę o Gombrowiczu i Herlingu, tekstach publikowanych na bieżąco. Ale diariusze Zofii Nałkowskiej, Marii Dąbrowskiej, Zygmunta Mycielskiego, Jana Lechonia, Jana Józefa Szczepańskiego i wiele innych? Jedne pisane dla przyszłego czytelnika, inne traktowane jako autoterapia. Jedne ograniczające się do zapisu faktów, inne bardziej refleksyjne. Ile ich jeszcze kryje się w archiwach, jak niedawno opublikowany wojenny dziennik autorstwa zapomnianej pisarki Aurelii Wyleżyńskiej, która zginęła w sierpniu ʼ44.
Władysław Tatarkiewicz (1886-1980), filozof i historyk sztuki, autor sławnej syntezy dziejów filozofii, stał się symbolem uczonego odpornego na ideologiczne naciski, a przy tym skromnego. „Przez wiele dziesięcioleci – pisał we wspomnieniach wydanych niedługo przed śmiercią – zajmowałem się rzeczami, które mnie otaczały (a jeszcze więcej tymi, które niegdyś były i które odtwarzałem jako historyk), o swojej osobie nie uważałem, by mogła interesować czytelników”. Czy chciałby, byśmy zaglądali teraz do jego codziennych notatek i poznawali szczegóły jego dolegliwości i leki, które zażywał? A także długie listy osób, z którymi się spotykał, grywał w bridża (jakież intensywne było po wojnie życie towarzyskie!) bądź jeździł między zburzoną Warszawą a Krakowem, gdzie Tatarkiewiczowie znaleźli tymczasową przystań? Bo już wiadomość, że był namiętnym kinomanem (czasem dwa seanse dziennie!) i wszystkożernym miłośnikiem książek, sięgającym nie tylko po wielojęzyczne lektury potrzebne do pracy nad historią estetyki, ale także po powieści dla dziewcząt, dodaje nieznany rys do jego portretu. No i w tych suchych zapiskach odbija się historia, od powstania (wcześniejsze dzienniki uległy zniszczeniu) po nużące zmagania z peerelowską władzą, notowane zresztą ze spokojem i dystansem, czasem urozmaicane wyprawą za granicę.
Edytorsko dziwne to jest dzieło: dwie książki (biografia Tatarkiewicza i jego dziennik) w jednej. Sporo można by w niej redakcyjnie poprawić, choćby zredukować liczbę cudzysłowów i usunąć błędy czy niedokładności z przypisów. No ale cieszmy się tym, co mamy. ©℗