Szczepański, nareszcie

Jest rzeczą zdumiewającą i zasmucającą, że jeden z najważniejszych pisarzy polskich powojennego półwiecza nie doczekał się nigdy porządnej edycji swoich dzieł. Dziś, w ponad rok po jego śmierci, nadal o takich planach nie słychać. Dobrze, że ukazał się przynajmniej wybór jego opowiadań i esejów.
 /
/

Tom skomponowany został z tekstów powstałych na przestrzeni kilku dziesięcioleci. Chronologicznie najwcześniejsze są “Buty" (opublikowane po raz pierwszy w 1947 r. w “Tygodniku Powszechnym") i “Wszarz", dwa sławne opowiadania partyzanckie, które wydania książkowego doczekały się dopiero w 1956 r. Wywołały kiedyś oburzenie, dziś poruszają artystyczną ascezą i odwagą w ukazaniu okrutnej prawdy wojny, w podjęciu tematu zarażenia złem, które wdziera się także w szeregi obrońców słusznej sprawy. Refleksem burzy wokół “Butów" jest zamykające książkę z 1956 r. opowiadanie “Błogosławione wody Lete", rozwijające problem zakłamywania wojennej rzeczywistości w imię ideologicznych czy społecznych racji. “Biwaki", “Tapczan gestapowca", “Trzy czerwone róże" i “Biskup jedzie przez morze" pochodzą ze zbioru “Rafa" (1974). Eseje “W służbie Wielkiego Armatora" i “List do Juliana Stryjkowskiego" wyjęto z tomu “Przed nieznanym Trybunałem" (1975). Z “Autografu" (1979) przypomniano utwór tytułowy oraz “Obiady przy świecach".

Wydawca zrezygnował jednak z chronologii. Otwarł książkę “Biwakami", których tematem głównym jest dwuznaczny związek między pamięcią kształtującą naszą samoświadomość a realną scenerią naszych doświadczeń, materialnymi świadectwami naszego życia. Zamknął - esejem o conradowskich dylematach przeniesionych w realia okupacyjne i “Listem do Juliana Stryjkowskiego", rozważającym kwestię powołania literatury w świecie, w którym “ze wzrastającym przyspieszeniem kruszeją ortodoksje - zarówno religijne, jak i ideologiczne - a człowiek czuje się coraz bardziej bezbronny wobec ciśnienia zewnętrznych ciemności".

Motywy autorefleksji i autoanalizy, pytania nie tylko o sens i cel pisarskiego wysiłku, ale też o horyzont całej naszej egzystencji, zostały w tym wyborze mocno podkreślone. Obecne są zarówno w tych utworach, w których przemawiającego w pierwszej osobie narratora wolno utożsamiać z autorem, jak i w fabułach: w “Autografie" z fikcyjną postacią pisarza odbierającego wielką międzynarodową nagrodę czy we wspomnianych już “Błogosławionych wodach Lete". A także w opowiadaniu/eseju “Biskup jedzie przez morze".

Jego bohaterem jest Nikifor. Spotkanie z nim ma być “powrotem do utraconych wymiarów istnienia, orzeźwieniem cudowną wodą niewinności", podróż do Krynicy staje się pielgrzymką “do jednego z nielicznych źródeł, które sama natura zabezpieczyła przed skażeniem". Nikiforowe malowanie to jakby przejaw impulsu twórczego w stanie czystym. Pozbawiony przez naturę możliwości adaptacji do praktycznego życia, “zamknięty w sobie jak w pustelni", krynicki malarz “nie podejrzewał nawet, że można swoim powołaniem manipulować zależnie od wymagań koniunktury czy mody". Zepchnięty na margines społecznej wspólnoty, “nie doświadczał też pokus zdradzenia mniejszości (będącej naturalnym żywiołem artysty), aby przyłączyć się do większości. Taki manewr nie mieścił się w horyzontach jego pojmowania, tak samo jak nie mieściła się w nich na pewno żadna świadoma definicja sztuki".

W czym więc tkwi tajemnica prawdy dzieła Nikifora? Czym jest impuls popychający go do tworzenia? On sam w swej bełkotliwej mowie nie udzieli oczywiście odpowiedzi. Pozostaje namalowany przezeń obrazek; ślad tajemnicy, ale też rodzaj miary. “Podróż Nikiforowego biskupa przez morze - pisze Szczepański - nie jest jednym z eksponatów mojego prywatnego muzeum. Jest... jak by to określić? Jest oknem. Jednym z okien przebijających ściany mojego świata. Od dwudziestu już lat zaglądam w to okno z niesłabnącą ciekawością i z niezmiennym bezradnym zadziwieniem. I nieraz doświadczam przy tym szczególnego niepokoju. Czuję, że biskup, zatopiony w swej złocistej, niedostępnej dla mnie dali, mija mnie nieubłaganie i że błogosławieństwo jego ogromnej lewicy nie spływa na moją głowę".

***

W wydanej niedawno świetnej książce o pisarstwie Szczepańskiego Andrzej Werner pisze o roli autentyku u autora “Rafy", o jego pokorze wobec rzeczywistości, o trzymaniu się tego, co osobiście przeżyte, oglądane własnymi oczami, o swoistym autobiografizmie, najdalszym jednak od narcyzmu czy egocentryzmu. Źródłem takiej postawy jest według Wernera “zobowiązanie do prawdy, a choćby uczciwości poznawczej, powaga, z jaką traktuje literackie zadania, połączona z nieuleczalnym sceptycyzmem poznawczym". Ważne jest też poczucie, że żyje się na pograniczu dwóch epok i jest się świadkiem zmierzchu całych formacji historycznych, obyczajowych, kulturowych. “Bo właśnie obowiązkiem literatury jest, zdaniem Szczepańskiego, wykorzystanie tego wielkiego jej daru, którym jest możliwość zatrzymania umykającego czasu i przechowania w pamięci tego, co nie powinno umrzeć bezpotomnie, co stanowiło wartość odchodzącej w przeszłość formacji i co winno zostać zachowane jako wątły choćby pomost między przeszłością a czasem teraźniejszym".

Tak też czytać trzeba najobszerniejszy utwór tomu: “Trzy czerwone róże". W planie autobiograficznym jest to opowieść z kluczem, której barwnie i wyraziście sportretowana główna bohaterka ma swój pierwowzór w osobie Zofii z Zawiszów Gąsiorowskiej-Kernowej, właścicielki Goszyc i teściowej Jerzego Turowicza. Śledzenie realiów, wiernych w najdrobniejszym szczególe, i rozszyfrowywanie tożsamości poszczególnych postaci nie powinno jednak przesłonić uniwersalnego wymiaru “Róż". Ciepły, serdeczny i pełen humoru portret “ciociuniasi" jest nostalgicznym pożegnaniem odchodzącego świata, hołdem złożonym egzaltowanej romantycznej idealistce, która na przekór dziejowemu trzęsieniu ziemi trwa, zarazem śmieszna i godna podziwu, przy swoich niemodnych przekonaniach wyniesionych z czasów walki o niepodległość.

***

Werner przypisuje Szczepańskiego do odrębnego nurtu w polskiej literaturze, “programowo odrzucającego ideowe, a już zwłaszcza doktrynalne spory", skupiającego “pisarzy zwróconych ku życiu, ludzkiej rzeczywistości bez pośredniczącej roli idei, nie wysuwających na plan pierwszy swoich sądów, poglądów i postulatów, usuwających się w cień, by uwypuklić to, co istnieje niezależnie od wyobrażeń podmiotu, obserwujących życie w jego rzeczywistych historycznych wymiarach, by odnaleźć w nim uniwersalne cechy ludzkie, może ślad transcendencji, może tęsknotę za nim". I wskazuje nazwisko innego pisarza, którego droga twórcza szła w podobnym kierunku i który, podobnie jak Szczepański, pozostał mniej głośny i mniej popularny od wielu kolegów ustępujących mu rangą artystyczną: Kornela Filipowicza. Miło więc zapowiedzieć, że kolejną książką w prozatorskiej serii wydawnictwa Rosner & Wspólnicy będzie właśnie wybór prozy Filipowicza. (Wydawnictwo Rosner & Wspólnicy, Warszawa 2004, s. 396. Pozostaje żal, że książka nie jest dwa razy grubsza; a ze względów kompozycyjnych upomniałbym się o tytułowy utwór z tomu “Rafa", który stanowi rodzaj prologu do przedrukowanych teraz “Biwaków" i bez którego pierwsze zdanie “Biwaków" staje się mało zrozumiałe.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2004