Sukces po indyjsku

„Uczeń” ma niewiele wspólnego z kolorowym Bollywoodem, choć barw i dźwięków tu pod dostatkiem. Bo tytułowy bohater jest adeptem klasycznej odmiany muzyki indyjskiej, znanej jako raga.

10.05.2021

Czyta się kilka minut

Aditya Modak (w środku) jako Sharad Nerulkar w filmie „Uczeń” / NETFLIX / MATERIAŁY PRASOWE
Aditya Modak (w środku) jako Sharad Nerulkar w filmie „Uczeń” / NETFLIX / MATERIAŁY PRASOWE

Filmy z odległych kulturowo kręgów sporadycznie pojawiają się na naszych ekranach. Jeśli już, to na fali międzynarodowych sukcesów i aktualnych mód – na Iran, Chiny czy Koreę. Dzisiaj, dzięki platformom internetowym takim jak Pięć Smaków w Domu, wyraźnie poszerzyła się oferta kina azjatyckiego. Również streamingowi giganci dorzucają czasem do swego homogenicznego kontentu garść tzw. egzotycznych przypraw.

Stąd właśnie obecność na Netfliksie indyjskiego filmu „Uczeń” („The Disciple”), którego twórcą jest Chaitanya Tamhane, tworzący w języku marathi. Film odniósł sukces na ostatnim festiwalu w Wenecji (nagroda FIPRESCI i za scenariusz), a równocześnie niesie własny kulturowy bagaż, chwilami trudny do udźwignięcia dla nieobytych z jego specyfiką. Warto jednak wykonać ten poznawczo-estetyczny wysiłek.

„Uczeń” ma niewiele wspólnego z kolorowym i krotochwilnym Bollywoodem, choć barw i dźwięków tu pod dostatkiem. Przede wszystkim tytułowy bohater jest adeptem klasycznej odmiany muzyki indyjskiej, znanej jako raga. Pieśni o tej nazwie, zazwyczaj z akompaniamentem sitaru, tabli i tambury, to rozbudowane, nawet wielogodzinne poematy. Podporządkowane z grubsza tradycyjnej strukturze, otwierają rozległe pole dla improwizacji, pozwalając słuchaczom wejść w stan medytacji albo transu. Traktowane są niczym „droga do boga”, dlatego wykonawca ragi, posiadłszy umiejętności techniczne, musi przede wszystkim postarać się o oczyszczenie umysłu. Co to oznacza w praktyce? Jak wiele jest w stanie poświęcić ambitny Sharad (w tej roli młody śpiewak Aditya Modak), czyli fikcyjna i archetypiczna zarazem postać artysty dążącego do absolutnego mistrzostwa?

Sporo się dziś o tym rozmawia w naszej części świata, gdzie samopoświęcenie w imię sztuki czy odwieczna relacja mistrz–student odsłaniają coraz więcej psychicznych i fizycznych nadużyć. W przypadku „Ucznia” tego ostatniego problemu nie znajdziemy, nie ma też presji ze strony artystycznej tradycji. Przeciwnie: to sam Sharad, zafascynowany swoimi mentorami i obarczony niespełnionymi aspiracjami ojca, chce osiągnąć doskonałość za wszelką cenę. Życie odkłada na potem, co również daje się usłyszeć w jego ciągle niedoskonałym śpiewie. Albowiem samodyscyplinę myli z oschłością serca, bliskość zastępuje pornografią i dopiero wtedy, gdy jego muzyczny guru mocno podupada na zdrowiu, Sharad potrafi zapomnieć na chwilę o sobie i obsesyjnym poszukiwaniu boskiego tchnienia. Podobną „piosenkę” o artystycznej pysze i pokorze, o cierpliwości i dojrzewaniu do muzyki, znamy także z wielu innych wykonań, by wymienić tylko książkowe i ekranowe „Wszystkie poranki świata”.

Film Tamhanego, osadzony na przestrzeni dwóch dekad w Mumbaju, opowiada o współczesnych, globalizujących się Indiach, wrzuca więc artystyczne dylematy muzycznych tradycjonalistów w powszechnie znany kontekst, zdominowany przez popkulturę i rynek. W dobie kapryśnych sponsorów, „łapek” na YouTubie i telewizyjnych talent shows w rodzaju „Fame India” gdzież tu jeszcze miejsce dla Saraswati – hinduistycznej patronki muzyki i sztuk pięknych? Kiedyś za istotę półboską uznawana była ascetka i mistrzyni ragi o pseudonimie Maai, po której zostały już tylko archiwalne taśmy z cennymi wykładami o istocie tego stylu. Teraz najchętniej deifikuje się sezonowe gwiazdy kina czy estrady.

Ciekawy jest zresztą wątek zapomnianej maestry. Okazuje się, że więcej niż wyjątkowość jej nagrań może dziś znaczyć sposób prowadzenia się artystki i jej kontrowersyjne poglądy. W poprzednim filmie, debiutanckim „Procesie” (2014), Tamhane portretował swój pogrążony w korupcji i kulturowych sprzecznościach kraj z perspektywy sali sądowej, a oskarżonym był zaangażowany społecznie, sędziwy bard, który rzekomo skłaniał swym śpiewem do samobójstwa. W „Uczniu” także ścierają się rozmaite anachronizmy i wynaturzenia rodzimej rzeczywistości, lecz jedno przynajmniej pozostaje nietknięte: mistyczna muzyka, będąca dwustuletnim dziedzictwem północnoindyjskiego Alwaru, której film po prostu składa hołd.

Robi to po swojemu, rezygnując z drabinki scenariuszowej typowej dla historii inicjacyjnych na rzecz meandrycznej podróży wewnętrznej. Od początku czuje się też inaczej zrytmizowaną dramaturgię, opartą na dłuższych przebiegach i niby-dokumentalnych zapatrzeniach, podporządkowaną niespokojnej naturze bohatera i muzycznym utworom. Złakniony geniuszu Sharad celowo pozbawiony został charyzmy właściwej bohaterom w drodze, zyskującym z czasem wyższą świadomość. Twórców filmu – wbrew „zachodniej” dynamice sukcesu – bardziej interesuje rozciągnięty w czasie los artysty, który wybrał najtrudniejszą z możliwych ścieżek. „The Disciple” dostrzega nie tylko kategorię mistrzostwa – ktoś musi przecież zejść ze swego cokołu i rozpocząć żmudną pracę u podstaw, na niwie edukowania i popularyzowania.

Funkcję producenta wykonawczego pełnił przy filmie Alfonso Cuarón, twórca „Romy”, podczas gdy zdjęcia są dziełem Michała Sobocińskiego, kolejnego utalentowanego artysty z polskiego klanu aktorsko-operatorskiego. Kontemplacyjne, rozmyślnie statyczne ujęcia przypominają japońskie kino Yasujirô Ozu, gdzie kamera filmowała bohaterów z pozycji klęczącego na macie tatami, co dawało widzowi wrażenie bezpośredniej obserwacji.

Ta kulturowa mieszanka sprawia, że „Uczeń” wydaje się filmem oswojonym i osobliwym zarazem. Nawet jeśli fabularnie powiela znany schemat, pozwala zanurzyć się w niecodziennych dźwiękach i zsubiektywizowanym przepływie obrazów. A przy okazji chociaż symbolicznie przybliżyć się do kraju, który dziś coraz mniej kojarzy się z atrakcyjnym celem podróży, za to coraz bardziej ze społecznym i pandemicznym kryzysem. ©

UCZEŃ („The Disciple”) – reż. Chaitanya Tamhane. Prod. Indie 2020. Dostępny na Netfliksie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2021