Stojąc na ramionach gigantów

Ubiegły sezon w polskim teatrze nie był wybitny. W pewnym sensie można go jednak uznać za przełomowy - poczyniono wiele kroków w dobrym kierunku.

24.07.2006

Czyta się kilka minut

"Kosmos", reż. Jerzy Jarocki /fot. S. Okołowicz / Archiwum Artystyczne Teatru Narodowego /
"Kosmos", reż. Jerzy Jarocki /fot. S. Okołowicz / Archiwum Artystyczne Teatru Narodowego /

W obiektywnej ocenie sezonu przeszkadza silna światowa konkurencja: dawno nie było u nas aż tylu okazji do zobaczenia znakomitych zagranicznych inscenizacji. Zaproszeni na "Dialog" i "Baz@rt" tacy inscenizatorzy, jak Luk Perceval, Christoph Marthaler, Alvis Hermanis, Árpád Schilling czy Stefan Pucher (oraz ich aktorzy), ustawili poprzeczkę bardzo wysoko. Z drugiej strony, polski teatr również osiągnął kilka znaczących sukcesów za granicą: od ważnych nagród dramatopisarskich dla Michała Walczaka i Marka Kochana, poprzez udaną prezentację najmłodszego pokolenia reżyserów na berlińskim festiwalu "Polski Express", aż po ustabilizowaną już pozycję w świecie Krystiana Lupy i Krzysztofa Warlikowskiego, którzy - ze zmiennym szczęściem wprawdzie - regularnie pracują w innych krajach.

Ostatnie przedstawienie "Bzika tropikalnego" (premiera spektaklu Grzegorza Jarzyny odbyła się w styczniu 1997 r.) zamknęło pewien okres. Polski teatr po roku 1989 trudno już postrzegać jako monolit, gdyż jawi się on jako epoka zróżnicowana, dynamiczna i trudna do jednoznacznego zdefiniowania. Najmłodsi reżyserzy nie chodzą grupami (może dlatego, że - w przeciwieństwie do "młodszych zdolniejszych" - nie wyszli ze szkoły jednego mistrza?), lecz usiłują na rozmaite sposoby znaleźć swój indywidualny teatralny język. To, co w sezonie 2004/2005 jawiło się wielu osobom jako wojna pokoleń, wydaje się dziś dogasać - mimo podsycania. W ubiegłym sezonie można było obejrzeć zarówno radykalne myślowo, obyczajowo i formalnie spektakle reżyserów starszych pokoleń, jak konformistyczne i wtórne estetycznie produkcje najmłodszych.

Jeśli miałabym wybrać jeden najważniejszy spektakl sezonu, wskazałabym na "Kosmos" Jerzego Jarockiego z Teatru Narodowego. Intelektualna głębia, precyzja prowadzenia myśli, oryginalność scenicznych metafor i perfekcyjne aktorstwo to w zasadzie norma u tego reżysera; o wyjątkowości "Kosmosu" (jakże innego od klasycznego "Błądzenia"!) decyduje jednak coś innego: rozpętanie chaosu w matematycznie uporządkowanej formie, drastyczność poruszanych zagadnień, ogromna odwaga zarówno reżysera, jak i aktorów. Niepokojącym, zawstydzającym, trudnym do zakwalifikowania spektaklem Jarocki udowodnił tezę, którą postawił kilka lat temu: że oto Gombrowicz ze swoją "ciemną stroną", lękami, obsesjami i mroczną, destrukcyjną erotyką jest nie mniej radykalny od Sary Kane. A przy tym, zaplątany w nieustanne gry z samym sobą, czytelnikiem i światem, jest znacznie bardziej perfidny intelektualnie...

Najciekawsze spektakle, spektakle, których twórcy usiłowali dotykać bolesnych miejsc w ludzkiej naturze, polskiej historii czy dzisiejszym życiu społecznym (lub wszystkich tych sferach naraz), powstawały w ubiegłym sezonie głównie w oparciu o teksty klasyczne. W pięknym stylu powrócił do formy gdańskim "Weselem" Rudolf Zioło; Maja Kleczewska pracując w Starym Teatrze nad "Snem nocy letniej" po raz drugi sięgnęła do Szekspira - z równie dobrym efektem, co przy "Makbecie"; Michał Zadara już na starcie odważył się na zmierzenie z "Księdzem Markiem" Słowackiego, "Weselem" Wyspiańskiego i "Fedrą" Racine'a - i wyszedł z tego starcia zwycięsko; warszawski "Tartuffe" w tradycyjnej inscenizacji Jacquesa Lassalle'a niespodziewanie odczytany został jako jeden z najbardziej aluzyjnych politycznie spektakli sezonu i w pewnych środowiskach wywołał protesty nie mniejsze niż bezlitośnie sprowadzony przez Jana Klatę do poziomu osiedlowego podwórka "Fantazy" Słowackiego. Wygląda na to, że z ramion gigantów lepiej widać nie tylko celę Konrada, ale też blokowiska.

Na tym tle znacznie gorzej wypadają inscenizacje współczesnego dramatu polskiego i obcego; ilość prapremier nie przełożyła się niestety na ich jakość. Cieszy jednak fakt, że reżyserów i teatry cechuje coraz większa otwartość na najnowszą literaturę, że prowadzi się poszukiwania repertuarowe i dopuszcza nawet bardzo ryzykowne eksperymenty. Pośrednio wiąże się to z niespodziewanym rozkwitem (zwłaszcza w stolicy) offu: nie w znaczeniu teatru alternatywnego czy studenckiego, ale niezależnych projektów profesjonalnych aktorów i reżyserów. Takie zjawiska, jak Teatr Wytwórnia, Le Madame (zamknięty przez władze Warszawy), Teatr Stara ProchOFFnia, wreszcie posiadający własną siedzibę Teatr Montownia, a także w dużej mierze Teatr Polonia, w kwestii zaradności, prężności i odwagi w podejmowaniu wyzwań powinny być stawiane jako wzór dla wysoko dotowanych instytucji państwowych. Okazuje się, że aby przyciągnąć publiczność, nie trzeba koniecznie wystawiać lektur szkolnych lub fars, i że potrzeba teatru nie jest jedynie romantycznym mitem.

Niestety, wątpią w to decydenci telewizji publicznej. W populistycznej misji równania do najniższego poziomu teatr telewizji może być jedynie przeszkodą - stąd coraz większa jego redukcja. Sytuację ratuje TVP Kultura (niestety, wciąż trudno dostępna) z genialnym w swej prostocie pomysłem - transmisjami z teatrów. W ubiegłym sezonie wyemitowano między innymi znakomite spektakle z Opola, Szczecina i Poznania (rzadka okazja do obejrzenia na ekranie świetnych, nieopatrzonych aktorów teatralnych, a nie tylko serialowych gwiazdek).

Inicjatywa TVP Kultura to - podobnie jak rozmaite konkursy - czynnik wybitnie mobilizujący artystów pracujących w mniejszych ośrodkach. Wzrasta więc szansa na kolejne odkrycia reżyserskie i aktorskie. A przecież nic tak nie dodaje smaku teatralnemu życiu, jak znakomite przedstawienie pojawiające się w niespodziewanym czasie i miejscu...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2006