Sri Lanka: Początek nowej rewolucji

Uliczna rewolucja obaliła i przegnała z kraju fatalnego prezydenta, ale wyniosła do władzy jego towarzyszy. Obiecują oni wyciągnąć Rajską Wyspę z tarapatów, w jakie sami ją wpędzili.
w cyklu STRONA ŚWIATA

22.07.2022

Czyta się kilka minut

Antyrządowe protesty na Sri Lance, 22 lipca 2022 r. FOT. ARUN SANKAR/AFP/East News /
Antyrządowe protesty na Sri Lance, 22 lipca 2022 r. FOT. ARUN SANKAR/AFP/East News /

Policja wspierana przez żołnierzy przepędziła demonstrantów z pałacu prezydenckiego i zlikwidowała ich obozowisko rozbite w zdobytych budynkach rządowych. Policjanci zwinęli namiotowe miasteczko, wystawili patrole i metalowe zapory na ulicach, prowadzących do siedziby władz.

Świadkowie podkreślają brutalność policjantów, którzy dotąd unikali przemocy i nie wdawali się w walki z demonstrantami. Tym razem, w środku nocy, przypuścili szturm na rewolucyjną twierdzę, mimo że zgodnie ze złożoną obietnicą demonstranci i tak mieli ją po południu opuścić.

Zdaniem dziennikarzy ta zamierzona demonstracja siły ze strony nowych władz – kilkanaście osób zostało aresztowanych, kilkadziesiąt rannych i poturbowanych – ma zastraszyć demonstrantów, by rozczarowani skutkami rewolucji nie wszczęli nowej.

Trwający ponad sto dni uliczny bunt, wzniecony pod koniec marca z powodu bankructwa, do jakiego doprowadził Sri Lankę władający nią od prawie dwudziestu lat klan braci Radżapaksów (prezydent, premier i dwóch ministrów) zakończył się bowiem obaleniem ich rządów, ucieczką z kraju prezydenta Gotabaji i faktycznym aresztem domowym premiera Mahindy oraz braci-ministrów. Władzę po nich przejęli ich partyjni towarzysze i dygnitarze z ich rządu. Poza wymianą prezydenta, premiera i ministrów nic więcej się nie zmieniło.

Nowi starzy

Kilka godzin po rozpędzeniu przez policję demonstrantów, w pałacu prezydenckim, w obecności nowego, tymczasowego szefa państwa, posłów i oficerów rządowego wojska zaprzysiężony został nowy premier. Został nim 73-letni Dineś Gunawardena, polityczny weteran, były minister i działacz rządzącej partii klanu Radżapaksów, uważany za ich lojalistę i klienta.

Mimo ucieczki Radżapaksów i odsunięcia braci, jej przywódców, od władzy, partia odwołująca się do syngaleskiego nacjonalizmu (wyznający buddyzm Syngalezi stanowią trzy czwarte ludności 22-milionowego kraju), wciąż ma większość posłów w lankijskim parlamencie (zwyciężyła w wyborach w 2020 r.).

I to właśnie ich głosami w środę nowym prezydentem kraju wybrany został 73-letni Ranil Wickremesinghe, inny polityczny weteran, który sześciokrotnie sprawował stanowisko premiera (po raz ostatni w latach 2018-19). W maju, pod wymuszonej przez ulicę dymisji premiera Mahindy Radżapaksy, Wickremesinghe zgodził się znów objąć to stanowisko. Zaproponował je prezydent Gotabaja choć Wickremesinghe nie należy do jego partii, a jako zadeklarowany liberał, zapatrzony w Zachód, nie podziela prawicowych i socjalistycznych poglądów partii Radżapaksów na państwo i gospodarkę.


Strona świata: jeden z najwybitniejszych europejskich reporterów co tydzień pisze o punktach zapalnych świata, a co dwa tygodnie opowiada o nich w podkaście


 

Awans Ranila Wickremesinghe rozsierdził demonstrantów, którzy uznali, że rządzący pozorują ustępstwa podczas gdy naprawdę starają się grać na przeczekanie i nie zamierzają niczego zmieniać, ani rezygnować z żadnych przywilejów. Wzburzony tłum zajął szturmem pałac prezydencki i siedzibę premiera, a także puścił z dymem jego rodzinny dom.

W Kolombo spodziewano się, że wybór Ranila Wickremesinghe na tymczasowego prezydenta, który dokończy kadencję (do listopada 2024 r.) zbiegłego Gotabaji Radżapaksy ponownie rozjuszy demonstrantów, że dojdzie do rozruchów i politycznego klinczu. Decyzja posłów, by urząd prezydencki powierzyć Ranilowi Wickremesinghe rozczarował demonstrantów, ale zmęczeni rewolucją, uznali, że należy dać mu szansę, by się wykazał jako przywódca.

Wickremesinghe, doświadczony polityk, urzędnik państwowy i dyplomata, nielubiany w Sri Lance, cieszy się szacunkiem zagranicą, zwłaszcza na Zachodzie, a to właśnie z zachodnimi bankierami w pierwszej kolejności Sri Lanka zamierza rozmawiać o swoim zadłużeniu (ponad 50 miliardów dolarów) i nowych pożyczkach, za które państwo-bankrut sprowadziłoby z zagranicy paliwo, żywność i lekarstwa, których brakuje w kraju, który jeszcze niedawno uchodził za wielką, gospodarczą nadzieję azjatyckiego południa. Lankijczycy zdają się wierzyć, że jeśli któremuś z ich polityków miałoby się udać dogadać w sprawie kredytów – a oprócz Zachodu Kolombo zabiega o pieniądze w Indiach i Chinach – to tylko tymczasowemu prezydentowi.

Koniec karnawału

Awanse Ranila Wickremesinghe i Dineśa Gunawardeny oznacza, że po dwóch dziesięcioleciach rządów Radżapaksów, uchodzących na wyspie za parweniuszy z prowincji, z położonej na południu wyspy Hambantoty, władza wróciła w ręce starych, zamożnych rodów i politycznych elit z Kolombo. Z takich rodów pochodzą zarówno nowy prezydent (jego wuj, Junius Jayewardene był prezydentem w latach 1978-88 i premierem 1987-88), jak i premier. Znają się zresztą od dziecka, są kolegami ze szkolnych ław.

Wickremesinghe, którego demonstranci z Kolombo podejrzewali, że przyjął posadę premiera tylko po to, by chronić Radżapaksów przed gniewem ulicy, przekonuje, że z odsuniętymi od władzy braćmi nie ma nic wspólnego i że w spadku po nich przejął upadłe państwo, w gorszym stanie niż się nawet spodziewał. Twierdzi, że zbiegły z kraju prezydent zataił przed nim prawdziwym stan rzeczy.


Podkast Powszechny: Co czeka Sri Lankę? Dlaczego lankijskie marzenie o ekologicznym rolnictwie skończyło się katastrofą? Czy pandemia i wojna zafundują podobne kryzysy także innym krajom? Na podkast zapraszają: Wojciech Jagielski i Krzysztof Story


 

Na młodszego brata-prezydenta uskarża się także pozostały w kraju Mahinda, który rządził Sri Lanką jako prezydent (2005-15) i premier (2004-5, 2018 i 2019-2021). Twierdzi, że przejąwszy po nim prezydenturę (2019-2021), Gotabaya w ogóle przestał go słuchać i że to on jest winien wszystkim nieszczęściom Sri Lanki.

Wickremesinghe zapewnia, że wystarczy mu półtora roku, by zaprowadzić w lankijskim państwie porządek i że do tego czasu wyciągnie kraj z najgłębszego od niepodległości w 1948 r. (do tego czasu, jako Cejlon, był kolonią brytyjską) kryzysu. Odgraża się też, że nie będzie miał cierpliwości wobec ulicznych rewolucji. „Obalanie prawowitych rządów, okupacja pałacu prezydenta czy kancelarii premiera, podpalanie cudzych domów nie jest żadną demokracją tylko bezprawiem” – powtarza, jedną z pierwszych, prezydenckich decyzji wprowadził na wyspie stan wyjątkowy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej