Sprzątanie z przerwą na bunt

Dostrzega nierówności, ale je akceptuje; widzi dyskryminację, ale odżegnuje się od feminizmu; tęskni za związkiem partnerskim, ale tkwi w tradycyjnym - czy taki jest skrócony rys statystycznej Polki?

06.12.2011

Czyta się kilka minut

/ rys. Joanna Grochocka /
/ rys. Joanna Grochocka /

Od ich ślubu do pojawienia się jej głośnej autobiografii minęły 42 lata. Wystarczająco dużo, by naokoło zmieniła się rzeczywistość.

Najprościej napisać tak. Oto mamy 24 proc. kobiet w Sejmie (na listach było więcej, ale zostały wycięte przez mężczyzn); pierwszą w historii panią marszałek (co prawda kosztem ważnej funkcji ministerialnej, ale zawsze); 30 proc. pań w Prezydium Sejmu (jeszcze nigdy nie było tak dużo); cztery ("Na pewno cztery?" - pan premier, przedstawiając swój nowy gabinet, musiał się chwilę zastanowić) na stanowiskach ministerialnych.

Do tego sukces Kongresu Kobiet (wyrażający się choćby podpisaniem ustawy kwotowej), niemal ciągła obecność tematyki równościowej w mediach i głośna autobiografia pozostającej do tej pory w cieniu żony legendarnego przywódcy. Pogoda dla kobiet.

Ale jak ta pogoda zmieniła się w sferach mniej dostępnych dla statystyk i kamer? Ile Polek podpisałoby się pod wyznaniem Danuty Wałęsy: "Nigdy nie myślałam o sobie, żyłam jedynie dla męża i dla dzieci"? Co w swoich autobiografiach napisałyby rówieśnice Wałęsowej, kobiety ukrywające się dziś pod statystyczną formułą 50+? Co wykrzyczałyby w swoich nienapisanych książkach ich córki? Co za dwadzieścia lat powiedzą wnuczki?

Życzliwa, pogodna twarz

Te pierwsze mogłyby zacząć od skróconej historii czasów mentalnej formacji swojego pokolenia; czasów, można rzec, "bezpłciowych", w których nikt nie zadawał skomplikowanych pytań o podział ról, o "feministycznym dyskursie" czy "nieodpłatnej pracy" w domu nawet nie wspominając.

- Jeśli w PRL-u poruszano bądź badano te kwestie, nie robiono tego nigdy w kategoriach walki czy wzajemnej relacji płci - mówi prof. Danuta Duch-Krzystoszek z Zespołu Badań nad Kobietami i Rodziną w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. - Kobiety miały pracować, taka była ideologia. I pracowało ich z biegiem socjalizmu coraz więcej. Miały też, rzecz jasna, zajmować się domem. Nie było żadnej świadomości feministycznej: wszyscy mówili, że prawa kobiet i mężczyzn są równe, bo gwarantuje to konstytucja.

"Fakt stałego zatrudnienia kobiet musi łączyć się z troską o stworzenie maksymalnie dogodnych warunków do łączenia obowiązków wynikających z zatrudnienia z obowiązkami wynikającymi z prowadzenia gospodarstwa domowego" - cytat ten, pochodzący z tekstu "Bilans troski o kobietę" zamieszczonego w piśmie "Twoje Dziecko" w 1972 r., może posłużyć jako rodzaj oficjalnej dyrektywy: jeśli ktoś w tej wykładni miał być partnerem pracującej kobiety w wychowywaniu dziecka, było nim raczej państwo.

- Oferowało żłobki, przedszkola, urlopy macierzyńskie, a z drugiej strony np. zakaz niektórych prac ze względu na zdrowie reprodukcyjne - mówi prof. Duch-Krzystoszek. - Państwo nie mogło dyskryminować kobiet na rynku pracy, ponieważ ten rynek po prostu nie istniał. Podwójna rola kobiety była czymś bardziej oczywistym niż dzisiaj. Choć trzeba też przyznać, że inne było podejście do wychowywania: kobiety w socjalizmie rzadziej poświęcały się dla dzieci, częściej je po prostu miały.

"Jakież to ułatwienie dla kobiet! - pisało "Twoje Dziecko" po wprowadzeniu przez państwo wolnych sobót. - Sobota - dzień zakupów, dzień sprzątania, z czasem stanie się również dniem wypoczynku i turystyki. (...) Kobietom zatrudnionym, żartobliwie mówiąc, »na dwóch etatach« - zakładowym i domowym - wypoczynek i turystyka należy się przede wszystkim".

"Żartobliwa" formuła podwójnego etatu obejmowała też oczywiście dbanie o dom: sprzątanie, pranie, gotowanie, a nawet odpowiedzialność za domową atmosferę: "Aby wszyscy członkowie rodziny czuli się dobrze w swoich domowych pieleszach, pani domu powinna na co dzień i od święta pokazywać życzliwą, pogodną twarz".

I pokazywała, co widać nie tylko z autobiografii Danuty Wałęsy, ale też badań nastrojów, jakie przeprowadzano jeszcze w PRL-u: na przełomie lat 70. i 80. ponad połowa polskich kobiet widziała się przede wszystkim w tradycyjnych rolach żon i matek.

Syndrom pustki

Jak socjalistyczna formacja nałożyła się na nowy - pojawiający się stopniowo w wolnej Polsce - sposób mówienia o rolach kobiet?

- Z jednej strony, starsze kobiety są częściej skłonne akceptować rolę kapłanki domowego ogniska - mówi prof. Duch-Krzystoszek. - Ale jednocześnie żyją tu i teraz, nasiąkając nową "narracją". Efektem tego zderzenia może być pewien żal w stosunku do czasów minionych. Żal widoczny choćby w zwierzeniach żony Lecha Wałęsy.

Jak wygląda sytuacja przeciętnej Polki z pokolenia 50+? O ile w 2010 r. co trzecia osoba w wieku 55-64 była aktywna zawodowo, w przypadku kobiet ta sama statystyka wynosiła tylko nieco ponad 20 proc. Odchowane dzieci i rozstanie z pracą, a w miejsce tej zawodowo--prywatnej luki niewiele bądź zgoła nic - taki pejzaż życiowej pustki musi dziś dotyczyć wielu polskich kobiet, które nie przekroczyły nawet 60. roku życia.

Tym bardziej że tradycyjne w niektórych krajach zachodnich elementy mogące podobną pustkę wypełnić, w Polsce nie zdążyły się wykształcić, co dobitnie potwierdzają ogłaszane co roku przez Stowarzyszenie Klon/Jawor wskaźniki zaangażowania w wolontariat. Mało pokrzepiające statystyki - w tym roku spadek zaangażowania ogółu Polaków z 16 do 14,5 proc. - nie są wcale lepsze w grupie seniorów. Przeciwnie: w zestawieniach grup wiekowych osoby w przedziale 50-59 lat stanowiły w 2010 r.

ledwie 15 proc. wszystkich zaangażowanych w wolontariat (przedział 60+ - 13 proc.), podczas gdy w grupie 15-19 - 30 proc. Do podobnych wniosków skłaniają statystyki dotyczące grup zawodowych: emeryci i renciści angażują się w działalność pozarządową rzadziej niż grupa pracujących i bezrobotnych, o najbardziej zaangażowanej grupie uczniów i studentów nie wspominając.

Społeczno-kulturową lukę aktywności polskich kobiet 50+ wypełnia za to rola młodej babci. W polskich warunkach - rola wysoce niejednoznaczna. - Jej pełne zaangażowanie uważa się za normę - zauważa Małgorzata Druciarek z Instytutu Spraw Publicznych, koordynatorka projektu "Kobiety i mężczyźni: partnerstwo w rodzinie - partnerstwo w życiu publicznym". - Rzadko się mówi o tym, że to po prostu nieodpłatna praca. Babcia ma być babcią, i to z przyjemnością.

Tak oto dopełnia się wyniesiony jeszcze z PRL-u kulturowy wzorzec obecności kobiety w rodzinie: rola matki i pracownicy z okresu reprodukcyjnego płynnie przeistacza się w - bywa, że codzienne, ośmiogodzinne - spełnianie roli opiekunki dla dziecka.

- Choć niekoniecznie: mamy profesorki, które mają żal, kiedy zwalnia się je w wieku 70 lat, aktywne i przebojowe bizneswoman po sześćdziesiątce, które świetnie poradziły sobie w warunkach kapitalizmu. I babcie, które opiekują się wnukami chętnie i bez żadnego przymusu - zaznacza prof. Duch-Krzystoszek. - Jednak grupa młodych emerytek, na które przerzuca się ciężar opieki nad dziećmi, jest dość duża. To m.in. pokłosie pokutujących nadal stereotypów, choćby takiego, że w żłobku jest źle, że "najlepiej w domu", a z drugiej strony twardych realiów, w których dzieci tych babć muszą sobie radzić na wymagającym rynku pracy.

Nowa świadomość

Dzieci tymczasem - dzisiejsze około trzydziestolatki - patrzą już na swoje role nieco inaczej. Nie na tyle jednak, by zmianie uległy niektóre ucierane przez lata przekonania. Choćby takie, że to kobieta powinna rezygnować z siebie na rzecz "troski o wychowanie i dom". Albo inne: że kiedy "sytuacja na rynku pracy jest trudna, mężczyźni powinni mieć pierwszeństwo w uzyskaniu pracy przed kobietami" (odpowiadało tak jeszcze w 2004 r. 42 proc. mężczyzn i 35 proc. zamężnych kobiet; badania IFiS PAN). Wreszcie, że rolą kobiety jest przede wszystkim wychowanie i dom (CBOS, 2006 r.).

- A jak znajdzie czas, to może oczywiście realizować się na polu zawodowym - ironizuje Aleksandra Niżyńska z ISP, wraz z Małgorzatą Druciarek koordynująca projekt "Kobiety i mężczyźni...". - Co ciekawe, te oczekiwania nie różnią się w zależności od płci respondenta. Pojawiło się w badaniach CBOS pytanie, czy gdyby żona zarabiała wystarczająco dużo, by mężczyzna mógł zrezygnować z działalności zawodowej, zrobiłby to. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety odpowiadali przecząco. Ale już na pytanie o odwrotny układ - twierdząco.

A jednak zmiany w społecznej świadomości widać wyraźnie. - Kobiety są dzisiaj zwykle świadome dyskryminacji, choć tego tak nie nazywają - mówi prof. Małgorzata Fuszara z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW, wiceminister ds. równości w gabinecie cieni Kongresu Kobiet Polskich. - "Nie jestem feministką, nie jestem dyskryminowana, ale...", mówią, i tu następuje zwykle lista przykładów dyskryminacji: problemy z awansem, niższe zarobki, seksizm, głupie uwagi w pracy.

Zmiany widać też w deklaracjach na temat ról płciowych. O ile jeszcze na przełomie lat 70. i 80. statystyczna kobieta widziała się najczęściej w roli matki i żony (nieco ponad połowa pytanych), w 1993 r. odsetek ten spadł do 45 proc., by w 2003 r. osiągnąć poziom nieco ponad 27 proc. Wzrósł również odsetek kobiet uważających, że praca zawodowa kobiety przynosi więcej korzyści niż strat jej życiu rodzinnemu - co trzecia kobieta deklarowała w 2006 r. (badania CBOS), że nie chciałaby z niej rezygnować na rzecz zajęcia się domem i dziećmi. I to nawet w sytuacji, gdyby pensja męża wystarczała do utrzymania rodziny.

Inny znak czasów to stopniowe upowszechnianie się modeli małżeństw, w których kobieta jest aktywna zawodowo. Najbardziej popularny - przynajmniej deklaratywnie - model związku to partnerski (mąż i żona tyle samo czasu poświęcają na pracę i aktywność domową), podczas gdy malejącą popularnością cieszy się ten tradycyjny (relacja 59 do 24 proc.; badania IFiS PAN z 2004 r.).

Powoli zmieniająca się świadomość Polaków nijak się jednak ma do praktyki życia codziennego. Nazywając rzecz dosadnie: dzisiejszy Polak-mężczyzna piorącym i sprzątającym partnerem kobiety jest... w ankietach sondażowych.

i stara praktyka

Bo na pewno nie w domu, o czym dobitnie świadczą badania opisujące realny podział obowiązków w życiu Polaków.

Tak np. praniem zajmuje się w polskich domach 95 proc. kobiet i 1 proc. mężczyzn; obiadami - 90 proc. pań i 3 proc. ich partnerów; codziennymi zakupami - odpowiednio 74 i 18; przygotowywaniem śniadania - 73 i 9.

Tradycyjnie sprawą kobiet pozostaje też opieka nad dziećmi. Ponad 90 proc. respondentów - zarówno mężczyzn, jak i kobiet - deklaruje, że to żona jest w rodzinie odpowiedzialna za opiekę, czynności pielęgnacyjne czy organizowanie przyjęć okolicznościowych dla dziecka. Niemal równie powszechne jest branie przez kobiety odpowiedzialności za profilaktykę zdrowotną oraz opiekę nad chorym dzieckiem.

- Świadomość wyprzedza praktykę - komentuje rozdźwięk między deklaracjami a codziennością prof. Fuszara. - Kiedy CBOS pyta kobiety, jaki model związku jest najlepszy, większość odpowiada, że partnerski. Ale realizowany jest raczej model mieszany, najbardziej dla kobiet obciążający, bo zakładający aktywność kobiety i na polu zawodowym, i domowym. Również mężczyźni w ostatnich latach coraz częściej deklarują przywiązanie do partnerstwa, ale w ich postawach niewiele się zmienia.

- Oczekiwania są podwójne - dodaje Aleksandra Niżyńska. - Kobieta ma być nowoczesna, realizować się w pracy, a jednocześnie opiekować się rodziną. Problem w tym, że oba te sygnały są równie silne. Mężczyzna musi zrobić o wiele mniej na polu rodzinnym, by zostało to docenione. Tymczasem kobieta na polu zawodowym musi już konkurować z mężczyznami na równi, napotykając równocześnie na szereg barier.

Jak te bariery działają, przekonują się boleśnie zwłaszcza kobiety z małymi dziećmi, będące na początku drogi zawodowej. - Dziecko nie ma jeszcze pięciu lat, a kobieta jest na etapie, w którym trudno przerwać pracę bez negatywnych konsekwencji - zauważa Małgorzata Druciarek. - To właśnie wtedy warto się w pracy pokazywać i wykazywać, by liczyć na późniejszy awans czy podwyżkę. A bariery instytucjonalne, choćby brak żłobków czy przedszkoli, odbijają się właśnie na kobietach. Albo więc zostają w domu, albo oddają pół pensji opiekunce. Wtedy niejednokrotnie słyszą: "Po co ty w ogóle pracujesz?". A jeśli kobieta będzie trwała przy zawodowej karierze, to za kilka lat natrafi na zjawisko "szklanego sufitu", czyli bariery w awansie zawodowym.

Jaki jest mentalny rys przeciętnej Polki, ofiary dyskryminacji i obiektu sprzecznych kulturowo sygnałów? Dostrzega nierówności, ale jakoś je akceptuje; widzi dyskryminację, ale unika tego słowa, podobnie jak odżegnuje się od "feminizmu" i "feministek"; tęskni za związkiem partnerskim, ale tkwi w modelu tradycyjnym - jeśli ów zestaw paradoksów opisuje dobrze dzisiejszą statystyczną Polkę, kobietę rozdartą między tradycją a postępem, Danutę Wałęsową można uznać za postać symboliczną. Z całą jej - widoczną na kartach "Marzeń i tajemnic" - niejednoznacznością: żalem, a może i frustracją z jednej strony, satysfakcją z przeżytego tak a nie inaczej życia - z drugiej.

Co powie Ewcia?

Jak w ten kulturowy pejzaż wpiszą się za kilkadziesiąt lat dzisiejsze kilkulatki?

- Wzorce są nadal bardzo silne - mówi prof. Duch-Krzystoszek. - Nawet w krajach, w których dyskurs równościowy jest znacznie bardziej zaawansowany, nie udało się zlikwidować niesprawiedliwego podziału ról.

Jeśli tak, walkę o większą obecność kobiet w życiu publicznym - walkę coraz bardziej skuteczną - można uznać za początek długiej drogi. Jak trudnej, widać z obserwacji klimatu towarzyszącego powolnym przemianom na scenie publicznej. Już pełnej słusznych haseł i "parytetowych" postulatów, jeszcze ociekającej uprzedzeniami i stereotypami.

Aleksandra Niżyńska z ISP podaje dwa przykłady spotów wyborczych z ostatniej, pełnej przecież równościowej retoryki, kampanii. Pierwszy, autorstwa Prawa i Sprawiedliwości, dziwić nie musi. Oto on, nobliwy i mądry Polak, profesor, czyta książkę. Ona zajmuje się domem. Oboje świetnie znają się na finansach. On na finansach państwa, ona - na domowych.

- Ale już spot Ruchu Palikota może dziwić - mówi Niżyńska. - Janusz Palikot zwraca się do swoich dzieci, przedstawiając im wizję przyszłości. Franuś odziedziczy po ojcu fabrykę, i się dobrze wykształci. Zosieńka ma otrzymywać prawdziwe wsparcie efektywnego systemu pomocy społecznej, jeżeli będzie miała jakiś problem.

Jak ów kulturowy kod działa od początku do końca życia polskiej kobiety - od przedszkola, przez szkołę, studia, pracę i emeryturę - opisują Anna Mateja i Krzysztof Burnetko w książce "Wszystko o Ewie", opublikowanej nakładem Fundacji im. Stefana Batorego.

Początek tej drogi może wyglądać tak: "Ewcia ma lalę. Adaś ma samochodzik betoniarkę. Dostali je do zabawy od pani w przedszkolu. Kiedy Ewcia też chciała spróbować, jak jeździ auto, pani się zdziwiła. »Dziewczynka, a sięga po zabawki chłopaków«. A już prawie nakrzyczała na nią, gdy nie chciała oddać Ali lalki, którą sobie właśnie wzięła do zabawy. Pani powiedziała wtedy: »Dziewczynki powinny być grzeczne i ustępować«".

Ewcia z książki Matei i Burnetki wkrótce stanie się uczennicą, studentką, matką i pracownicą. Jeśli będzie jej się chciało walczyć o równe traktowanie, będzie miała więcej - niż jej babcia, a nawet matka - sprzymierzeńców: choćby coraz bardziej aktywne ruchy kobiece. I język do opisu rzeczywistości, w którym "drugi etat" nie jest już pojęciem żartobliwym.

A jednak natrafi też na dyskryminację w pracy, wylewający się z ekranów telewizora tępy seksizm oraz nierówny podział ról pod dachem swojego domu. Jeśli za dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści lat napisze autobiografię, będzie ona - dużo na to wskazuje - w wielu miejscach podobna do tych pisanych dzisiaj.

Większość statystyk, a także cytaty z pisma "Twoje Dziecko" pochodzą z raportu "Kobiety dla Polski. Polska dla kobiet" przygotowanego w 2009 r. przez Kongres Kobiet Polskich, głównie z rozdziału "Niejednoznaczny status pracy domowej kobiet" autorstwa Danuty Duch-Krzystoszek i Anny Titkow. Dane dotyczące podziału prac domowych pochodzą z książki "Nieodpłatna praca kobiet" (IFiS PAN, Warszawa 2007) tych samych autorek oraz Bogusławy Budrowskiej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2011