Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niedawno słuchaliśmy fragmentu opowiadającego o pierwszych publicznych wystąpieniach Jezusa: „Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: »Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże! Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!«” (Mk 1, 14n).
Jezus ogłasza czas, który jest pełny. Pełny czego? Czym wypełniony?
Św. Antoni z Padwy odpowiada w jednym ze swoich kazań: czas pełny Boga! Wypełniony obecnością Boga. Bez Boga bowiem czas jest pusty! Nic w nim nie ma! Natomiast wypełniony Bogiem czas nabiera treści, sensu. Staje się obszarem panowania Boga – Jego Królestwem.
O jaki czas chodzi? Odpowiedź brzmi: chodzi o ten moment, w którym żyjemy. Który się właśnie dzieje. W greckim tekście Ewangelii pada w tym miejscu słowo kairos – chwila, moment, „punkt” w czasie. W świątyniach poświęconych czasowi, tzn. Chronosowi, Grecy przedstawiali Kairos jako młodzieńca – urodziwego, ale łysego – z jedynie niewielką kępką włosów na czole. Chcieli w ten sposób podkreślić, iż Kairos wymaga czujności i uwagi: możesz go schwytać jedynie zawczasu; kiedy Cię minie, nie ma go już za co złapać.
A więc Jezus mówi: moment, który się właśnie dzieje, jest pełny Boga! Czy to takie oczywiste? Jaki jest ów moment?
Właśnie uwięziono Jana. Największy spośród narodzonych z niewiasty trafił do więzienia z kaprysu ambitnej kobiety (Herodiady), a za chwilę straci życie przez przysięgę daną po pijanemu przez Heroda uwiedzionego tańcem jej córki (Salome): wszystko ci dam, nawet połowę królestwa...
Sam zaś Jezus idzie do Galilei – gdzie już po pierwszym wystąpieniu w rodzinnym Nazarecie zderzy się z odrzuceniem, i cudem uniknie śmierci (Łk 4, 14-30). Ewangelista Jan świadczy zresztą, że – udając się tam – tego właśnie Jezus się spodziewał: wyszedł stamtąd [z Judei] do Galilei... wprawdzie sam stwierdził, że prorok nie doznaje czci we własnej ojczyźnie... (J 4, 43n).
A więc? Wygląda na to, że moment, o którym mowa, nie napawa zbytnim optymizmem. Jest pełen (?) zła – agresywnego i bezczelnego, niosącego śmierć i zagrożenie. Jezus jednak postrzega go jako pełny Bożej obecności.
Widzimy tak samo?