Socjalny zaczyn twórczości

W tle dyskusji o efektach programu 500 plus rozgrywa się stary spór o sens państwa opiekuńczego. Często zwraca się uwagę głównie na jego koszty. Rzadziej, że tworzy ono warunki dla innowacyjności.

26.09.2016

Czyta się kilka minut

Bezrobotni w Publicznym Urzędzie Zatrudnienia, Sztokholm, listopad 2012 r. / Fot. Casper Hedberg / BLOOMBERG / GETTY IMAGES
Bezrobotni w Publicznym Urzędzie Zatrudnienia, Sztokholm, listopad 2012 r. / Fot. Casper Hedberg / BLOOMBERG / GETTY IMAGES

Państwo opiekuńcze to nie tylko „socjal” – świadczenia pieniężne dla rodzin, zasiłki dla bezrobotnych. Równie istotny jest szeroki wachlarz finansowanych publicznie usług – opieka przedszkolna, mieszkalnictwo.

W debacie publicznej dominuje przekonanie, że pozwolić sobie mogą na nie tylko kraje zamożne, uważa się je wręcz za fanaberię sytych – stąd równolegle funkcjonujący termin „państwo dobrobytu”. Krytycznie doń nastawieni ekonomiści i politycy zwracają uwagę, że kraje bogatego Zachodu, przeznaczające znaczne środki na polepszanie komfortu i stabilności życiowej ludności, musiały się jednak dorobić, a działania opiekuńcze państwa w rozwoju gospodarczym w niczym nie pomogły. Wręcz go hamowały – niepotrzebnie generowały koszty i hodowały grupę obywateli uzależnionych od państwa.

Tymczasem jest zgoła inaczej. Model ten odpowiada w dużej mierze za sukces gospodarczy UE. To w warunkach państwa opiekuńczego mogły się rozwinąć postawy kreatywne obywateli i rozkwitnąć najbardziej innowacyjne społeczeństwa świata.

Nie chodzi o złotą klatkę

Według pesymistycznej narracji o demoralizującym wpływie zabezpieczeń socjalnych człowiek tylko czeka na okazję, by móc się rozłożyć na kanapie z pilotem w ręku i trwonić czas. Nic więc dziwnego, że gdy damy mu ku temu okazję – zabezpieczając podstawę bytu – niechybnie wpadnie w fatalne koleiny. Nic tak nie motywuje do działania jak wizja utraty środków do życia. Biorąc los tylko w swoje ręce, człowiek wyzwala w sobie nowe pokłady energii i wpada na unikalne pomysły. Wzrasta więc gospodarczy dynamizm kraju i jego innowacyjność. Nowo tworzone koncepcje powstające podczas codziennej walki o byt umożliwiają ich autorom zarabianie pieniędzy na nowe sposoby. Dlatego następuje rozwarstwienie. To zupełnie naturalny proces w sytuacji szybkiego rozwoju. Jest to wręcz pożyteczne – nieskrępowane zarabianie pieniędzy przez tych, którym się udało, najlepiej dopinguje resztę.

Z kolei odgórna redystrybucja, wyrównująca szanse i dochody, jest niesprawiedliwa. Zdolni i pracowici muszą wtedy łożyć na niezaradnych i nieskorych do ciężkiej pracy. Zwolennicy tej narracji mają też żelazne przykłady na podorędziu – to oczywiście nieśmiertelne ZSRR i PRL, ale też choćby współczesna Wenezuela.

Najłatwiej polemizować z jakąś koncepcją, sprowadzając ją do absurdu. W państwie opiekuńczym nie chodzi przecież o to, by zamknąć obywatela w złotej klatce, generując społeczny marazm. Celem jest raczej zapewnienie ludziom poczucia elementarnej stabilizacji i oparcia w razie najtrudniejszych życiowych sytuacji. Oraz, co równie ważne, zdjęcie z nich podstawowego rodzaju trosk pochłaniających codzienną życiową energię – czym dojedzie do pracy i gdzie będzie w tym czasie jego dziecko.

Ryzyko z ubezpieczeniem

Sieć zabezpieczenia społecznego ma więc wyłapywać tych, którym powinie się noga. Nie po to, by zdjąć z nich odpowiedzialność. Ta przecież zostaje, choćby dlatego że trafiając na zasiłek, traci się znaczną część dochodów i prestiż związany ze stanowiskiem pracy. Chodzi jednak o to, by każdy, kto upadnie, miał szansę powstać. Odbijanie się od dna sprawdza się głównie w teorii albo w tanich podręcznikach motywacyjnych. By powstać, trzeba mieć czego się chwycić i mieć od czego zacząć. Tracącego wszystko porażka prędzej wbije w ziemię, zniechęci do ryzyka. A gotowość do podejmowania ryzyka jest niezbędna, by wytworzyć postawy kreatywne. Świadomość, że w razie złego obrotu sytuacji można liczyć na publiczną pomoc, sprzyja podejmowaniu wyzwań.

W Danii zasiłki dla bezrobotnych to średnio ok. 75 proc. ostatniej pensji (w Polsce 17 proc.) i wypłacane są przez dwa lata (w Polsce przez sześć miesięcy). Otrzymuje je aż 80 proc. bezrobotnych (nad Wisłą 14 proc.). W tych warunkach osiągnięto bardzo wysokie zatrudnienie, niskie bezrobocie oraz przede wszystkim ogromny dynamizm rynku pracy. Aż 30 proc. zatrudnionych zmienia pracę w ciągu roku, a średni czas pracy w jednym miejscu to ok. ośmiu lat, co jest najkrótszym wynikiem w Europie po Islandii.

Społeczna sieć bezpieczeństwa poszerza więc zakres wolności, a nie ją ogranicza. Dzięki niej ludzie chętniej podążają za swoim unikalnym pomysłem czy podejmują oryginalne działania. Wiedząc o jej istnieniu, młody przedsiębiorca prędzej zdecyduje się na ryzykowną inicjatywę, a student na kształcenie się w raczkującym dopiero kierunku. Następuje zatem lepsza alokacja talentów, a innowacyjność przestaje być jedynie domeną działów badawczych w firmach.

Obywatele chętniej zgodzą się na ryzyko, jeśli nie będzie to ryzyko absolutne. W Korei Południowej, gdzie zabezpieczenie społeczne jest minimalne, w latach 90. mocno zderegulowano tradycyjnie sztywny rynek pracy. W efekcie na początku XXI w. 80 proc. studentów najbardziej uzdolnionych w naukach ścisłych wybierało karierę lekarza. Nie dlatego, że była to prestiżowa czy dobrze płatna posada. Po prostu zapewniała pewne zatrudnienie w niepewnych warunkach.

Z tego samego powodu w krajach pozbawionych sieci bezpieczeństwa dużo trudniej przeprowadzać restrukturyzację czy wygaszanie przestarzałych branż. Ich pracownicy stawiają dużo większy opór, bojąc się bytowej niepewności. Wystarczy zwrócić uwagę, jak przechodziło ten proces górnictwo w Niemczech w porównaniu z polskimi doświadczeniami. W 1955 r. w sektorze tym w RFN pracowało aż 585 tys. górników, jednak od tamtego czasu ich liczba systematycznie spada. W roku 1975 było już ich tylko 202 tys., w 1995 r. 92 tys., a obecnie ledwie kilkanaście tysięcy. Ostatnie niemieckie kopalnie mają zakończyć pracę w 2018 r. Tymczasem w Polsce, gdzie w górnictwie węgla kamiennego pracuje ponad 100 tys. osób, zamknięcie każdej kopalni spotyka się ze znacznym oporem społecznym. To właśnie brak poczucia bezpieczeństwa socjalnego jest jednym z hamulców modernizacji.

Dobroczynna nuda

Kompleksowe państwo opiekuńcze ma również wyrównywać szanse. I nie czyni tego tylko z pobudek aksjologicznych. Dzięki temu mają zostać wyłapane wszystkie zdolności i predyspozycje ludzkie.

Umożliwienie każdemu możliwie równej szansy rozwoju daje większą pewność, że żaden utalentowany młody człowiek nie zmarnuje swego potencjału z powodów od niego niezależnych. A to ma znaczenie niebagatelne – w końcu liczba wybitnie uzdolnionych jednostek w społeczeństwie jest ograniczona. Tak więc oprócz pobudzenia dzietności warto też zadbać, by w pełni wykorzystać ten kapitał ludzki, który już istnieje. Właśnie dlatego ważnym filarem tworzonego od lat 70. XX w. fińskiego państwa dobrobytu jest rozwinięta sieć powszechnie dostępnych szkół i uczelni. Zadbano o to, by każde dziecko miało dobrą szkołę blisko miejsca zamieszkania, a każdy z większych ośrodków miejskich uczelnię wysokiej klasy. Gdy Finowie rozpoczynali wdrażanie swej odmiany państwa dobrobytu, 70 proc. z nich kończyło naukę na sześcioletniej podstawówce. 40 lat później raport Global Talent Strategy uznał ich za najlepiej wyedukowaną siłę roboczą na świecie.

W idei welfare state komponent usługowy jest istotny nie tylko z punktu widzenia wyrównywania szans. Ma on też ściągnąć z głów obywateli obowiązki, którymi z lepszym skutkiem mogą zająć się instytucje wspólnoty. Uzyskane w ten sposób nadwyżki energii i wolnego czasu mogą wykorzystać na własny rozwój. Albo na pracę nad swoimi koncepcjami niezwiązanymi jeszcze z pracą zawodową, ale potencjalnie produktywnymi. Autor „Antykruchości”, amerykański publicysta ekonomiczny Nassim Taleb zwraca uwagę, że większość wynalazców z czasów rewolucji przemysłowej była osobami już wcześniej majętnymi, z ustabilizowaną sytuacją życiową. Przykładowo James Watt, twórca przełomowych ulepszeń silnika parowego, piastował stanowisko na Uniwersytecie w Glasgow.

Wynalazca mechanicznego krosna Edmund Cartwright miał jeszcze cieplejszą posadę – był anglikańskim pastorem. Zdaniem Taleba, by stworzyć ferment dla powstawania wynalazków, potrzebne jest bezpieczeństwo ekonomiczne wynalazcy, stabilizacja, a nawet nieco... nudy.

To się nam opłaci

Wysokie nakłady na państwo opiekuńcze nie zahamowały kreatywności społeczeństw skandynawskich. Wydatki socjalne Finlandii wynoszą 31 proc. PKB, a Szwecji 28,1 proc., przy średniej OECD 21,6 proc.

W najnowszym rankingu Global Innovation Index Szwecja zajęła drugie miejsce, a Finlandia piąte. Nie można też powiedzieć, że Skandynawowie zaczęli budować swój system, gdy już byli bogaci, a „socjal” tylko to bogacenie zahamował. Gdy Alvin Hansson tworzył w latach 30. zręby szwedzkiego państwa opiekuńczego, towarzyszyły temu zamieszki robotnicze, a Szwecja była co najwyżej gospodarczym średniakiem. Brytyjski PKB per capita był w tym czasie wyższy od szwedzkiego o 23 proc., choć dziś Szwecja Wielką Brytanię dawno pod tym względem wyprzedziła. Gdy w latach 60. i 70. instytucje państwa opiekuńczego zaczęli budować Finowie, 75 proc. ich wolumenu eksportowego stanowiło drewno i produkty papierowe. Obecnie ok. jedna trzecia eksportu fińskiego to produkty high-tech. Co więcej, ten rozwój odbywał się w warunkach coraz mniejszych nierówności. Fiński indeks Giniego (najczęściej stosowany w ekonomii miernik nierówności) systematycznie spadał, aż do obecnego poziomu 0,26, który jest jednym z najniższych na świecie.

Polskie wydatki na politykę społeczną to 20,6 proc. PKB. Polacy nie są więc specjalnie rozpieszczani przez państwo. A mimo to w rankingu Global Innovation Index zajmujemy dopiero 46. miejsce. Nie tylko za wszystkimi krajami regionu, ale nawet Grecją (jest 45.).

Warto wreszcie jasno zdać sobie sprawę, że bardzo niski poziom innowacyjności w Polsce to także efekt niezwykle słabej sieci zabezpieczenia społecznego w naszym kraju. Wydatki na nią lepiej uznać nie za koszt, lecz inwestycję, która się opłaci. ©

​PIOTR WÓJCIK jest współpracownikiem Fundacji Kaleckiego, członkiem Klubu Jagiellońskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2016