Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Soborowa Deklaracja o wolności religijnej (“Dignitatis humanae") przyznaje słuszność tym, którzy wolność “wysoko sobie cenią" i “żarliwie o nią zabiegają". Jednocześnie wyznawca wiary chrześcijańskiej jest przekonany, że prawda objawiona jest prawdą wiążącą nie tylko wierzących, lecz wszystkich ludzi. Czy w konflikcie między wolnością a prawdą ta druga winna ustąpić? Nieskuteczność zmuszania do przyjęcia prawdy jest tak oczywista, że dziś nikt tego nie proponuje. A jednak nie mija pokusa, by znajdujący się u władzy chrześcijanie zapewnili chrześcijańskiej prawdzie miejsce uprzywilejowane i przeciwstawiali się obecności błędu na terenie życia publicznego...
Kościół na Soborze jasno wytyczył drogę: w sprawach religijnych nie wolno nikogo przymuszać do działania wbrew jego sumieniu. Rządzący mają chronić wolności przekonań zarówno chrześcijan, jak i niechrześcijan. Prawda - czytamy w soborowym dokumencie - nie inaczej się narzuca jak tylko siłą samej prawdy, która wnika w umysły “jednocześnie łagodnie i silnie".
Z owym “łagodnie i silnie" przymus pogodzić się nie da. Perswazja jako droga realizowania misji Kościoła może się okazać mniej skuteczna niż przymus, jednak natura wiary jest nie do pogodzenia z zamachem na wolność osoby ludzkiej.
Kościół jednak nie sprowadza wszystkiego do perswazji. W przypadkach, w których w grę wchodzi ochrona niewinnych ofiar, uznaje konieczność użycia siły. Nie w imię “swojej" moralności dopuszcza słuszność wojny obronnej, wymaga ochrony wolności religijnej, domaga się zakazu aborcji, jeśli ten zakaz będzie zapobiegał jej praktykowaniu. Warto zresztą przypomnieć, że w tej ostatniej kwestii Jan Paweł II bardzo szczegółowo określił w encyklice “Evangelium Vitae" (73) sposób zachowania się katolików - członków ciała ustawodawczego, akceptując opowiedzenie się za prawem wprawdzie dopuszczającym przerywanie ciąży, jednak stanowiącym alternatywę dla propozycji prawa “bardziej permisywnego".
Spór może więc dotyczyć kwestii, czy dane zjawisko stanowi zagrożenie dla niewinnych. Tu trzeba być ostrożnym. Stosowanie przymusu w narzucaniu prawdy uniemożliwia jej przyjęcie, w rezultacie jest skuteczne, co najwyżej, doraźnie. Myślę, że Kościół w Polsce jest tego w pełni świadomy. Nie na darmo w latach prześladowań powtarzał, że nie chce żadnych przywilejów, lecz jedynie równych praw i wolności pełnienia swej misji.
Kościół katolicki zawsze będzie głosił to, co uznaje za prawdę objawioną i zawsze będzie się sprzeciwiał - w sposób sobie właściwy - temu, co uważa za złe. Taka jest jego misja i uszanowanie jej wchodzi w zakres wolności przekonań. Nie sądzę jednak, aby pozwolił się zawłaszczyć nawet “najbardziej katolickim" partiom politycznym. To, co robi Radio Maryja, czy może inni robią z Radiem Maryja, jest dla tej instytucji (znajdującej się nie od dziś w konflikcie z Kościołem) katastrofalne. Doświadczenie lat poprzednich pozwala przewidywać, że Kościół, czego jak czego, ale prowadzonej jakby w jego imieniu, a w rzeczywistości na własną rękę aktywności politycznej nie będzie tolerował.