Śmierć telewizyjnego boga

Czy media elektroniczne obalą "klasyczną" telewizję? Jedno jest pewne: w najbliższym czasie czeka je radykalna przemiana.

25.03.2008

Czyta się kilka minut

Reprodukcja strony iplex.pl /
Reprodukcja strony iplex.pl /

Lamenty, że kino umiera, dobiegają nas od lat. Nie zaskakują informacje o malejących dochodach wielkich wytwórni ani o coraz mniejszej widowni odwiedzającej przybytki X muzy. Nikogo nie dziwią prasowe doniesienia, że polityka podkupywania gwiazd staje się nieopłacalna. Wiadomo: wszystkiemu winna telewizja. Setki stacji telewizyjnych zapełniają dziś nawet najmniejsze rynkowe nisze, a platformy telewizji cyfrowych dbają, by w ich ofercie każdy znalazł coś dla siebie.

Do niedawna walka o widza przebiegała w klasyczny sposób, a specjaliści od długofalowych strategii martwili się jedynie o to, jak nie oddać swojej części zgłodniałej konkurencji. Dziś pole walki uległo zasadniczej przemianie, a potyczka o widza i finansowe dochody trwa na wielu frontach. Wraz z upowszechnianiem się internetu oraz rozwojem nowych sposobów komunikacji, telewizja otoczona została ze wszystkich stron i walczy o swoje "być albo nie być" na najbliższe lata. Kto mógłby zagrozić dotychczasowemu hegemonowi?

Kino na życzenie

Wojna, jaką toczą między sobą polskie platformy telewizji cyfrowych, wciąż oparta jest na dwóch filarach: z jednej strony filmy i seriale, z drugiej - sport. Polski tort telewizyjny podzielony został między trzech największych nadawców, którzy prześcigają się w propozycjach. Tymczasem pojawiły się nowe media, a przestrzenie dotąd zawłaszczone przez telewizję powoli stają się polem walki o uczestnika medialnego show.

Główną areną są oczywiście filmowe hity. Do niedawna ich oglądanie możliwe było niemal wyłącznie dzięki posiadaniu odpowiednich kanałów telewizyjnych, odpowiednio wyceniane, obciążające domowy budżet dodatkowym abonamentem. Dziś los kanałów stricte filmowych wydaje się zagrożony - głównie przez rozprzestrzenianie się internetowego piractwa, dzięki któremu dostęp do kinowych nowości stał się wyjątkowo łatwy. Lecz zagrożeń jest znacznie więcej, a przychodzą także ze strony samej telewizji. Jednym z nich jest wideo na życzenie, usługa, która trafiła także pod polskie strzechy.

Technologia VoD (video on demand) na Zachodzie cieszy się niemałą popularnością (w samych Stanach Zjednoczonych rynek ten wart jest już ponad miliard dolarów), co każe podejrzewać, że także nad Wisłą ta forma multimedialnego współuczestnictwa stanie się wkrótce jedną z najważniejszych gałęzi rodzimego biznesu telewizyjnego. Nie jest to technologiczna nowinka: pierwszy komercyjny serwis VoD uruchomiony został w Hongkongu już w 1990 r. 10 lat później podobne serwisy działały już licznie w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, skąd ruszyły na podbój reszty świata. W 2006 r. w Europie wideo na życzenie oferowało ponad 150 firm. I choć przy dynamicznym rozwoju dzisiejszych technologii multimedialnych VoD nie jest już żadną nowością, właśnie teraz osiąga szczyty popularności. Także w Polsce coraz szersza jest oferta tego typu - miłośnicy kina mogą bez wychodzenia z domu wypożyczyć "Katyń" Andrzeja Wajdy czy ostatnią część przygód Jamesa Bonda.

Ciekawa oferta czeka także miłośników seriali, którzy dzięki VoD mogą w wybranym momencie oglądać "Kryminalnych", "Magdę M.", a także najświeższe produkcje z USA, pokazywane niemalże w tym samym czasie, co w telewizji amerykańskiej. Co więcej, polscy operatorzy umożliwiający swym klientom korzystanie z usługi wideo na życzenie (m.in. TP SA, platforma cyfrowa "n" i Multimedia Polska) szybko uczą się od zachodnich nadawców i ich wzorem przyspieszają kolejne premiery filmowe w technologii "na życzenie", dzięki czemu większość ukazuje się niemal równocześnie z oficjalnymi edycjami filmów na płytach DVD.

Wraz ze stopniowym rozwojem technologii do coraz szerszej grupy docelowej docierają inne, konkurencyjne technologie medialne. Dziś trudno już wyobrazić sobie jakikolwiek większy projekt telewizyjny, który pozbawiony byłby obudowy w postaci strony internetowej. Wszystkie popularne telewizyjne shows, w rodzaju "Jak oni śpiewają" czy "Taniec z gwiazdami", istnieją zarówno w przestrzeni telewizyjnej, jak i w alternatywnej rzeczywistości internetowej. Strony www poświęcone takim programom mają nie tylko charakter informacyjny, ale pełnią też funkcję platformy, gdzie prezentowane są obszerne fragmenty tych produkcji i gdzie gromadzi się społeczność medialna (udzielająca się najczęściej na forach internetowych).

Internet nie tylko służy pomocą istniejącym produkcjom telewizyjnym, rodzi on także poważną konkurencję dla "klasycznych" nadawców. Wśród największych polskich graczy na internetowym rynku próżno dziś szukać takiego, który w swej ofercie nie mieściłby elementów telewizji internetowej. Do niedawna przekonanie o tym, że telewizja internetowa jest czymś poślednim, z definicji gorszym od tej klasycznej, było w pełni uzasadnione: produkcje te raziły siermiężną formą i niedopracowaną treścią. Jednak postęp, jaki obserwujemy na rynku mediów elektronicznych, każe przypuszczać, że wkrótce telewizje internetowe staną się realną alternatywą dla "małego ekranu".

Młode wilki

W kolejce do medialnego tortu czekają także inni: operatorzy telefonii komórkowych, którzy coraz śmielej zapowiadają ekspansję na rynku telewizji komórkowej, oraz dystrybutorzy filmowi, którzy próbują trafiać do widzów także za pośrednictwem internetu. Jednym z takich projektów był Filmowy Festiwal Przedpremier, zorganizowany w lutym przez firmę Vivarto. W wirtualnej sali kina iplex.pl widzowie mogli zobaczyć repertuar, który dopiero ma pojawić się w regularnej dystrybucji kinowej. Wśród prezentowanych produkcji znajdowały się takie tytuły jak nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem w Berlinie "Hallam Foe" Davida McKenzie czy "Mnága - Happy End" Petra Zelenki.

Sytuacja telewizyjnych strategów jest dziś nie do pozazdroszczenia. Świat mediów, zwłaszcza telewizji, czeka w najbliższym czasie radykalna przemiana. Trudno określić, czy będzie to gwałtowne trzęsienie ziemi, czy raczej stopniowa erozja.

Na razie sygnały są uspokajające. Bo choć polscy widzowie mają dziś szeroki dostęp do nowych technologii, tradycyjna telewizja cieszy się pozycją hegemona. Niech za porównanie obu rynków starczy jeden przykład: gdy Tomasz Lis odchodził z Polsatu, przez kilka tygodni jego program "Co z Polską" gościł w internecie. W zmienionej formule oglądała go niemal stutysięczna widownia. Odkąd program Lisa ukazał się na antenie publicznej Dwójki, oglądany jest przez blisko cztery miliony Polaków.

Popularność technologicznych "młodych wilków" nie jest jeszcze oszałamiająca. Co nie znaczy, że wkrótce nie będą stanowić alternatywy dla klasycznej telewizji. Pojedynek operatorów komórkowych na usługi z zakresu telewizji GSM czy też starcie platform cyfrowych oferujących VoD jest elementem pojedynku wizerunkowego, w którym dziś stawką jest prestiż, ale jutro będzie nią utrzymanie się na coraz trudniejszym i coraz bogatszym rynku. Wieszczenie zmierzchu telewizyjnego boga jest zatem przedwczesne. Mimo to warto przyglądać się zmianom rynku, gdyż wkrótce telewizyjne "na żywo" ustąpi miejsca nowocześniejszemu "na życzenie". Czekajmy na tę rewolucję, w końcu przygotowywana jest z myślą o nas.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2008