Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jean-François Revel - filozof, pisarz i dziennikarz, niegdyś kojarzony z lewicą, potem długoletni felietonista centroprawicowego tygodnika "Le Point" - zmarł w podparyskim szpitalu. Polscy czytelnicy znają go jedynie z książki "Zakonnik i filozof". Revel prowadzi w niej dyskusję na temat życia, religii i ludzkiego losu ze swoim synem Matthieu Ricardem. A syn Revela (czy raczej Ricarda - Revel to pseudonim) został buddyjskim mnichem i służy Dalajlamie jako rzecznik prasowy i tłumacz. Zrezygnował z kariery naukowej, choć był obiecującym biologiem i pracował w laboratorium noblisty François Jacoba w prestiżowym paryskim Instytucie Pasteura. Ta niebywała dyskusja ojca-agnostyka z synem-buddystą pobudzi do refleksji także kogoś, kto nie interesuje się żadną religią. Okazuje się, że i dzisiaj mogą podziwiać się wzajemnie ludzie, którzy wybrali diametralnie różne drogi życia.
Był Revel po trosze takim francuskim Stanisławem Lemem. Obu łączyło podobne filozoficzne podejście do świata, niezależność intelektualna, nienaganny styl, humor i właśnie agnostycyzm, lecz nie wojujący ateizm. Ich brak wiary w Boga wynikał raczej z niewiary w możliwość jego poznania niż z negacji samego jego istnienia. Obaj zaciekawieni byli religią i życzliwi dla wierzących. Revelowi zapewne pomagały w tym kolejne żony - malarka Yahne Le Toumelin, katoliczka, a następnie buddyjska mniszka, i pisarka Claude Sarraute, żydówka.
Revel szedł od zawsze pod prąd; angażując się podczas wojny w résistance i po wojnie - w politykę. Można było się z nim nie zgadzać, ale trudno było przerwać lekturę jego tekstów. Bezkompromisowo spierał się z własnym synem i równie stanowczo potrafił tłumaczyć swe racje rodakom. Krytykował francuskie instytucje państwowe, twierdząc na przykład, że urząd premiera za V Republiki, gdzie prezydent przypomina monarchę absolutnego, nie jest funkcją, lecz fikcją. Był krytykiem francuskiego antyamerykanizmu i gorącym orędownikiem współpracy z USA. Już w filozoficznej rozprawie "Ani Marks, ani Jezus" (1970) dostrzegł zaślepienie Francuzów antyamerykańską obsesją; ostatnia jego książka, "Obsesja antyamerykańska" (2002), temu tematowi jest w całości poświęcona. Revel szuka przyczyn antyamerykanizmu, pokazuje jego absurdy i sprzeczności, traktuje go jako chorobę narodową mającą źródło w kompleksach Francuzów i przynoszącą wiele szkody nie tylko samej Francji, ale i Europie. Nad Sekwaną był to głos wołającego na puszczy.
Revel krytykował również swych dawnych kolegów-marksistów, którzy nie potrafili wyciągnąć wniosków z lekcji historii i szli do końca drogą "stalinizmu", jak we Francji określa się współczesnych komunistów. Jako jeden z pierwszych ośmielił się poddać krytyce myśl polityczną Sartre'a - papieża francuskiej lewicy marksistowskiej. Po obiedzie z jednym z byłych politycznych kolegów pisał: "Ani inteligencja, ani dobre intencje nie ustrzegą nas przed groźbą Zła. Jedyną zaporą przed morderczym fanatyzmem jest pluralistyczne społeczeństwo, w którym równoważą się doktryny, instytucje i siły zabezpieczające przed pójściem na całość".
Jednak demokracja była dla niego tylko niespodziewanym darem, w gruncie rzeczy może nawet pomyłką w dziejach ludzkości i rozważał możliwość jej końca; jedna z jego najsławniejszych książek nosiła tytuł "Comment les démocraties finissent". Przestrzegał, że możemy być właśnie świadkami powolnej agonii demokracji, a dowody na to będą dostępne tylko a posteriori. Jego myśli wydają się aktualne nie tylko dziś i nie tylko we Francji.