Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mówiąc o roli „niespodzianek Ducha Świętego”, Franciszek jednocześnie stwierdził, że zadowalanie się „robieniem »tak jak zawsze« to alternatywa śmierci”. Słowa te nie powinny dziwić nikogo, kto zna List do Rzymian. Paweł pisze w nim: „prowadzeni przez Ducha Bożego są synami Boga” (Rz 8, 14). Duch prowadzi nas, a nie trzyma. Prowadzenie zakłada ruch, czyli zmianę.
Nie można jednak przeoczyć, że Franciszek łączy otwartość na nowość Ducha z modlitwą – doświadczeniem kontemplacyjnym (by rozeznać nowości, „trzeba się modlić”). Doświadczenie takie po pierwsze uzdalnia do odróżnienia poruszeń Bożego Wiatru od egocentrycznych zachcianek. Nie chodzi bowiem o nowość dla nowości, ale o rozwój ku pełni życia. Rozwój nie jest chaotyczny ani przypadkowy. Zakłada i zachowuje tożsamość tego, kto się rozwija, choć często dokonuje się poprzez kryzys – jak w przypadku pierwszej wspólnoty chrześcijan: to prześladowanie ich rozproszyło, zmusiło do radykalnej zmiany życia i otwarło na nowych ludzi.
Duchowe doświadczenie jest konieczne również dlatego, że bez niego jedyne, co mamy jako ludzie religijni, to formuły, rytuały, reguły postępowania. Gdy chcemy zachować tożsamość, musimy trzymać się ich kurczowo, by nie pozostać z niczym. A życie przepływa obok. Gdy mamy kontakt z żywą Rzeczywistością Ducha, zewnętrzne formy widzimy jako sposoby podprowadzenia do tego doświadczenia i jego wyrazu, utworzone przez tych, którzy nas poprzedzili. Rozpoznajemy, że nasza tożsamość zasadza się na tym, co wewnątrz. Wiemy, że można – i trzeba – wyrażać ją wciąż na nowo, w wolny sposób czerpiąc z zasobów tradycji. Nie boimy się nawet sytuacji, gdy nie wiemy, jak to zrobić. Żyjemy – i to się liczy. ©℗