Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Opór przed wiarą w zmartwychwstanie bierze się w nas z dwóch powodów. Po pierwsze jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia, że religia to domena ducha. Mówimy o nieśmiertelności i zbawieniu duszy, istnieje „teologia duchowości”, ciało – niekiedy w uproszczony sposób – postrzegane jest jako źródło pokus i cierpienia.
Po drugie, wiara w nieśmiertelność samej duszy jest bardziej intuicyjna niż wiara w nieśmiertelność całego człowieka łącznie z jego przemienionym ciałem. Gdy przyglądamy się sobie, to z jednej strony widzimy ciało, które się rozwija i obumiera. Z drugiej strony doświadczamy siebie jako istot zdolnych do myślenia, chcenia, przeżywania uczuć. Tę wewnętrzną dziedzinę określamy terminem „dusza”. Zatem doświadczamy przemijalności i skończoności ciała i wraz z nim wszystkiego, co zawiera jakiś pierwiastek materialny. Natomiast przemijalności duszy nie obserwujemy, wydaje się ona trwałym rdzeniem osoby. Dlatego jeśli wierzymy w jakąś formę nieśmiertelności, to łatwiej jest zaakceptować istnienie pośmiertne duszy niż całego człowieka wraz z duszą i przemienionym ciałem.
Ta jednostronna eschatologia jest silnie zakorzeniona w europejskiej mentalności także za sprawą licznych nurtów filozoficznych i religijnych, jak na przykład filozofia Platona czy gnostycyzm.
Autor jest wykładowcą filozofii religii w UPJPII w Krakowie.