Słowicza mowa kontra potężny język

Jak zapewnić ukraińskiemu rangę języka państwowego i zarazem zapewnić prawo posługiwania się rosyjskim znacznej części obywateli? To kwadratura koła. Ukraina skazana jest na tolerowanie szarej strefy dwujęzyczności jeszcze przez kilka pokoleń.

12.08.2012

Czyta się kilka minut

Im bliżej wyborów parlamentarnych, rozpisanych na 28 października, tym bardziej sytuacja na Ukrainie staje się napięta. W minionym tygodniu prezydent Wiktor Janukowycz podpisał ustawę o polityce językowej, mającą zrównać status języka rosyjskiego z ukraińskim; opozycja mówi, że to „zbrodnia przeciw państwu”. Ustawa – przyjęta kilka tygodni wcześniej przez parlament w atmosferze bijatyk między posłami i demonstracji na ulicach – pomyślana została głównie jako element kampanii wyborczej: rządząca Partia Regionów chce wykorzystać ją dla konsolidacji swego elektoratu, a główne partie opozycyjne będą musiały ją krytykować, co z kolei uniemożliwi im zdobycie nowych wyborców na wschodzie kraju. Sama zaś kwestia, kiedy ustawa wejdzie w życie i jak będzie wyglądać jej wdrażanie – jest kwestią otwartą.

To ostatnie nie będzie łatwe. W kwestiach proceduralnych ustawa językowa odwołuje się do ustawy o referendach, której dotąd nie ma (i nie ma woli politycznej jej uchwalenia), a także do wyników spisu powszechnego, którego także jeszcze nie ma. Dopiero nowy spis ma ustalić liczbę obywateli, uważających poszczególne języki za własne.

Ale zostawmy na boku tę ustawę i jej doraźny kontekst polityczny. Chodzi o rzecz ważniejszą: o sytuację językową Ukrainy – i jej konsekwencje.

DWUJĘZYCZNE SPOŁECZEŃSTWO

Według ostatniego spisu powszechnego 77,8 proc. obywateli Ukrainy uznawało się za Ukraińców, a 17,3 proc. za Rosjan, przy czym aż 14,8 proc. tych, którzy zadeklarowali się jako Ukraińcy, uznało, że ich językiem ojczystym jest rosyjski. Badania socjologiczne przedstawiają inny obraz: ukraiński za język ojczysty uznaje ok. 50 proc., rosyjski ok. 30 proc., zaś na równi ukraiński i rosyjski – 16-18 proc. (w państwach postsowieckich za język ojczysty uważa się często język używany w życiu codziennym).

Jeśli chodzi o język używany w domu, badania od lat wykazują stabilny podział na trzy w przybliżeniu równe grupy: posługujących się tylko ukraińskim, tylko rosyjskim i obu językami wymiennie. Część mówi oboma językami naraz: ich bliskość umożliwiła powstanie surżyka – mieszanej, popsutej mowy, łączącej chaotycznie elementy rosyjskie i ukraińskie.

Ukraiński dominuje w obwodach zachodnich, anektowanych przez Związek Sowiecki podczas II wojny światowej, a także na wsi i w miasteczkach obwodów centralnych i częściowo wschodnich. Rosyjski – w wielkich miastach, w obwodach południowych i wschodnich. Jednak dwudziestolecie niepodległości i przewaga ukraińskiego w szkole przyniosły znaczące zmiany: z jednej strony w Kijowie i licznych miastach (prócz Donbasu) znacznie wzrósł zakres posługiwania się ukraińskim, z drugiej jednak na zachodzie kraju (zwłaszcza we Lwowie) coraz częściej słychać rosyjski.

Ukraiński i rosyjski są wzajemnie przejrzyste, z porozumieniem w życiu codziennym nie ma problemów. Jednak takie porozumienie czy zdolność czytania prasy popularnej to nie wszystko. Współczesne państwo funkcjonuje głównie w dokumentach, na piśmie. Obywatel musi umieć pisać w jego języku. W jakim stopniu potrafi to obywatel Ukrainy, nie wiemy: brakuje badań czynnej znajomości ukraińskiego i rosyjskiego w piśmie.

Państwo musi mieć swój język, taki lub inny, ale o zagwarantowanej pozycji głównego medium tego państwa. Obywatel powinien znać ten język, choćby na podstawowym poziomie. Zaś urzędnik musi ponadto dokładnie wiedzieć, co mu wolno, czego zaś nie – także w zakresie językowym. Dlatego potrzebne są regulacje, zwłaszcza w państwie dwu- lub wielojęzycznym.

OKUPANCI CZY IMIGRANCI?

Wiktor Juszczenko już po odejściu z urzędu prezydenta powiedział, że „tylko okupanci, niewolnicy i głupcy nie mówią językiem narodowym”. Niedawno zaś pewna działaczka nacjonalistyczna orzekła, że ustawa językowa „zrówna w prawach język okupanta z językiem rdzennej ludności”. Tak myśli wielu ukraińskich narodowców (i nie tylko oni).

Jednak rosyjski nie jest na Ukrainie językiem najeźdźców i kolonizatorów, ale językiem części rdzennych mieszkańców kraju. Całe południe i wschód Ukrainy to ziemie odebrane Tatarom w XVIII w. i zasiedlane na równi przez Ukraińców i Rosjan. A przez wieki przynależności ziem ukraińskich do imperium rosyjskiego osiedlało się tu w naturalny sposób wielu Rosjan i przedstawicieli innych narodów. Tylko nielicznych z nich można uznać za „okupantów”. Wielu Ukraińców rusyfikowało się, czasem dobrowolnie, czasem pod presją.

Potem imperium sowieckie stymulowało nie tylko rusyfikację, ale i wewnętrzne migracje; starało się stworzyć sowiecki naród polityczny (wyrażający swą tożsamość w języku rosyjskim, czy raczej: w rosyjskiej nowomowie). W efekcie duża część mieszkańców Ukrainy to dziś imigranci i ich potomkowie w pierwszym i drugim pokoleniu. Tacy sami, jak ci z krajów bałtyckich, ale „niewidzialni” ze względu na podobieństwo języka i kultury. Wielu z nich uważa się za Ukraińców, inni za Rosjan, jeszcze inni – za Sowietów. Ta ostatnia grupa jest coraz mniej liczna, choć w Donbasie to wciąż kilkanaście procent; jej językiem ojczystym jest rosyjski.

Takich ludzi mamy również na szczytach państwa. Prezydent Janukowycz jest synem Białorusina i Rosjanki, ukraińskiego zaczął uczyć się kilkanaście lat temu (dziś mówi całkiem dobrze, ale jak językiem obcym). Premier Azarow jest rdzennym Rosjaninem, który na Ukrainę przybył w wieku 38 lat; po ukraińsku z trudem czyta nawet z promptera (choć się stara, bo tego oczekuje odeń Janukowycz). Takich jak oni są tysiące wśród elit, miliony wśród ludu.

A skoro językiem ojczystym milionów obywateli Ukrainy jest rosyjski – trzeba to uszanować. Bez żadnej ironii: dążenie do ustanowienia regulacji językowych przybliża Ukrainę do standardów europejskich. Ale konkretne rozwiązania – już niekoniecznie.

SŁOWO O TOŻSAMOŚCI

Ukraińska tożsamość narodowa jest skupiona wokół języka w stopniu rzadko spotykanym w Europie. To właśnie język – a nie kraj, historia czy „krew” – czyni Ukraińców Ukraińcami. „Słowicza mowa”, jak ukraińscy narodowcy zwą swój język. Dlaczego tak się stało – to osobny temat, zresztą dla tych rozważań nieistotny. Ważny jest fakt. I związane z nim oczekiwanie, by wszyscy mieszkańcy Ukrainy posługiwali się ukraińskim, a państwo nie tylko propagowało ten język, ale i przymuszało do jego używania.

Ale i dla Rosjan (zwłaszcza ukraińskich) język jest ważnym narzędziem panowania symbolicznego. Nie sam w sobie, ale jako język wielkiej tradycji, wielkiego państwa, Wielkiego Zwycięstwa (tego z 1945 r.). „Potężny język” nie tyle wielkich pisarzy (na których wielu się powołuje, ale mało kto czyta), co wielkiej armii. Język, który ma wiązać Ukrainę z rosyjskim prawosławiem, rosyjską tradycją państwową, z „russkim mirom”, rosyjskim światem/pokojem (to podwójne znaczenie jest ważne), pojmowanym jako alternatywa dla „zgniłego Zachodu”. Oni także oczekują, że państwo będzie wspierać obecność, jeśli nie dominację rosyjskiego.

Nawet gdyby nie zakulisowy wpływ Rosji, ten spór utrudnia rozsądne językowe modus vivendi. Ale ten wpływ jest: Rosja obficie wspiera nie tylko takie ośrodki, jak Fundacja „Rosyjskojęzyczna Ukraina”, ale i niezbyt liczne szkoły, w których wciąż uczy się po rosyjsku, zapewniając im wysoki ranking na tle niedofinansowanych szkół ukraińskich. I nie kryje, że oczekuje od Kijowa polityki przychylnej dla postulatów „rosyjskojęzycznych” organizacji.

SPÓR TAKŻE O PIENIĄDZE

Dla większości obywateli Ukrainy spór ten nie jest istotny: tam, gdzie przeważają rosyjskojęzyczni, urzędy także posługują się językiem rosyjskim (choć nieformalnie). Większość obywateli w wieku średnim i młodszym rozumie też, że choćby kiepska znajomość języka państwowego jest w życiu potrzebna. Z drugiej strony zdecydowana przewaga rosyjskiego w popkulturze sprzyja posługiwaniu się nim także przez młodzież z ukraińskich domów i szkół (stąd m.in. wzrost jego obecności we Lwowie).

Ale dla elit kulturotwórczych rzecz jest niezwykle istotna. Dla nich język to nie tylko kwestia praktyczna i symboliczna. To także narzędzie pracy i źródło dochodów. Pisarze ukraińskojęzyczni (bo są też ukraińscy pisarze rosyjskojęzyczni) są zainteresowani promocją czytelnictwa w tym języku, bo to przekłada się na sprzedaż. Decyzje o wprowadzeniu lub zniesieniu obowiązkowego dubbingu filmów przekładają się na ogromne straty/zyski dystrybutorów (dubbing filmu kosztuje na Ukrainie średnio 75 tys. dolarów). W walce o nadawanie rosyjskich bądź ukraińskich piosenek przez komercyjne stacje radiowe nie chodzi o język, ale o kraj produkcji. I tak dalej, i tak dalej...

***

Zapewnienie językowi ukraińskiemu w życiu społecznym roli, która odpowiadałaby jego randze jedynego języka państwowego i medium kultury narodowej, oraz jednocześnie zapewnienie prawa posługiwania się rosyjskim w życiu społecznym znacznej części (może i większości) obywateli – to kwadratura koła.

Nie ma dziś sposobu, aby jednocześnie zrealizować te dwa cele. Ukraina skazana jest na rozwiązania połowiczne, „zgniłe” kompromisy, tolerowanie „szarej strefy” dwujęzyczności. I to co najmniej jeszcze przez kilka pokoleń. A czy nowa ustawa będzie prowadzić ku rozwiązaniom lepszym – trudno przewidzieć. Zapewne nie. 


TADEUSZ A. OLSZAŃSKI jest ekspertem Ośrodka Studiów Wschodnich w Warszawie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2012