Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wziąłem na wstrzymanie. Ja, słaby człowiek, nie mam prawa do takiego gniewu. Mam jednak prawo do smutku, a nawet i rozpaczy. Ad rem - o co tu chodzi? O "mechaniczny" tucz gęsi. Z przerażeniem dowiedziałem się, że Senat uchylił zakaz takiego tuczu drobiu. Ja nie wiem, kto w tym Senacie siedzi i co to za ludzie. Ale wiem, że w Polsce istnieje chrześcijaństwo i to właśnie chrześcijaństwo jest ślepe na cierpienia zwierząt, czyli istot biologicznie nam najbliższych.
Wiem, że chrześcijaństwo, wywodzące swój rodowód z Biblii, czyli z ksiąg Starego i Nowego Testamentu, w tych księgach znajduje tylko bardzo nikłe bodźce do działania miłosiernego w stosunku do swych najbliższych krewnych. Na tym stoi cała antropocentryczna teologia zbawienia. Ale, gdyby tak Biblię przeczytać trochę inaczej, tak jak radzą niektórzy ezoterycy żydowscy, to tam ważne jest to, co napisane, ale jeszcze ważniejsze to, co między literami. A już najważniejsze to, co na obrzeżach tekstu. Co to jest Baranek Boży? Zarżnięty w noc Paschy? Przecież to go musiało boleć. Śmierć przez zarżnięcie jest bólem bólów. A to miało być właśnie obrazem śmierci Chrystusa. Przecież jest jakaś więź między cierpieniem i cierpieniem. Weźmy tekst z Eklezjasty: "Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt. Bo wszystko jest marnością. Wszystko idzie na jedno miejsce: Powstało wszystko z prochu i wszystko do prochu znów wraca. Któż pozna, czy siła życiowa synów ludzkich idzie w górę, a siła życiowa zwierząt zstępuje w dół do ziemi?" - tak rozmyślał uczony Żyd hellenista w okolicach II wieku przed Chrystusem.
To, co napisałem, właściwie już powinno wystarczyć. Zwierzęta cierpią tak jak my, z mocy okrutnego prawa natury, na co nie mamy wpływu, ale cierpią, i to okrutnie, niewyobrażalnie, z naszych ludzkich rąk. Nie jestem fanatycznym doktrynerem. Psy drapieżne, przez czł owieka zresztą spreparowane, bym usypiał. Jemy mięso, co jest wielką tragedią i poniżeniem naszej ludzkiej kondycji, ale "ubój" mógłby się odbywać o wiele bardziej miłosiernie. Narkoza? Tylko nam się nie chce. Na ten temat można by wiele. Ale mnie chodzi o coś innego. Przecież w Polsce stoją kościoły. W tych kościołach bywają "homilie". Księża nie wiedzą, o czym mówić. A ludzie czekają na słowo żywe, nie wyuczone, które spływa po świadomości jak "mowa-trawa".
Kiedyś mówiłem o tym, czyli o tuczu gęsi, z pobożnym, dobrym księdzem. Co mi powiedział? No tak, proszę pana, ale to są marginesy. Jeżeli tak, to co nie jest margines? Znam wielu księży, wielu biskupów, z niektórymi się przyjaźnię. I pytam, skąd u tych poczciwych i dobrych ludzi absolutna ślepota na potworną mękę tuczonej gęsi? Przecież tu dotykają żywego piekła, od którego tak bardzo chcą uchronić swoich bliźnich. Czcigodni moi znajomi, szczególnie biskupi. Czy nie wiecie, że Wasze milczenie o tym dla wielu ludzi jest skandalem (zgorszeniem) i że ci ludzie, bardzo wartościowi, z powodu Waszego milczenia opuszczają Kościół Chrystusowy.
Dopisek Jerzego Nowosielskiego na marginesie, przy cytacie z Eklezjasty: "Tu nie mam zaufania do Biblii Tysiąclecia. Wszystkie inne przekłady podają »duch«. Ale to zostawmy w wersji Biblii Tysiąclecia".
Tytuł listu pochodzi od redakcji "TP".