Jak katolicy traktują zwierzęta? Nowe badania

Kościół katolicki odgrywa rolę głównego hamulcowego w przyznaniu etycznej wartości i praw zwierzętom. W ten sposób daje alibi dla najgorszych zachowań.

04.06.2023

Czyta się kilka minut

Święcenie zwierząt w dniu św. Franciszka z Asyżu. Choroszcz, 7 października 2018 r.  / MICHAŁ KOŚĆ / FORUM
Święcenie zwierząt w dniu św. Franciszka z Asyżu. Choroszcz, 7 października 2018 r. / MICHAŁ KOŚĆ / FORUM

Czy pies wieziony w wózku dziecięcym może ilustrować niechętne rodzinie podejście „współczesnego młodego pokolenia”? To ryzykowny przykład, gdyż często jest to praktyczne rozwiązanie, by mały piesek, który szybko się męczy, mógł być ze swoimi opiekunami na długim spacerze. Takiego przykładu użył jednak papież Franciszek, gdy niedawno przemawiał na forum III Kongresu na temat przyrostu naturalnego i przeciwdziałania kryzysowi demograficznemu we Włoszech. Przyznał tam także, że kiedyś nie wytrzymał, gdy na placu św. Piotra inna kobieta poprosiła go o pobłogosławienie jej psa, którego trzymała w torbie i nazwała swoim „dzieckiem”. „Straciłem cierpliwość i ją skrzyczałem, mówiąc: tyle dzieci głoduje, a pani z psem!” – wyznał Franciszek.

Czy papież nie uderzył tu w czuły punkt spotkanej osoby? Może lepiej było zareagować delikatniej, powiedzieć po prostu, że pies nie zastąpi dziecka? Ta impulsywna reakcja ujawniła jednak, że stereotypowe myślenie o zwierzętach mocno siedzi papieżowi w głowie. Głodujące dzieci są bowiem często przywoływane, gdy podnoszony jest problem cierpienia zwierząt. Intencja jest wówczas następująca: dlaczego zajmujemy się zwierzętami, skoro tyle dzieci cierpi?


TROSKA O STWORZENIE

KS. ADAM BONIECKI: Za mojej pamięci wrażliwość ekologiczna odmieniła się całkowicie.


Również odruch odmowy pobłogosławienia psa jest wymowny – dlaczego Franciszek (Jorge Bergoglio sam wybrał sobie to imię) nie chce pobłogosławić bliskiego towarzysza człowieka? Bo nie powinien? Przecież błogosławienie zwierząt jest w Kościele praktykowane. Dlatego, że plac św. Piotra jest symbolicznym centrum Kościoła i papież jest tutaj tylko dla ludzi? Przecież przed poświęceniem przedmiotów – różańców czy obrazków – nie miałby żadnych oporów. Czy żywa istota jest mniej godna od przedmiotu?

Rzeź niewinnych

Kościół ma problem ze zwierzętami. Pokazuje to raport „Katolicy i Boże zwierzęta. Jak wypełniamy zadanie bycia człowiekiem?” przygotowany przez grupę Troska o Stworzenie w ramach prac Kongresu Katoliczek i Katolików. Jego inspiratorką i główną autorką jest założycielka organizacji dr hab. ­Barbara Niedźwiedzka. Choć nie jest etykiem ani biologiem zajmującym się etologią zwierząt, opracowała pierwszą w Polsce tak obszerną (84 stron) i całościową analizę problemu podejścia do zwierząt w Kościele katolickim.

W rozmowie z „Tygodnikiem” ks. Alfred Wierzbicki – etyk, były profesor KUL, obecnie związany z UMCS – potwierdza metodologiczną rzetelność opracowania. Pomocne okazało się interdyscyplinarne wykształcenie autorki i znajomość metodologii nauk – Niedźwiedzka jest emerytowaną informatolożką, która zajmowała się informacją naukową (a ściślej: medyczną). Jak przyznaje, na emeryturze postanowiła poświęcić się ochronie zwierząt.

Raport opisuje smutną rzeczywistość, pokazując, że ludzie – w większości chrześcijanie – „czynią przerażające zło zwierzętom”. Wskazuje, że człowiek robi to dla swojej wygody, zysku lub przyjemności, a więc z powodów, które nie są wystarczającym etycznym usprawiedliwieniem. Identyfikuje też mechanizmy uciszania sumienia oraz bada rolę Kościoła w tych mechanizmach. Stara się odpowiedzieć na pytanie: dlaczego Kościół z takim dystansem podchodzi do problemu cierpienia zwierząt spowodowanego działaniami człowieka?

W Polsce tylko w 2021 r. zabito ponad 1 mld 23 mln zwierząt. Zdecydowana większość całe swoje życie przebywała w klatkach w przemysłowych halach, zwykle bez dziennego światła, sztucznie karmiona, inseminowana, eksploatowana, okaleczana bez znieczulenia. Gdy zwierzęta przestają być wydajne, trafiają do rzeźni.

Inną przestrzenią, gdzie spotkanie człowieka ze zwierzęciem kończy się śmiercią słabszej strony, są pola i lasy. W ciągu roku myśliwi zabijają w naszym kraju 1,5 mln dzikich zwierząt z 32 gatunków. Poluje też wielu księży, a koła łowieckie mają swoich kapelanów. Niedźwiedzka podkreśla, że polowania nie są dziś życiową koniecznością – to realizowanie potrzeb osaczania, ścigania i zabijania dla samego zabijania. Z kolei ok. 100 tys. sztuk bydła i ok. 45 mln sztuk ptactwa ginie w rytualnym uboju przez podcięcie gardła bez wcześniejszego ogłuszenia.

Zwierzęta są także torturowane przez człowieka. Z danych wynika, że w 2019 r. w laboratoriach do doświadczeń wykorzystano ponad 143 tys. zwierząt, w tym blisko 42 tys. zostało poddanych tzw. procedurom dotkliwym. Niedźwiedzka wylicza niektóre z nich: „Wstrząsy elektryczne, elektrody wszczepiane do mózgu, chemikalia wstrzykiwane do oczu, rany i oparzenia skóry doprowadzające do zakażenia, wywoływanie chorób, łamanie kręgosłupów, wirusy i komórki rakowe wszczepiane do organizmu”.

Na wsi – mimo zmian w prawie – wiele psów wciąż przywiązuje się do bud na krótkich łańcuchach, są często niedokarmione, a zwierzęta gospodarskie trzymane są w nieodpowiednich warunkach. Ciągle zdarza się topienie kociąt. Oraz inne przypadki bestialstwa wobec zwierząt, nagłaśniane przez media. Raport podaje, że do każdej jednostki prokuratury w ciągu roku trafia od kilku do kilkudziesięciu zgłoszeń o przestępstwach przeciw zwierzętom, ale aż 70 proc. z nich jest umarzanych.

Kim jesteśmy

Barbara Niedźwiedzka pyta: „Co te wszystkie przykłady mówią o nas – ludziach, chrześcijanach? Kim jesteśmy?”.

Na co dzień większość z nas nie zadaje sobie tego pytania. I czynimy to celowo. Choć wiedza o sytuacji zwierząt jest coraz bardziej dostępna, powoduje dysonans poznawczy (chcemy przecież jeść i się bawić, a nie zabijać i torturować), dlatego sięgamy po mechanizmy wypierania. Najbardziej powszechnym jest ignorowanie tej wiedzy – nieprzyjmowanie jej do wiadomości (trudno wskazać bardziej zawinioną ignorancję!). Pomaga w tym marketing – mleko z przemysłowych ferm pakowane jest do kartonów z obrazkiem szczęśliwej krowy na łące. „Dziecko pijące mleko od krańcowo wyeksploatowanej krowy, która nigdy nie była na pastwisku ani nigdy nie mogła odchować swojego cielaka, nie wie, co pije”, zauważa raport.

Drugą strategią jest ujmowanie zwierzętom zdolności do odczuwania bólu i cierpienia. „Mówi się, że ryby nie cierpią, zwierzęta nie czują tak jak człowiek, nie mają doznań psychicznych – czytamy w opracowaniu Niedźwiedzkiej. – W ten sposób uprzedmiotowione nie zasługują na uwagę, ich ból można lekceważyć, a śmierć nie ma znaczenia. To znany psychologii proces wiktymizacji ofiar”.

Tymczasem przeczą temu współczesne nauki przyrodnicze. Coraz więcej wiemy o tym, jak zwierzęta postrzegają świat i jak funkcjonują ich mózgi. Wiedza na ten temat posunęła się do tego stopnia, że w 2012 r. najważniejsi neuronaukowcy ogłosili w tzw. Deklaracji z Cambridge, że podstawa funkcjonowania świadomości, a zatem postrzegania i doświadczania świata i siebie samego, jest podobna u ludzi i u zwierząt takich jak ssaki, ptaki i głowonogi – i nie zależy od posiadania najbardziej rozwiniętej ewolucyjnie części mózgu, jaką jest kora nowa, charakterystyczna dla ssaków wyższych. Świadomość pozwala doświadczać zwierzętom stanów przyjemności i szczęścia oraz bólu i cierpienia, a także podobnie do człowieka celowo dążyć do tych pierwszych, a unikać drugich.

Skoro zwierzęta czują i reagują na ból i cierpienie podobnie jak człowiek, etycznie nieuzasadnione zadawanie im bólu i cierpienia staje się moralnie naganne. Ten wniosek musi się jednak mierzyć z tradycją, obyczajem, normami kulturowymi, przyzwyczajeniami kulinarnymi i silnie zakorzenionymi przekonaniami, że w sferze etyki ludzi i zwierzęta dzieli przepaść. Wzmacnia to wciąż używany język – mówimy, że zwierzęta nie „umierają”, tylko „zdychają”, nie „jedzą”, tylko „żrą”. „Jak coś »zdycha«, to ta śmierć nie ma powagi ani znaczenia” – zauważa Niedźwiedzka.

Do przepaści między ludźmi i zwierzętami odnosi się także wspomniany przez Franciszka argument z „głodujących dzieci” – skoro dzieci wciąż głodują, zajmowanie się cierpieniem zwierząt jest wręcz niemoralne. „Tak jakby troska o zwierzęta wykluczała troskę o ludzi – zauważa autorka raportu. – Raczej jest tak, że zauważając potrzeby zwierząt, wrażliwi jesteśmy także na potrzeby ludzi”. Bycie wrażliwym nie jest ograniczonym zasobem – grą o sumie zerowej. Obdarzając miłosierdziem również zwierzęta, stajemy się bardziej, a nie mniej ludzcy. Coś przeciwnego dzieje się, gdy zwierzęta traktujemy z lekceważeniem czy bezdusznością.

Człowiek w centrum

Ta zasada – wzrostu wrażliwości – wciąż nie została należycie rozpoznana i doceniona w Kościele katolickim. To Kościół odgrywa rolę głównego hamulcowego w przyznaniu etycznej wartości i praw zwierzętom, dając w ten sposób alibi dla najgorszych zachowań. Dlaczego tak się dzieje? I to w sytuacji, w której Kościół sam siebie postrzega jako etyczną awangardę?


NIE DLA WSZYSTKICH STARCZY MIEJSCA

MARCIN ŻYŁA: Włochy pozbędą się niedźwiedzi, które wywołały najżarliwszy tutaj od lat spór o to, kto ma czuć się bezpieczniej w lesie – ludzie czy inne zwierzęta.


Jak zauważa raport Kongresu Katoliczek i Katolików, wciąż pokutuje nauczanie św. Tomasza z XIII w., który odmówił zwierzętom rozumności i celowości działania, a przez to także nieśmiertelności i zbawienia. Pisał: „Z rozporządzenia Bożego należy zachować życie zwierząt i roślin nie ze względu na nie, ale dla dobra ludzi”. „W ten sposób jakby »pobłogosławił« instrumentalne podejście do zwierząt w późniejszej myśli chrześcijańskiej, a okrucieństwo wobec zwierząt uważano za złe tylko ze względu na szkodę, jaką przy tym odnieść może człowiek” – komentuje Niedźwiedzka. Dlatego np. Pius IX w 1863 r. zabronił otwarcia w Rzymie biura Towarzystwa Zapobiegania Znęcaniu się nad Zwierzętami, uzasadniając to tym, że człowiek ma obowiązki wobec innych ludzi, a nie wobec zwierząt.

Reformatorski w wielu sferach Sobór Watykański II powtórzył tradycyjne nauczanie, że „wszystkie rzeczy, które są na ziemi, należy skierowywać ku człowiekowi, stanowiącemu ich ośrodek i szczyt”. Nauczanie to znalazło się także w Katechizmie Kościoła katolickiego: „Zwierzęta, jak również rośliny i byty nieożywione, są z natury przeznaczone dla dobra wspólnego ludzkości”, a „niepotrzebne zadawanie cierpień zwierzętom lub ich zabijanie” nie jest złe samo w sobie, tylko jest „sprzeczne z godnością ludzką”.

Za takim podejściem stoi antropocentryczna wizja panowania człowieka nad światem, niezgodna z pierwotnym teocentrycznym przesłaniem Biblii – człowiek nie jest panem stworzenia, którym może rozporządzać, jak tylko zechce, lecz bożym współpracownikiem, któremu Bóg powierzył świat w mądry i czuły zarząd. Jego istotnym religijnym zadaniem – zapomnianym i ignorowanym w Kościele – jest doprowadzenie całego stworzenia do Boga. Święty Paweł przekonuje w Liście do Rzymian (8, 19-21): „Stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych”.

Trup w szafie

Istotną zmianę w oficjalnym nauczaniu Kościoła – jak zauważa raport „Katolicy i Boże zwierzęta” – przyniosła dopiero encyklika „Laudato si”. „My sami nie jesteśmy ostatecznym celem wszystkich innych stworzeń – pisze w niej Franciszek. – Wszystkie zmierzają wraz z nami i przez nas ku ostatecznemu kresowi, jakim jest Bóg w transcendentalnej pełni, gdzie zmartwychwstały Chrystus wszystko ogarnia i oświetla. Ponieważ człowiek, obdarzony inteligencją i miłością, pociągany jest pełnią Chrystusa, powołany jest, by przyprowadzić wszystkie stworzenia do ich Stwórcy”. Zauważa także, iż „obojętność lub okrucieństwo wobec innych stworzeń tego świata zawsze w jakiś sposób przekłada się na sposób traktowania innych ludzi”.

Fundament teologiczny został położony. Nie bez trudu! Autorka raportu zauważa, że papież wciąż unika używania słowa „zwierzę” (w całym tekście użyte 18 razy) i mówi przeważnie o „stworzeniu” (135 razy). Ale przede wszystkim milczy o gehennie zwierząt w przemysłowej hodowli. Dlaczego?

Zapytana przez „Tygodnik” o to Barbara Niedźwiedzka zauważa, że Franciszek musi się liczyć ze zróżnicowaną sytuacją żywnościową na świecie i przez to nie chce inicjować ogólnokościelnej akcji wzywającej do radykalnych kroków, np. znacznego ograniczania spożywania mięsa.

– Poza tym papież chyba sam lubi jeść mięso. Nie chciałby też zapewne otwierać nowej linii frontu (bo ma ich dość) z lobby mięsnym w swoim kraju – Argentynie, która jest jednym z największych eksporterów wołowiny. Ale to nie są przekonujące argumenty dla ludzi dostrzegających potworną krzywdę, która się dzieje zwierzętom – dodaje Niedźwiedzka.

Autorka nazywa gehennę zwierząt „ukrytym trupem w szafie” w nauczaniu Kościoła, który – do chwili, gdy się go nie wyciągnie – zawsze będzie podważać wiarygodność tego nauczania. Zaradzenie temu wymagałoby jednak zmiany mentalności księży i żmudnej pracy duszpasterskiej z wierzącymi.

Dlatego raport postuluje m.in., by Kościół zaczął nauczać, że dobre traktowanie zwierząt jest „fundamentalnym, wynikającym z wiary nakazem moralnym”. Należy też włączyć w propagowaną przez Franciszka ekologię integralną troskę o wszystkie zwierzęta („ekologia przemilczająca sytuację zwierząt i relacje człowieka z nimi nie jest ekologią integralną”). Konieczne jest uściślenie, co oznaczają w Katechizmie wyrażenia: „potrzebne zadawanie cierpień zwierzętom lub ich zabijanie” oraz „rozsądne granice” eksperymentów medycznych. Duchowe autorytety powinny zachęcać do ograniczenia lub rezygnacji ze spożywania produktów pochodzenia zwierzęcego. Prym w takiej życiowej postawie powinni wieść ludzie Kościoła.

Jazda na hamulcu

Od samego początku wspólnota chrześcijan stanowiła w ówczesnym społeczeństwie awangardę etyczną. Potwierdza to dzieło z początku II w. – „Didache”. Pierwsze pokolenia chrześcijan próbowały żyć wymagającą Ewangelią i, jak się okazywało, było to wyzwanie dla ówczesnej kultury atrakcyjne i przemieniające, tak że autor „Listu do Diogneta” z końca II w. mógł napisać: „Czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie”.


TRZMIELE CZUJĄ BÓL, SĄ GOTOWE RYZYKOWAĆ. POLSKI NAUKOWIEC ODKRYŁ ZŁOŻONOŚĆ MÓZGU OWADÓW

BARTOSZ BARAN: Wykazaliśmy, że owady zdolne są znosić bardziej nieprzyjemne doznania, gdy starają się o wartościową nagrodę. Ich maleńkie mózgi mogą skrywać złożony umysł.


Jak się wydaje, z czasem ta awangardowa siła wspólnoty Kościoła gdzieś wyparowała. Kościelna ślepota na problem cierpienia zwierząt jest jednym z wielu przykładów. Jeszcze w drugiej połowie XIX w. Święte Oficjum broniło niewolnictwa. Zło kary śmierci, które włoski katolik Cesare Beccaria dostrzegł w XVIII w., Kościół ostatecznie zaakceptował dopiero w wieku XXI. Sprawiedliwe dowartościowanie kobiet i zaakceptowanie naturalnej inności osób LGBT+ to wciąż w Kościele pieśń przyszłości.

– Nie mam na to odpowiedzi – mówi „Tygodnikowi” ks. Alfred Wierzbicki. – Ale zgodzę się, że tak jest. Wolność religijną Kościół zaakceptował dopiero na Soborze Watykańskim II. Za nieżyjącym kardynałem Martinim można by powiedzieć, że Kościół w różnych sprawach spóźnia się o kilkadziesiąt, a nawet kilkaset lat. Jako instytucja robi wrażenie przestraszonego współczesnym światem, i to może rzutować, że włącza hamulce. Ale jazda tylko na hamulcach nie jest zdrowa.

Mimo niejasności sytuacji spróbujmy na koniec podać dwie intuicyjne hipotezy. Począwszy od IV w., czyli sojuszu ołtarza z tronem, Kościół przestała zajmować sama Ewangelia, musiał liczyć się także z interesami władzy świeckiej, a dodatkowo przejął jej sposób funkcjonowania. I nieuchronnie utracił tym samym część wiarygodności i być może także swoich prorockich zdolności. Drugim historycznym zakrętem było fatalne zignorowanie w XVII w. narodzin nowoczesnej nauki. Wciąż niepokonany resentyment do niej nie pozwala Magisterium rozeznawać coraz szybciej zmieniającej się rzeczywistości.

Szkodzi to i zwierzętom, i – coraz bardziej – samemu Kościołowi.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Opiekun czy kat