Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W tym zastanawianiu coś jest. Można bowiem zapytać, czy lewica jest w Polsce potrzebna. W rozdawaniu socjalu trudno przebić rządzący PiS, a i Kukiz’15 wcale nie wygląda gorzej. W sferze światopoglądowej też konkurencja niemała. Jeśli PO jest za mało libertyńska, można iść do Ryszarda Petru. A jak się jest hipsterem, to do Partii Razem, a potem – wraz z wiekiem i stanem konta – przejść do PO albo do Petru.
I gdzie tu miejsce dla SLD? Działacze Sojuszu mogą się pocieszać, że Czarzasty wszystko to rozumie. Wspominał o tych zagrożeniach w mowie inauguracyjnej. Obiecywał, że przeprowadzi resztki swoich legionów przez Morze, nomen omen, Czerwone.
Potrafi? Czarzasty to szef Stowarzyszenia Ordynacka, które skupia byłych działaczy ZSP – intelektualny zasób partii. To także bystry dyskutant, dobry orator, udany biznesmen. Ludzie pamiętają go z afery Rywina (sam Czarzasty jest dumny, że „nie dał się Michnikowi”) i żółtych pulowerów, które nosi pasjami.
Czarzasty ma więc przewagi nad szarymi konkurentami, których właśnie pokonał. Weteran Jerzy Wenderlich i Krzysztof Gawkowski, młoda nadzieja lewicy – znani byli z tego, że dużo mówili, nawet gdy do powiedzenia mieli niewiele.
Co obiecuje Czarzasty? Chce konsolidacji partii. W ramach ogólnej zgody funkcje wiceprzewodniczących proponował każdemu napotkanemu działaczowi. A dalej?
Trudno powiedzieć, ale może się skończyć pogrzebem. ©℗